Chyba nikt nie oczekiwał po tej walce wielkich emocji i nie ma się co dziwić, bo ani Lara, ani tym bardziej Trout nie słyną z ekscytujących stylów walki. Co więcej, Amerykanin wyszedł do ringu bez pomysłu, bo jeśli było nim punktowanie Kubańczyka i wymiana prawych prostych, to przegrał ten pojedynek na długo przed pierwszym gongiem. Obydwaj zadawali niewiele ciosów, ale Lara lepiej czuł dystans, poruszał się znacznie płynniej i trafiał ze zdecydowanie większą skutecznością. Zagubiony Trout nie potrafił nic zmienić w swoim boksie i oddawał kolejne rundy, a znudzeni kibice przez cały czas gwizdali, okazując w ten sposób swoje niezadowolenie. Wygrywający tę walkę Lara nie zamierzał jednak nic zmieniać, a jego przeciwnik - nawet jeśli chciał - to zwyczajnie nie potrafił tego zrobić. W jedenastej rundzie Lara perfekcyjnie skontrował Trouta lewym krzyżowym i Austin ciężko upadł na deski, robiąc przy tym niepełny szpagat. Wstał i podjął walkę, ale był mocno zamroczony i przetrwał do gongu tylko dlatego, że Kubańczyk nie chciał ryzykować i wykańczać go za wszelką cenę. W ostatniej odsłonie nie wydarzyło się nic godnego uwagi i kolejny kubański uciekinier zdobył tytuł mistrza świata w zawodowym boksie.