Głośno o Polaku na drugim końcu świata. Walczył w 55-tysięcznej arenie, finał o krok
Ciekawy poranek mieli dziś polscy kibice mieszanych sztuk walki. Jeden z najważniejszych pojedynków w karierze stoczył w Japonii Marek Samociuk. Nasz rodak w 55-tysięcznym Tokyo Dome mierzył się z Danielem Jamesem. Stawka? Półfinał RIZIN Grand Prix w wadze ciężkiej. 28-latka czekało wymagające wyzwanie. Dodatkowo jego przeciwnik przekroczył limit królewskiej kategorii na oficjalnym ważeniu, wobec czego został ukarany. 4 maja zwycięzcę wytypowali dopiero sędziowie.

Marek Samociuk przeżywa właśnie najlepsze chwile w karierze. 28-latek wreszcie odzyskał właściwy rytm pod egidą KSW, ponieważ trzy ostatnie pojedynki kończyły się jego zwycięstwami. Ostatni raz przed polską publicznością pokazał się nieco ponad dwa miesiące temu w Gorzowie Wielkopolskim, gdy na pełnym dystansie pokonał Filipa Stawowego.
Zaledwie kilka tygodni po wspomnianej wiktorii fighter otrzymał propozycję nie do odrzucenia związaną z wylotem na kontynent azjatycki. Chodziło o udział w RIZIN Grand Prix w królewskiej kategorii wagowej. Czasu do namysłu nie było sporo, 28-latek bez zastanowienia podjął jednak wyzwanie. Sportowiec od samego początku pozytywnie się nakręcał. Nie dało się zresztą inaczej, skoro galę zaplanowano w legendarnym Tokyo Dome mogącym pomieścić nawet 55-tysięcy kibiców.
Pewne zwycięstwo Marka Samociuka w Japonii. Jest w półfinale Grand Prix wagi ciężkiej
"Jestem podekscytowany tym wszystkim, ale szczerze mówiąc, chociaż bardzo się tym jaram, to nie do końca jeszcze do mnie dociera. Chyba dopiero na miejscu, już w Tokio, zrozumiem, jak duże jest to wydarzenie" - mówił w rozmowie z portalem "mmarocks.pl". W ćwierćfinałowej konfrontacji zmierzył się on z Danielem Jamesem. Oponent niemiło zaskoczył Polaka oraz organizatorów dzień wcześniej, nie mieszcząc się w limicie wagowym. Kara? Odjęcie punktów na kartach sędziowskich.
I finalnie okazała się ona kluczowa, ponieważ kibice nie byli świadkami nokautu. Nasz rodak zdecydowanie lepiej spisywał się w parterze, obalając Amerykanina w każdej rundzie, a następnie kontrolując go z góry. To w połączeniu z wcześniejszą karą dla sportowca zza oceanu spowodowało triumf 28-latka jednogłośną decyzją sędziowską. Fighter z Białej Podlaskiej ma podwójne powody do radości. Polak triumfował przed licznie zgromadzoną publicznością. Poza tym w lipcu powalczy o awans do wielkiego finału Grand Prix. "Jego rywalem będzie Mikio Ueda bądź Shoma Shibisai" - poinformował portal "MMA.pl".
Zobacz również:











