Dlatego chciałabym właśnie sportowo życzyć sobie i Wam: - Wygranej reprezentacji Polski z Rosją w barażach mistrzostw świata. Na ile realne to życzenie? Rozum, na tak zadane pytanie, każe odpowiedzieć - na 30%, ale serce kibica nie pozwala myśleć o przegranej. Taka wygrana nie gwarantuje jeszcze udziału w imprezie w Katarze, ale przedłuża szanse i daje nadzieję. A czyż to nie ona właśnie trzyma polskiego miłośnika piłki nożnej przy życiu? Często wbrew faktom, liczbom i oczywistym wynikom. Czego życzyć sobie na sportowy rok 2022? - Złotej Piłki dla "Lewego". Bo jeśli Bayern nie zatrzyma się ani na chwilę, aż do finału Champions League, Robert nadal będzie strzelać jak z nut, a reprezentacja zagra w Katarze znacznie powyżej swoich możliwości (to kolejne z życzeń, choć traktowane jednak w kategorii cudu), to więcej dowodów, by nie przyznawać nagrody Messiemu już chyba nie potrzeba. Tak, tak, wiem - pomarzyć zawsze można, ale przecież to właśnie marzenia zaprowadziły kapitana reprezentacji Polski w miejsce, w którym dziś jest na piłkarskiej mapie świata. - Polskiego zespołu w europejskich pucharach w fazie pucharowej. Oby wiosna była dla nas! Nawet przeciwko najsłabszej od lat Barcelonie, nawet w niższych lub dużo niższych niż Liga Mistrzów rozgrywkach. Bo kiedy już witamy się z przysłowiową gąską, już gramy w Europie, już nawet idzie nam lepiej niż ktokolwiek się spodziewał, wtedy... okazuje się, że sześć grupowych spotkań to szczyt możliwości. I to bez względu na to o jakim zespole mówimy. - Medali igrzysk olimpijskich w Pekinie. Tych oczywistych, jak Kamil Stoch, który swoim doświadczeniem, talentem i spokojem, mimo słabszego początku sezonu, udowadnia, że spisywanie go na straty jest zdecydowanie przedwczesne. I tych mniej oczekiwanych - jak Andżelika Wójcik na długim torze czy Maryna Gąsienica - Daniel w narciarstwie alpejskim. W tym drugim przypadku mówilibyśmy wręcz o sensacji, ale kto góralskiej, rogatej, świetnie przygotowanej do sezonu duszy, zabroni odnosić sukcesy. O niech ktoś spróbuje! No i Patrycja Maliszewska. Dzięki niej short-track wdziera się szturmem w nasze umysły i nie pozwala o sobie zapomnieć. - Wygranej w wielkim szlemie dla Huberta Hukacza. To jest ten czas! Ten moment! W przypadku tak mądrze, spokojnie i z pełnym zrozumieniem tenisa prowadzonej kariery, warto stawiać sobie najwyższe i dążyć do ich realizacji. A sukces przyjdzie i jestem dziwnie spokojna, że szybciej niż zakładają eksperci. - Złota mistrzostw świata dla Bartosza Zmarzlika. W tym roku się nie udało, choć było naprawdę blisko. Kto zna Bartka, ten wie, że wicemistrzostwo tylko zaostrzyło jego apetyt na więcej. Przygotowania do sezonu rozpoczął już, zdając sobie sprawę, że wyścig zbrojeń z żużlu zaczyna się znacznie wcześniej niż sezon. Sezon mistrzowski - co dla kibiców speedwaya w Polsce jest tak samo oczywiste, jak przystrajanie choinki na święta. - Kolejnego medalowego rekordu lekkoatletów. Były znakomite igrzyska, będą wyśmienite mistrzostwa świata. Nawiązanie równorzędnej walki z Amerykanami na ich terenie, to dodatkowa mobilizacja. Woli walki, chęci i talentu nikomu z tej fantastycznej grupy nie brakuje. A lekkoatleci nie raz udowadniali, że pokładane w nich nadzieje, nie pozostają płonne. - Medalu mistrzostw świata siatkarzy. Kolejnego? Tak. Kolejnego złota? Szaleństwo, ale jakże piękne! Jedno jest pewne - niepowodzenie na igrzyskach nie musi oznaczać słabej postawy na mistrzostwach. Będzie nowy trener, nowe otwarcie, oby nowy krążek w kolekcji. A poza wszystkimi wymiernymi zwycięstwami i sukcesami, życzę sobie i Wam przede wszystkim fantastycznych sportowych emocji. To dzięki nim zasiadamy na stadionie lub przed telewizorem, poświęcając kilka godzin naszego życia. To one nas napędzają, wyzwalają adrenalinę i endorfiny. To one łączą nas, gdy jesteśmy tak bardzo podzieleni. Dlatego emocji ponad miarę i sukcesów akurat, by nie zwariować od nagłego nadmiaru...