Bramka Czerkawskiego, bójka Oliwy
Mariusz Czerkawski zdobył gola, a jego New York Islanders pokonali w Phoenix tamtejszych Coyotes 5:2 meczu ligi NHL. To pierwsze wyjazdowe zwycięstwo nowojorczyków nad "Kojotami" w historii.

Swój wkład w zwycięstwo miał Mariusz Czerkawski, który w 10. minucie trzeciej tercji zdobył bramkę na 4:2. Sukces gości jest tym cenniejszy, że po pierwszej tercji Coyotes prowadzili 2:0.
Hokeiści Calgary Flames pokonali we własnej hali Anaheim Mighty Ducks 2:1. Przed meczem statystyki przemawiały zdecydowanie za gospodarzami. Anaheim w tym sezonie wygrało zaledwie 6 z 28 meczów wyjazdowych. W obu dotychczasowych spotkaniach między tymi zespołami w bieżącym sezonie górą zdecydowanie było Calgary.
Pierwszym wartym odnotowania zdarzeniem była bójka Krzysztofa Oliwy z Burnettem. Polski "Enforcer" rozwiązał problem w kilka sekund, posyłając przeciwnika na lód. Oczywiście, sędziowie wymierzyli obu zawodnikom po 5 min kary. Zresztą cały mecz stał pod znakiem kar wymierzanych wyjątkowo chętnie przez arbitrów. I to właśnie bramki strzelone w okresach przewagi zdecydowały o losach spotkania. Najpierw pięciokrotnie na ławkę kar wędrowali zawodnicy Anaheim. W trakcie jednej z nich, Lombardi popisał się pięknym strzałem z dystansu w górne okienko bramki Giguerre'a. Inna sprawa, że bramkarz Mighty Ducks nieco spóźnił się z interwencją, zasłonięty przez własnych obrońców. Anaheim ani myślało łatwo dać za wygraną i jeszcze w trakcie pierwszej tercji Mikka Kiprusoff pokazał kilkakrotnie klasę, ratując zespół Calgary Flames od utraty bramki.
Druga bramka dla "Płomieni" padła również w okresie gry w przewadze, gdy dwóch "Kaczorów" wylądowało jednocześnie na ławce kar. Conroy, będący niekwestionowanym liderem asyst kanadyjskiego zespołu dojrzał na korzystnej pozycji Jarome Iginlę, który bez przyjęcia uderzył natychmiast, podwyższając wynik na 2:0 w 25 min. Od tego momentu role w meczu się odmieniły, i to zawodnicy Flames zaczęli wędrować na ławkę kar. Już podczas pierwszej z kar miała miejsca bardzo groźna sytuacja. Rucchin mocno uderzył na bramkę Kiprusoffa, krążek odbił się od obu słupków i wyszedł w pole, a gra potoczyła się dalej. Dopiero po paru minutach wykorzystując chwilową przerwę, przejrzano zapis magnetowidowy z kamery umieszczonej nad bramką Calgary, i wówczas okazało się, że krążek odbił się od wewnętrznej części bramki. W tej sytuacji przyznano trafienie dla Mighty Ducks.
Anaheim nadal przeważało, spychając w okresach przewagi liczebnej przeciwnika do desperackiej obrony. Trzeba nadmienić, że ataki pozycyjne Mighty Ducks były o wiele groźniejsze i lepiej zorganizowane niż Flames, a tylko doskonałej dyspozycji fińskiego bramkarza Calgary może zawdzięczać utrzymanie korzystnego rezultatu.
Trzecia tercja była najmniej ciekawa. Większość akcji rozbijana była przez obie strony w neutralnej części lodowiska, a wszelkie strzały wyłapywane przez obu bramkarzy, którzy okazali się najlepszymi zawodnikami swoich zespołów.
Krzysztof Oliwa poza walką w 3. minucie zaliczył swój występ bardzo symbolicznie, przebywając na lodowisku w ciągu całego meczu zaledwie 53 sekundy, biorąc udział tylko w trzech zmianach w pierwszej tercji spotkania.
Janusz Kalaczynski, Calgary
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje