Thriller w Warszawie. Legia wisiała nad przepaścią. Ekstaza w 108. minucie

Dokładnie w 43. minucie konfrontacji sprzed tygodnia wydawało się, że Legia Warszawa jest już za burtą europejskich pucharów. Przegrywała z norweskim rywalem 0:3 i trudno było oczekiwać, że ta historia skończy się szczęśliwie. Dwie bramki zdobyte po przerwie przywróciły jednak wiarę. 

Mimo wszystko rewanż zapowiadał się na wyjątkowo ciężką przeprawę. W pięciu poprzednich potyczkach z Molde FK legioniści ani razu nie zaznali smaku zwycięstwa. Dwa remisy i trzy porażki - bilans starć nie wyglądał dobrze. 

Sensacyjny ruch ws. Krzysztofa Piątka. Turcy ogłaszają, "transfer roku"

Ryoya Moroshita zeruje straty. Legia wraca do gry o ćwierćfinał LKE

Pierwsze 10 minut to absolutna dominacja Legii. Rywale przetrwali jednak nawałnicę i stopniowo odzyskali kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. W bramce gospodarzy czujności nie tracił jednak Kacper Tobiasz, który znalazł się w wyjściowej jedenastce zamiast Vladana Kovaczevicia.

Gospodarze byli krok od objęcia prowadzenia w 20. minucie. Groźny strzał głową oddał wówczas Rafał Augustyniak. Futbolówka trafiła w słupek, a po dobitce Marca Guala poszybowała w trybuny. 

Niespełna kwadrans później piłka znalazła się w bramce Legii. Sytuację sam na sam z polskim golkiperem wykorzystał Fredrik Gulbrandsen. Gol nie został jednak uznany, ponieważ arbiter dopatrzył się w tej akcji pozycji spalonej. 

Odpowiedź warszawian okazała się zabójcza. Świetną akcję na prawym skrzydle dokładnym zagraniem wykończył Paweł Wszołek, z czego skrzętnie skorzystał Ryoya Morishita. Japończyk przystawił tylko nogę i z metra skierował piłkę do siatki. 

W tym momencie rezultat dwumeczu został wyrównany. Od 0:3 do 3:3! Przewaga psychologiczna była zatem po stronie legionistów. Nie mogli postawić na inny scenariusz niż pójście za ciosem w poszukiwaniu okazji do decydującego uderzenia.    

Tymczasem bliżsi szczęścia jeszcze przed przerwą byli goście. Po raz kolejny niebezpiecznie uderzał Gulbrandsen. Tobiasz skuteczną interwencją zapobiegł jednak utracie bramki.           

Na drugą połowę zespół Goncalo Feio wyszedł bez animuszu. Oddał inicjatywę rywalom, czyhając na kontrę. Zachowawczy futbol szybko mógł się zemścić, piłkarze Molde nie potrzebowali zachęty do gry ofensywnej i czynili w polu karnym Legii sporo chaosu. 

Nadal dobry poziom w bramce trzymał Tobiasz. Nie zdeprymowała go sytuacja, w której jeden z rywali rozbił mu nos. Gra została przerwana, ale po interwencji medyków zawodnik kontynuował spotkanie.  

Lepsze wrażenia sprawiała w tej części gry drużyna z Norwegii, jednak to ona znalazła się w tarapatach w samej końcówce. Była 89. minuta gry, gdy oko w oko z Jacobem Kalstroemem stanął Kacper Chodyna. Miał piłkę meczową na nodze, ale zawiódł w momencie najwyższej próby. Górą z tego pojedynku wyszedł bramkarz Molde.

O losach awansu musiała rozstrzygnąć dogrywka. W niej drugie żółte kartki, a w konsekwencji czerwone, zobaczyli Kristian Eriksen i Artur Jędrzejczyk (już na ławce rezerwowych). Bohaterem tej fazy gry okazał się Gual, obchodzący akurat 29. urodziny. W 108.minucie nie uderzył perfekcyjnie, ale fatalny błąd Kalstroema sprawił, że piłka trafiła do siatki. 

Legia melduje się w ćwierćfinale Ligi Konferencji, a o półfinał stoczy batalię z londyńską Chelsea!