Wezwanie nadeszło na warszawski adres Andrzeja Gołoty, kiedy przebywał w USA. Miał się stawić w Wojskowej Komendzie Uzupełnień 20 stycznia o godz. 9.00 rano w celu "nadania przydziału mobilizacyjnego". - Ale tak się złożyło, że odebrał ten dokument tego samego dnia po południu - mówi Interii żona, Mariola Gołota. - Zadzwonił do nich i powiedział, że za dwa dni wraca do Stanów. Kazali mu przyjść od razu po kolejnym przylocie do Polski. Nie ma zamiaru się uchylać. Wypełni obowiązek. Brązowy medalista olimpijski z Seulu ponownie wybiera się do kraju dopiero w drugiej połowie lutego. W Polsce pojawia się ostatnio nieco częściej niż we wcześniejszych latach. Jego mama, mieszkająca obecnie pod Warszawą, ma kłopoty ze zdrowiem. Andrzej jako jedyny syn odwiedza ją teraz regularnie. To nie żart. Andrzej Gołota wezwany przez polskie wojsko Po korespondencji z WKU w rodzinie państwa Gołotów zapanowała konsternacja. Taki incydent zdarzył się po raz pierwszy. - Właśnie trzymam ten papier w ręce. W pierwszej chwili myślałam, że to żart. Albo że chodzi o naszego syna Andrzeja. Ale potem okazało się, że to rzeczywiście chodzi o męża. Prawo jest prawem. Będzie musiał się stawić na wezwanie. Chiny w każdej chwili mogą zaatakować Tajwan, a Rosja Ukrainę. Nie chcę panikować, ale mamy świadomość, że na świecie nastał teraz bardzo niespokojny czas - mówi ze zrozumieniem Mariola Gołota, którą zastaliśmy w rezydencji w Chicago. O wezwaniu na komisję wojskową małżonka boksera poinformowała na Instagramie. Post zilustrowała zdjęciem młodego Andrzeja Gołoty w mundurze. Początkowo trudno było ocenić, czy nie jest to tylko przejaw dobrego humoru. Szybko okazało się, że historia jest autentyczna. W rozmowie z Interią Mariola Gołota wyraziła swoje wątpliwości, czy 54-letni mężczyzna rzeczywiście powinien być obiektem zainteresowani armii w pierwszej kolejności. - To już naprawdę nie ma młodszych? - pyta. - To trochę nie ten wiek. Andrzej już nie ma tego zdrowia jak wtedy, kiedy miał 20 lat. Okularów potrzebuje na co dzień. Mógłby raczej szkolić mniej doświadczonych żołnierzy, niż samemu gdzieś po lesie biegać. Ale broń potrafi obsługiwać i to dosyć dobrze. Ma na nią pozwolenie od sześciu lat. Zresztą u nas wszyscy mają - syn, córka, chłopak córki, Andrzej i ja. Ale nie nosimy jej przy sobie, bo w niektórych miejscach - tam, gdzie jest zakazana - można sobie w ten sposób więcej kłopotów narobić niż pożytku. UKi ZOBACZ TEŻ: