Sesję popołudniową w pierwszym dniu mistrzostw Polski otworzyła niby rywalizacja panów w skoku o tyczce, ale zanim do gry weszli Robert Sobera i Piotr Lisek, na bieżni pojawiły się już sprinterki. I to dopiero było mocne otwarcie: o dwa miejsca dające awans do finału rywalizowały bowiem aż cztery reprezentantki Polski: Natalia Kaczmarek, Iga Baumgart-Witan, Alicja Wrona-Kutrzepa i Anna Kiełbasińska. Było jasne, że Kaczmarek, mistrzyni Europy, pobiegnie spokojnie, kontrolując sytuację, a jej awans nie będzie zagrożony. Ważniejsze rzeczy miały dziać się za jej plecami. Z jednej strony Anna Kiełbasińska - wracająca do rywalizacji po 11 miesiącach przerwy, mająca olbrzymie problemy zdrowotne. Sama zdecydowała się na uszkodzenie nerwu w okolicach pięty i ścięgna Achillesa, by nie czuć bólu, który torpedował jej sportowe zdolności. Po to, by w Bydgoszczy powalczyć jeszcze o możliwość startu na igrzyskach w Pekinie, gdzie - w formie - byłaby ogromnym wsparciem dla sztafety. Wreszcie mająca też problemy zdrowotne Baumgart-Witan, niezadowolona po swoim ostatnim biegu w finale sztafet w Rzymie. No i Wrona-Kutrzepa, która marzy o tym, by zastąpić te doświadczone reprezentantki. Dramat Anny Kiełbasińskiej, nie pobiegnie w finale MP. Koniec marzeń o igrzyskach w Paryżu Kaczmarek była poza wszelką konkurencją, ale mocno zaczęła też Baumgart-Witan. Kiełbasińska nie biegła zaś tak szybko jak zwykle, a gdy zaczęła się ostatnia prosta, wszystko stało się już jasne. 24-letnia zawodniczka zwolniła, stanęła, później usiadła już poza bieżnią. Rozpłakała się. - Wierzyłam, że mogę dobrze pobiec. W poniedziałek miałam trening łamanych 400 metrów i z nogą było OK. Dzisiaj po 200. metrze zaczęłam mocno ją czuć, każdy krok był na "słowo honoru". Mentalnie jestem wykończona tą ośmiomiesięczną drogą - mówiła potem Kiełbasińska w TVP Sport. Bieg wygrała Kaczmarek (51.97 s), z drugiego miejsca do finału awansowała Wrona-Kutrzepa (52.30). Baumgart-Witan (52.56) musiała czekać na wyniki i czasy pozostałych wyścigów eliminacyjnych. W drugiej serii bezpośredni awans wywalczyły: Marika Popowicz-Drapała (51.88 s - nowy rekord życiowy) i Aleksandra Formella (52.48 s), a na "gorącym krześle", obok Baumgart-Witan, usiadła Anna Pałys (52.65 s). Największe emocje wywołał jednak trzeci bieg, w którym walkę o zwycięstwo toczyły na ostatniej prostej Justyna Święty-Ersetic i rewelacja ME w naszej sztafecie Kinga Gacka. Ta ostatnia jednak osłabła, zza pleców nagle pojawiła się Anastazja Kuś, która w maju skończyła 17 lat. Finiszowała tuż za plecami Święty-Ersetic (52.23), zawodniczki starszej o ponad 14 lat. Czas Kuś - 52.26 s - to życiówka pobita o 74 setne, nowy rekord Polski do lat 18. A Gacka do finału nie awansowała, czwarte miejsce jej to uniemożliwiło. Awansowała z czasem trzecia Karolina Łozowska (52.40 s). Podobnie zresztą jak Baumgart-Witan.