Sergio Levinsky, Interia: Ivan, jak pan ocenia poziom gry na tegorocznej Copa America? Ivan Zamorano: - Myślę, że futbol południowoamerykański rozwija się w dobrym kierunku. Widać to szczególnie po takich drużynach jak Kolumbia czy Wenezuela, które zrobiły duży postęp w grze zespołowej. Niemałe znaczenie ma to, że wielu zawodników z tych ekip gra zagranicą, zdobywają tam doświadczenie, grają bardziej dojrzale. Brazylia, Chile czy nawet Ekwador nie zaskoczyli - prezentują swój poziom. Na uwagę zasługuje Urugwaj, w którym od dawna swoją filozofię rozwija trener Oscar Tabárez. Ma bardzo silny zespół. Generalnie, na Copa America w tym roku jest dużo niezłego futbolu, choć zdarzały się też gorsze mecze. Jak trenerzy zdecydują się na podjęcie większego ryzyka w fazie pucharowej, to będziemy mieć jeszcze niemało goli dobrych widowisk. A jak prezentuje się futbol południowoamerykański na tle europejskiego? - Myślę, że trochę nam jeszcze brakuje, co było widać podczas ostatniego mundialu. To Europejczycy grali w najważniejszej fazie turnieju. Ale różnica nie jest duża. Jest trochę rzeczy do poprawy, na pewno nie możemy się poddawać, trzeba walczyć. Na turnieju w Brazylii murawa na wielu stadionach pozostawia do życzenia. Na trybunach jest też niewielu widzów... - W Ameryce Południowej nikt nie powie: “Nie idę na mecz, bo mi się nie podoba". Jeśli - to raczej “Nie idę, bo mnie na to nie stać". To jest problem i myślę, że jest tu wiele do zrobienia. Trzeba stworzyć ludziom takie warunki, aby rzeczywiście mogli iść na stadion. Kto nie chciałby zobaczyć w akcji Messiego, Alexisa Sáncheza czy Luisa Suareza? Wszyscy czujemy wielką pasję do futbolu i każdy, kto tylko chce, powinien mieć takie możliwości. Co pan myśli o reprezentacji Argentyny? - Nie można powiedzieć, żeby dotychczas pokazali coś szczególnego, ale dalej są w grze i myślę, że mają jeszcze całkiem spore szanse, żeby odegrać na tym turnieju znaczącą rolę. Na pewno bym ich nie skreślał. Prawdą jest, że trener Scaloni jest młody i zarówno on, jak i jego asystenci nie mają doświadczenia w dużych zespołach, Argentyna ma ciągle dobrych zawodników, którzy w każdej chwili mogą zdecydować o wyniku. Choć trzeba od razu dodać, że dzisiaj nie wygrywa się już dlatego, że ma się za sobą bogatą historię. Trzeba włożyć więcej wysiłku. Zresztą, proszę zobaczyć - nawet Katar postawił Messiemu i jego kolegom trudne warunki. Jeśli Argentyna chce znowu być na topie, powinna ciężko pracować, a nie zwracać uwagę na to, co było w przeszłości. Ale jak pan myśli, co się dzieje z reprezentacją Argentyny i z Messim? Dlaczego nie przekonują? - Szczerze mówiąc, nie wiem. Wydaje mi się to trochę dziwne, bo przecież wszyscy wiemy, do czego jest zdolny Messi. Problem jest chyba gdzie indziej. To nie jest kwestia jednego zawodnika, ale całej struktury futbolu argentyńskiego; planowania bardziej długofalowego. Tego tam brakuje, co przekłada się również na występy drużyny, na jej filozofię czy system gry. A trener Scaloni? Jaką odgrywa w tym rolę? Jest młodym trenerem, a ponieważ Argentyna ma w swoich szeregach najlepszego piłkarza na świecie, przyjęło się, że największa odpowiedzialność spada na Messiego. Nawet jeśli drużynę tworzy jedenastu zawodników. Choć faktem jest, że kiedy Messi wychodzi na boisko zawsze rywalom grozi niebezpieczeństwo. Bardzo dynamicznie rozwija się w ostatnim czasie piłka kobieca. - Wręcz nadzwyczajnie. W moim kraju, w Chile, jeszcze dziesięć lat temu wydawało się nie do pomyślenia, że może być zorganizowany mundial kobiet do lat 20 albo że drużyna wystąpi w tym roku w trwających mistrzostwach świata we Francji. To oznacza, że nastąpiła fantastyczna ewolucja. Kobiety zdały sobie sprawę, że mogą poświęcić się piłce nożnej w sposób profesjonalny. Kobieca piłka nożna cieszy się coraz większą popularnością, co widać właśnie we Francji, gdzie trybuny są praktycznie pełne na wszystkich meczach. Wiele osób było zaskoczonych, że do Rio przyjechało tak dużo kibiców z Chile, chyba jak z żadnego innego kraju. Tak bardzo wierzą w drużynę czy po prostu sytuacja ekonomiczna im na to pozwala? - Myślę, że najczęstszym powodem jest po prostu pasja, którą ta drużyna wywołuje. Ludzie chcą być przy niej, chcą ją oglądać, nawet jeśli mają mało pieniędzy. Jeśli tylko pojawia się szansa, aby towarzyszyć ekipie na takim turnieju, to kibice ją wykorzystują. I wierzą, że Chile może znowu wygrać. Ta drużyna przeżywa jednak szczególny czas. Najpierw dwa razy wygrała Copa America, by potem nie zakwalifikować się na mundial w Rosji. Teraz znowu się odradza z kilkoma kluczowymi zawodnikami. Jak to wytłumaczyć? - To, co dzieje się dzisiaj wydaje mi się normalne. Odpowiada wartości tej drużyny. Nienormalny był brak awansu na mistrzostwa świata w Rosji, spowodowany pewnie po części zbytnią pewnością siebie w ostatniej fazie eliminacji. Teraz zawodnicy znowu poczuli, że mogą grać jak dawniej i na nowo są bardzo zmotywowani. Jak bardzo nowy selekcjoner, Kolumbijczyk Reinaldo Rueda, zmienił tę drużynę? - To trener z bardzo dobrym przygotowaniem do tej roli. Zawodowiec. Poza tym, zwraca dużą uwagę na dyscyplinę w zespole. Myśli długofalowo. Porozmawiał z kluczowymi zawodnikami, zdobył ich zaufanie, dlatego tacy gracze jak Alexis, Vidal czy Medel znowu stanowią o obliczu drużyny. A gdyby pan miał postawić, to jak daleko może zajść Chile? - Po tym, co stało się wcześniej, po dwóch zwycięstwach w ostatnich turniejach, w 2015 i 2016 roku, myślę, że teraz też nie ma żadnych granic. Skoro już udało się skruszyć mur (wcześniej Chile nigdy nie wygrało Copa America - red.), to dlaczego nie można powtórzyć sukcesu? Ci piłkarze wiedzą jak smakuje zwycięstwo, są mentalnie do tego przygotowani i na pewno chcą wygrać po raz trzeci z rzędu. Rozmawiał w Rio de Janeiro Sergio Levinsky