Decydowały się losy polskiego medalu tuż po walce Szeremety. Trener Dylak musiał wracać
Kobieca reprezentacja Polski ruszyła do Budapesztu z ogromnymi aspiracjami, celem kadry trenera Tomasza Dylaka na pewno było poprawienie zdobyczy medalowych z zeszłego roku, tam panie zdobyły cztery krążki. W Budapeszcie pewnych było już sześć, po tym jak swoją walkę skończyła Julia Szeremeta. A przecież o najlepszą czwórkę walczyła też Barbara Marcinkowska, jedna z liderek kadry, triumfatorka Pucharu Świata w Brazylii, zeszłoroczna brązowa medalistka ME U-23. Włoszka Chiara Saraiello szybko znalazła się w trudnej sytuacji.

Polski boks kobiecy rośnie w siłę - to widać wyraźnie od co najmniej dwóch sezonów. Zawodniczki, które kiedyś odnosiły sukcesy w grupach juniorskich, teraz przekładają je na zmagania młodzieżowe albo seniorskie. Jak Barbara Marcinkowska, która przecież była wicemistrzynią świata juniorek w pandemicznych mistrzostwach w Kielcach cztery lata temu, rok temu z Sofii przywiozła brąz młodzieżowych mistrzostw kontynentu.
Ten sezon zaczął się jednak dla niej wyjątkowo - od triumfu w Pucharze Świata w Brazylii, co nie udało się tam przecież Julii Szeremecie czy Anecie Rygielskiej. Mistrzostwa globu w Liverpoolu poszły po jej myśli, choć sama walka z Angielką Chantelle Reid była dość dziwna. Dwóch sędziów punktowało wszystkie rundy dla naszej zawodniczki, trzech pozostałych: wszystkie dla rywalki. Reid zdobyła później brąz.
Marcinkowskiej zostały więc na koniec jeszcze mistrzostwa Europy U-23, jest jedną z gwiazd naszej drużyny. Osiągnięcie z Sofii już powtórzyła, teraz czas na kolejny krok.
Mistrzostwa Europy U-23 w boksie. Barbara Marcinkowska walczyła o półfinał. Włoszka od początku w opałach
Do rywalizacji w kategorii 70 kg zgłosiło się dziewięć zawodniczek, Polka od razu znalazła się w ćwierćfinale. Dziś walczyła z Włoszką Chiarą Saraiello o pewny medal, była zdecydowaną faworytką.
Marcinkowska często bywa w ringu znacznie wyższa od rywalek, ciosy musi zadawać z góry. Tu też miała przewagę wzrostu, ale też i zasięgu. Włoszka ruszyła dość odważnie do przodu, ale gdy tylko nadziała się na kilka uderzeń lewą, od razu nabrała respektu. Choć nie bała się naszej mistrzyni z Foz do Iguacu, starała się odpowiadać. A że ma mniejsze umiejętności, to już inna sprawa.
Marcinkowska starała się walczyć z dystansu. Narożnik podpowiadał tylko, by nie dała się trafić. Pierwszą rundę wygrała pewnie 10:9, zdecydowanie oddawało to przebieg walki.
Już do końca nie było tu większych emocji. Cały czas było słychać trenerów Polki, udzielających wskazówek, ale i podających czas do końca rundy. Barbara miała wszystko pod kontrolą, ale boks to boks: tu sekunda dekoncentracji wszystko może zmienić. Marcinkowska zachowała ją do końca, u wszystkich arbitrów wygrała dwie pozostałe rundy po 10:9. A całe starcie - 5:0.
I jako siódma Polka wystąpi w półfinale, ta sztuka nie udała się jedynie Kindze Krówce i Aleksandrze Cyrek. W dziewięciu poprzednich mistrzostwach Europy U-23 Biało-Czerwone wywalczyły sześć złotych medali. W Budapeszcie ten dorobek może zostać znacznie powiększony.
O finał Polka powalczy z Finką Vilmą-Riiną Kuusikko, która 5:0 pokonała Węgierkę Norę Komjathi.














