Szokujące kulisy rozstania w Lesznie. "Nie chce mi się wierzyć"
Informacja o odejściu Sławomira Kryjoma ze stanowiska dyrektora zarządzającego Fogo Unii Leszno spadła na kibiców jak grom z jasnego nieba. W środowisku huczy od plotek, a fani zastanawiają się, czy za tą decyzją stoi powracający do ścisłej władzy Józef Dworakowski. Głos w sprawie dla Interii Sport zabrał Jan Krzystyniak, który mieszka w cieniu stadionu im. Alfreda Smoczyka. Legenda polskiego żużla nie kryje zdumienia, ale też staje w obronie obecnego prezesa, wskazując na brutalne realia spółki akcyjnej.

W Lesznie ponownie zawrzało. Po awansie do PGE Ekstraligi klub przechodzi bolesną restrukturyzację, najpierw prezes, który musiał ze względu na ostatnie sprawy opuścić stanowisko, a teraz Sławomir Kryjom - człowiek orkiestra, który w ostatnich latach był twarzą parku maszyn "Byków". Decyzja jest tym bardziej zaskakująca, że nawet najlepiej poinformowane osoby w mieście zostały wzięte z zaskoczenia.
"Widzę ten czarny budynek z okna"
Jan Krzystyniak, były menedżer i żużlowy ekspert, przyznaje wprost, że to, co się stało, jest dla niego kompletną zagadką. Mimo że na co dzień obserwuje życie klubu z bliska, nie dochodziły do niego żadne sygnały o konflikcie na szczycie. - To mnie bardzo zaskoczyło. Ja widzę ten czarny budynek z własnego okna, ale nigdy oficjalnie nie słyszałem, by były problemy Józka ze Sławkiem Kryjomem - mówi nam Krzystyniak.
W przestrzeni pojawiły się rzekome plotki, że odejście spowodowane może być relacjami z Józefem Dworakowskim, charyzmatycznym udziałowcem, który znów mocniej chwycił za stery. Krzystyniak jednak wątpi w wersję o osobistej wendecie.
Nie chce mi się jednak wierzyć, że Józef Dworakowski objął fotel prezesa i powiedział Sławkowi, że dziękuje za współpracę. Tak naprawdę to ludzie spółki akcyjnej decydują, czy ktoś będzie jeździł, czy nie. To oni szukają pieniędzy, lub je wykładają - analizuje ekspert, podkreślając, że dyrektor sportowy rzadko ma decydujący głos przy stole z milionami. - Rozmowa o zasileniu Unii jest prowadzona między prezesem, a akcjonariuszami, bo to oni decydują o pieniądzach, a nie dyrektor sportowy.
Strzał w stopę? "Unia może stracić"
Niezależnie od powodów, odejście Kryjoma to potężny cios w sportowy pion klubu. Krzystyniak nie ma wątpliwości, że Unia traci fachowca, który potrafił wycisnąć z zespołu maksa, nawet gdy w składzie brakowało gwiazd.
- Zdziwiło mnie odejście Sławka, bo to człowiek, który umiał sterować drużyną. Mając taki skład też miał ułatwione zadanie, ale potrafił taktycznie to robić. Na tym poziomie leszczyńska Unia może trochę stracić - ostrzega były trener.
Wielki powrót po "trzaśnięciu drzwiami"?
Karuzela nazwisk ruszyła. W kontekście zastąpienia Kryjoma wymienia się przede wszystkim Rafała Dobruckiego, byłego już selekcjonera kadry narodowej. Tu jednak historia jest dość skomplikowana. Krzystyniak doskonale pamięta moment, w którym Dobrucki opuszczał Leszno jako zawodnik. Nie było to pożegnanie z kwiatami.
- Pamiętamy, kiedy Rafał Dobrucki jako zawodnik rozstawał się z Unią Leszno. Mówiło się o kości niezgody, a wtedy byli wszyscy Ci sami akcjonariusze, co dzisiaj. Rozstanie nie było na przyjacielskiej stopie, a raczej trzaśnięcie drzwiami. Tak się wtedy mówiło i pisało - wspomina dawne dzieje Krzystyniak.
Stare rany jednak można wyleczyć, co w żużlu zdarzało się wielokrotnie. Zdaniem eksperta, w biznesie nie ma miejsca na wieczne obrażanie się. - Zawsze można się pogodzić i dojść do porozumienia. Jeśli obie strony są zainteresowane, to można rozmawiać, bo to też kompetentny człowiek - zakończył z optymistycznym akcentem.








![Sensacja w Premier League. Błysk geniuszu Casha. Lider zaskoczony [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000M1D10AQV56CAC-C401.webp)



