Taki "strzał", że ochraniacz na zęby wyleciał. Wkurzony Polak ruszył, zwrot akcji w finale
Czwartek był ostatnim dniem finałowych zawodów Pucharu Świata - na ringu w Greater Noida w Indiach pojawiło się dwoje reprezentantów Polski. Agata Kaczmarska swoją walkę o złoto wygrała, mimo że pierwszą rundę przegrała z rywalką 0:5. A później 0:5 swój finał przegrywał także Michał Jarliński - Uzbek Jawochir Abdurachimow mocno go obijał. I nagle nastąpił zwrot, to Polak przez kolejne trzy minuty nadawał ton, wszyscy sędziowie postawili na niego na swoich kartach. Był idealny remis, o złocie zdecydowały ostatnie trzy minuty.

Dwa finały Pawła Bracha, wygrany w Warszawie i przegrany w Foz du Iguacu, trzy inne w memoriale Feliksa Stamma polskich pięściarzy - to dorobek męskiej części seniorskiej kadry w tym roku. W przeciwieństwie do kobiecej części kadry, z Liverpoolu panowie wrócili bez podium. Choć Brach i objawienie tego sezonu, Adam Tutak, bili się o strefę medalową, przegrali swoje walki.
Obaj przylecieli też do Indii, na ostatnią w tym sezonie rywalizację w Pucharze Świata. Do miasta Greater Noida, na północy tego kraju. Tutak dotarł do półfinału, Brach przegrał swoją walkę w 1/4 finału, podobnie jak Jakub Słomiński. Tyle że to Michał Jarliński dostąpił zaszczytu walki o złoto. I to w jakim stylu! W środę pokonał w półfinale 4:1 Hindusa Sumita Kundu, przed jego publicznością.
W czwartek rywalem Polaka w finale był młody Uzbek Jawochir Abdurachimow. Jarliński mógł ruszyć do boju natchniony tym, że 45 minut wcześniej po złoto sięgnęła Agata Kaczmarska. Mimo że pierwszą rundę przegrała, zdaniem sędziów, z Pooją Rani z Indii aż 0:5. Udowodniła, że w boksie nie ma rzeczy niemożliwych.
Michał Jarliński w finale Pucharu Świata w Indiach. Rywal z kraju mistrzów świata i mistrzów olimpijskich
W męskim boksie Uzbekistan pełni dziś mniej więcej taką rolę, jaką dawniej pełniła Kuba. To z wyspy pochodzili najlepsi amatorzy w historii, z Felixem Savonem czy Julio Cesarem La Cruzem na czele.
Rok temu w Paryżu pięściarze z tego azjatyckiego kraju zdobyli pięć z siedmiu złotych medali olimpijskich, w tym roku w Liverpoolu triumfowali w sześciu z 10 kategorii. A cztery pozostałe tytuły zgarnęli Kazachowie.

I nawet jeśli Jawochir Abdurachimow ma dopiero 21 lat i niewielkie doświadczenie w seniorskim boksie, to i tak... był faworytem. Można bowiem założyć, że skoro Uzbekistan wysyła kogoś na prestiżowe zawody w Pucharze Świata, to nie będzie to osoba przypadkowa. A skoro pokonał już w Greater Noida Kazacha, a później rozstawionego z "1" Ukraińca, to znaczy, że boksować potrafi.
I to szczupły Uzbek ruszył do przodu. Imponował szybkością, mocno obijał naszego reprezentanta. Jarliński stracił nawet ochraniacz na zęby, później jeszcze usiadł na tyłku, choć nie został wyliczony. Można się było zastanawiać, czy któryś z arbitrów nie pokusi się nawet o 10:8 dla Uzbeka. Skończyło się na pięciokrotnym 10:9, jak najbardziej sprawiedliwie.
Jak to podziałało na Polaka? Nie poddał się, druga runda była fascynująca. To Jarliński idealnie kontrował, raz za razem trafiał. Aż trudno było uwierzyć w taki zwrot, niemniej walka zaczęła kształtować się fenomenalnie. U wszystkich arbitrów Polak wygrał 10:9, u wszystkich był więc remis 19:19.
Decydowały ostatnie trzy minuty, a w nich Uzbek już tak nie szarżował. Choć to on starał się przejmować inicjatywę, a z naszego boksera jakby za mocno ubywały siły. Miał też problem, prawa ręka tylko statystowała, nie uderzał nią, musiał w którymś momencie doznać kontuzji.
I to niestety przesądziło, ten brak czystych, widocznych ciosów, które dały Jarlińskiemu przewagę w drugiej rundzie. Abdurachimow w końcówce trafił kilka razy lewą, był pewny swego.
I to Uzbek wygrał finał, niejednogłośną decyzją sędziów.












