Skandal w walce Polaka o finał. Grzegorz Proksa nie wytrzymał. Dyskwalifikacja
W środę i dziś aż cztery polskie pięściarki wywalczyły przepustki do finałowych walk w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Panowie mieli tylko jedną taką szansę: Mateusz Urban w kategorii 75 kg. Polak miał o tyle utrudnione zadanie, że walczył z Węgrem Levente Gemesem, jemu sprzyjała publiczność. A później okazało się, że i czeski sędzia Zdenek Pliva. Polak wygrał pierwszą rundę 4:1, w drugiej dwukrotnie wypadł mu z buzi ochraniacz. Dostał karny punkt, co nie przekreślało jego szans na awans. Czech zakończył pojedynek na 95 s przed ostatnim gongiem. Trener kadry Grzegorz Proksa nie wytrzymał.

Młodzieżowe mistrzostwa Europy w Budapeszcie miały wreszcie udowodnić, w którym kierunku podąża polski boks. W dziewięciu edycjach tej imprezy zdecydowanie górą były panie, one seryjnie przywoziły jakieś medale. Aż 12 razy walczyły w finałach, sześć z nich wygrały. Niektóre z mistrzyń, choćby Julia Szeremeta (złota dwa lata temu w Budvie) czy Agata Kaczmarska (złoto w 2018 roku w Targu Jiu) dziś brylują także na ringach seniorskich, a przecież ta pierwsza wciąż przecież jest "młodzieżówką".
W Budapeszcie panie wywalczyły siedem medali, cztery wystąpią w sobotnich finałach.
A panowie dotąd wywalczyli tylko trzy brązowe krążki: Paweł Brach i Mateusz Bereźnicki w Roseto degli Abruzzi (2021) i Cezary Znamiec rok temu w Sofii. Liczyliśmy na przełom. I to, że z ośmioosobowego grona ktoś wreszcie pokusi się o finał.
Dziś była taka szansa - za sprawą Mateusza Urbana. Polak prowadził, a walka skończyła się w atmosferze skandalu.
Zaskakujący finał walki Mateusza Urbana o finał mistrzostw Europy. W połowie trzeciej rundy
Do męskiej rywalizacji zgłosiło się aż 175 bokserów, niemal dwa razy więcej niż w zmaganiach pań. Polacy wielkiej furory nie zrobili, ale też trochę mieli pecha przy werdyktach. Szczęście dopisywało za to Mateuszowi Urbanowi, już walkę w 1/8 finału z Ukraińcem Dzamalem Kulijewem miał szalenie wyrównaną. I wygrał ją 3:2. Później zaś pokonał Rumuna Alexandra Buleu, dziś walczył o miejsce w finale.
Rywalem był Węgier Levente Gemes, 20-latek, który trzy lata temu został wicemistrzem świata juniorów w Hiszpanii. Często walczący, na pewno mógł liczyć na wsparcie kibiców. I takie było.
Tyle że Polak, prezentujący się z podbitym lewym okiem, w pierwszej rundzie walczył świetnie. Posyłał kombinacje, ładne podbródkowe, a narożnik zachęcał go do utrzymania takiego tempa. - Seria ciosów - słychać tylko było w końcówce.

Pierwszą rundę Polak wygrał 4:1, choć powinien 5:0. Był bowiem wyraźnie lepszy. A po chwili przerwy jakby trochę stracić szybkość, to Węgier częściej zaczął zadawać ciosy. Jakby tego było mało, w połowie rundy Urbanowi wypadł ochraniacz na zęby. Czeski sędzia Zdenek Pliva odesłał Polaka do narożnika, tam Mateusz dostał nowy. Ale za minutę sytuacja się powtórzyła, to już zirytowało arbitra. I tym razem dał ostrzeżenie, co skutkowało punktem karnym.
Tę rundę Gemes wygrał 5:0, a że jeszcze Urbanowi odjęto punkt, to i na wszystkich kartach było albo 20:17 (raz) albo 19:18 (cztery razy) na korzyść Węgra.
To jednak nie przekreślało szans Polaka, jakby wygrał ostatnie starcie, to trzej czy czterej sędziowie - przy remisie - mogli wskazać na niego. Nie miał przewagi, ale też nie był w opałach. I na mniej niż półtorej minuty przed końcem Węgier raz przymierzył w głowę Polaka, ochraniacz na zęby znów spadł na ring. Polak się schylił, chciał go podnieść, dostał dwa kolejne ciosy w głowę. Czech odsunął Urbana, a za moment pokazał, że kończy walkę.
Do trenera głównego polskiej kadry Grzegorza Proksy dotarło to po chwili. Coś zaczął wołać do Plivy, ten się za chwilę odwrócił plecami. Nasz były zawodowy pięściarz uderzył pięścią w ring, miał dość.

Ostatnia medalowa szansa została pogrzebana. Po dyskwalifikacji w trzeciej rundzie.
Być może będzie trzeba poczekać, aż w tej kategorii wiekowej zacznie walczyć Fabian Urbański, nasz mistrz Europy juniorów.













