Przed czternastoma miesiącami Mormeck nie potrafił wytrzymać nieustannych ataków Jamajczyka, przegrywając przez nokaut w 10 rundzie, ale w pojedynku rewanżowym sztuka mu się udała. Po pojedynku, który musiał zadowolić ponad 4000 kibiców w podparyskim Vallois-Perret, Mormeck odzyskał tytuły WBC oraz WBA pokonując na punkty (116-113, 114-112 oraz 115-113) Bella. "Zamierzam już wkrótce, jak Evander Holyfield w 1988 roku mieć komplet mistrzowskich pasów. Nikt nie stanie mi na przeszkodzie" - powiedział czarnoskóry Mormeck. Miejmy nadzieję, że walkę dwóch bezwzględnie najlepszych pięściarzy w kategorii do 200 funtów oglądał Krzysztof "Diablo" Włodarczyk, bo to on jest posiadaczem brakującego Mormeckowi do kolekcji pasa... "Diablo" będzie miał co robić bo obaj pięściarze, którzy wystąpili w sobotę na ringu w hali Marcela Cerdana to absolutna ekstraklasa wagi cruserweight. Ich pierwsza walka kandydowała długo do miana pojedynku 2006 roku, a rewanż, choć może nie tak dramatyczny pokazał klasę obu zawodników. "Mormeck jest wspaniałym pięściarzem, ale jestem jeszcze lepszy" - powiedział francuskiej telewizji Bell. Mormeck był jeszcze bardziej zdecydowany w swoich wypowiedziach, twierdząc, że jeśli tym razem nie wygra, to kończy karierę. Sobotnia walka, podobnie jak pierwszy pojedynek tych bokserów zaczęła się pod dyktando szybszego i potrafiącego omijać gardę Jamajczyka pretendenta do tytułu. Bell, który zapowiadał, że w tej walce jest gotów "oddać życie za zwycięstwo", koncentrował się bardziej na nieprzepisowych uderzeniach (trafienia po gongu w drugiej i trzeciej rundzie, uderzenie poniżej pasa w połowie trzeciego starcia), ale przy okazji po raz kolejny udowodnił, że potrafi przyjąć i... jeszcze mocniej oddać. W trzecim starciu dostał potężny cios podbródkowy od Mormecka, ale nawet kiedy został sekundy potem rzucony na liny, oddał Francuzowi trzema sierpowymi w głowę. Bellowi udało się nawet zrobić to co zamierzał - wciągnąć Mormecka w bijatykę - już na początku czwartego starcia, kiedy przez 30 sekund okładał trafionego w żebra rywala, ale Mormeck i tak potrafił wygrać tę rundę silnymi ciosami na głowę Bella. O tym, że w tej walce nikt nie może być pewny swego świadczyła także piąta runda - potężny prawy Mormecka ląduje na szczęce Bella, który niby się zatacza, ale jak sprężyna kontratakuje ułamki sekund później trafiając Mormecka serią lewych prostych. Bell był w tej walce także na deskach, ale tym razem po ciosie poniżej pasa Francuza i bardziej na pokaz, co widownia natychmiast skwitowała głośnymi gwizdami. W odróżnieniu od pierwszej walki, Bell przegrał dziesiątą rundę, ale podobnie jak w tamtym pojedynku zachował więcej sił niż jego przeciwnik. Zmęczony Mormeck potrafił tym razem utrzymać wywalczoną wcześniej przewagę i fakt, że wygrał 7 z pierwszych 10 starć, kończąc walkę nie na deskach ringu, ale z jednogłośnym dla siebie werdyktem. " Musiałem zmienić taktykę, było trochę nerwówki, ale wygrałem" - powiedział po walce nowy mistrz świata WBC i WBA. "Teraz zamierzam bronić zdobytych tytułów bardziej zawzięcie niż przedtem i zdobywać następne" - zapowiedział Mormeck, którego promotorem jest Don King. Czy następny w kolejce będzie polski "Diablo", który zdobył tytuł IBF zabrany Bellowi bez walki, przy zielonym stoliku? Przemek Garczarczyk