Przełamanie w Ekstraklasie. Cztery ciosy i czerwona kartka. Widzew w letargu
Widzew Łódź przegrał 1:3 z Koroną Kielce w ostatnim niedzielnym meczu Ekstraklasy. Goście już do przerwy prowadzili dwiema bramkami. Po zmianie stron oba zespoły trafiły do siatki jeszcze po razie, a wkrótce potem gospodarze musieli bronić się w osłabieniu po czerwonej kartce dla Diona Gallapeniego. RTS dryfuje w tabeli tylko punkt od strefy spadkowej.

Trener łodzian Igor Jovicević zadebiutował w Ekstraklasie w połowie października. Premierę miał udaną, jego zespół wygrał z Radomiakiem 3:2. Ale potem przyszły trzy ligowe mecze bez zwycięstwa. Jeden ugrany punkt, bramki 2-6.
Przełamanie miało nastąpić w starciu z Koroną. Tyle że kielczanie... liczyli dokładnie na to samo. W lidze nie sięgnęli po pełną pulę w pięciu poprzednich potyczkach.
Widzew - Korona. RTS miał być wielki, ale to jeszcze nie teraz. Kielecka ofensywa nie do zatrzymania
Jeszcze przed wygranym debiutem Jovicević zapewniał, że chce przywrócić Widzewowi lata świetności. Nie sprecyzował tylko w jakiej perspektywie czasowej. Wszystko wskazuje na to, że nie stanie się to bieżącym sezonie.
W pierwszym kwadransie lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. Kapitalny strzał Mariusza Fornalczyka z kunsztem wybronił jednak Xavier Dziekoński. Dla widzewiaków były to jednak miłe złego początki.
W 17. minucie Korona objęła prowadzenie. Idealnie z bocznego sektora dograł Stjepan Davidović, a stojącemu tuż przed linią bramkową Antoninowi wystarczyło tylko dołożyć prosto nogę. Dopełnił formalności i było 0:1.
Łodzianie rzucili się do odrobienia strat i momentami byli naprawdę groźni, tyle że... jeszcze przed przerwą zrobiło się 0:2. Tym razem centrę Nono sfinalizował Kostas Sotiriou. Uderzył głową, będąc tyłem do bramki, zupełnie zaskakując Veljko Ilicia.
Utrata drugiego gola wyraźnie rozsierdziła Fornalczyka. Huknął przykładnie dwukrotnie i za każdym razem był bliski powodzenia. Najpierw jednak kolejną paradą popisał się Dziekoński, a wkrótce potem futbolówka zatrzymała się na poprzeczce.
W drugiej odsłonie Widzew nie był w stanie oszukać przeznaczenia. Nie szkodzi, że krótko po wznowieniu gry padła bramka kontaktowa. Mocno fartowne trafienie zaliczył Juljan Shehu, w dodatku po rozegraniu kornera, który został niesłusznie przyznany.
Korona była też przez chwilę w opałach, gdy piłka trafiła w poprzeczkę po strzale Sebastiana Bergiera. Nie minęła jednak godzina gry, a bramkarz gospodarzy po raz trzeci tego dnia wyciągał futbolówkę z siatki. Davidović przytomnie dobił uderzenie Wiktora Długosza i zrobiło się 1:3.
Od tego momentu doping dla Widzewa właściwie zamarł. Zamiast tego pojawiły się na trybunach wyrazy dezaprobaty. A kiedy w 69. minucie z boiska z czerwoną kartą wyleciał Dion Gallapeni, stało się jasne, że RTS nie ugra w tym spotkaniu nawet punktu.













