Piotr Lisek dostał zgodę PZLA. W nowej rzeczywistości. Kobieta wchodzi do gry
Ogłoszone w środę rozstanie, po 10 latach wspólnej pracy, Piotra Liska z trenerem Marcinem Szczepańskim to jedno z głośniejszych wydarzeń trenerskich w polskiej lekkiej atletyce. Nasz pięciokrotny medalista mistrzostw świata sam przyznaje, że na razie musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co łatwe nie będzie. Dostał już zgodę PZLA, by na razie prowadziła go kobieta. Prywatnie najbliższa jemu osoba.

Współpraca Piotra Liska z Marcinem Szczepańskim trwała 10 lat - najlepszy polski skoczek w XXI wieku od 2015 roku zdobył pięć medali mistrzostw świata, wszystkie jednak do 2019 roku. Pięć krążków było też w mistrzostwach Europy, wszystkie pod dachem, ale tylko jeden z nich stosunkowo niedawno - w Stambule dwa lata temu.
Ten rok nie przyniósł jakiegoś większego przełomu - w hali było kiepsko, w sezonie letnim jest stabilnie, ale wciąż bez wysokiego skakania. 32-letni zawodnik niemal w każdych zawodach atakuje 5.82 m, czyli wysokość kwalifikacyjną do mistrzostw świata w Tokio. I choć jest blisko, a nawet bardzo blisko, wciąż się nie udaje.
Tyle że startu w Japonii we wrześniu i tak może być pewny. A to za sprawą wysokiej pozycji w rankingu World Athletics.
Piotr Lisek bez trenera. Nagłe ogłoszenia po tygodniach pełnych tajemnic
Środowa decyzja o zakończeniu współpracy między Liskiem i Szczepańskim wywołała spore poruszenie, choć już od dłuższego czasu w środowisku było głośno, że to nastąpi. I w końcu ten moment oficjalnie nastąpił, w mediach społecznościowych ogłosił go zawodnik. I wnioskować można, że była to decyzja Szczepańskiego, skoro Lisek "przyjął ją z dużymi emocjami". Pisał też, że "rozwiązania zaproponowane przez trenera" nie szły wraz z jego oczekiwaniami.

Dziś wielokrotny mistrz Polski wciąż jest w kropce, szuka dla siebie nowej drogi. "Muszę odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a ta, w której się znalazłem, jest w powijakach. Nie za bardzo wiem, co powiedzieć, pewne sprawy muszą się ułożyć. I tu chyba kropkę postawię - zaznaczył.
O tym, że na linii Lisek - Szczepański coś nie funkcjonuje, było wiadomo już od kilku tygodni. Zawodnik potwierdza:
- Ta akcja, fuzja, czy jak to określić, trwa już od jakiegoś czasu. To nie tak, że w środę dałem ogłoszenia, a we wtorek wszystko się zadziało. To nie są łatwe sprawy, dużo emocji jest w to wplątane. Jeśli chodzi o moją postawę jako sportowca, to staram się wyciągać jakiekolwiek, jeśli w ogóle są, możliwe korzyści - opowiada.
Dawniej w grupie Szczepańskiego Lisek był największą gwiazdą, od mniej więcej dwóch lat jest nią jednak Emanuil Karalis - halowy mistrz Europy z Apeldoorn i brązowy medalista olimpijski. Regularnie już skaczący sześć metrów i więcej. Obaj sportowcy się wspierali, poklepywali, ale czy da się jednocześnie prowadzić dwóch profesjonalistów na tym poziomie?
Da się, to jest ciężkie, ale tak przez kilka lat było, pracowaliśmy z Manolo i młodszą grupą, trenowaliśmy pozytywnie. Nie widzę żadnych minusów tej współpracy, wszyscy szliśmy do przodu.
Oko żony zawieszone na osobie mistrza Polski. Aleksandra Lisek przejmuje opiekę nad mężem
Co więc dalej? Lisek przyznaje, że nie zamyka się na żadną współpracę z trenerami zagranicznymi lub krajowymi. Mówi, że "to się jeszcze okaże".
Na razie trafia jednak pod skrzydła... żony! To Aleksandra Lisek, kiedyś mistrzyni Polski w tej konkurencji (pod nazwiskiem Wiśnik). - Dziękuję PZLA, że nie zamknął się na żadne rozwiązania, także i te, które są "ciekawe". Myślę, że na razie będzie mi pomagać małżonka, bo tak wychodzi, że jest dobrym szkoleniowcem. Ma dobre oko, i przez ostatnie 10 lat, ale i te lata swojej kariery. Wierzę, że będzie w stanie mi pomóc
W sobotę Piotr Lisek wystąpi w Memoriale Czesława Cybulskiego w Poznaniu - to tu, rok temu, po raz ostatni skoczył 5.82 m.
