- Kiedy jesteś na fali, możesz grać w defensywie na fali, w ofensywie na fali, lub możesz być zbierającym na fali. Byłem dzisiaj na fali i widziałem każdą możliwą zbiórkę. Chciałem to zrobić i udało mi się - skomentował po meczu swój występ Kevin Garnnet, który obecnie jest niekwestionowanym numerem 1 do nagrody MVP obecnego sezonu. Postawa Garnetta w dużej mierze przyczyniła się do pogromu rywali pod tablicami. Bilans zbiórek 60-34 dla Timberwolves nie pozostawia złudzeń, kto tego wieczoru był lepszy. Oprócz Garnetta, dorobek "Wilków" najbardziej wzbogacili Sam Cassel (18 "oczek"), a także Latrell Sprewell (13). Najskuteczniejszymi w ekipie z Sacramento byli Serb Peja Stojakovic (15) oraz Litwin Darius Songalia (12). W czwartkowy wieczór strzelecki popis urządził sobie Allen Iverson, który odpoczywał w ostatnim meczu swojej drużyny z Denver Nuggets. Lider Sixers rzucił 40 punktów oraz zaliczył 11 asyst, dzięki czemu ekipa z Filadelfii pokonała w Seattle miejscowych Supersonics 112:101 i przerwała złą passę pięciu kolejnych porażek. Iversona dzielnie wspierał Glenn Robinson (26), a wśród gospodarzy najlepiej na parkiecie radził sobie Ray Allen (31 pkt, 11 zbiórek). W najbardziej zaciętym czwartkowym meczu Boston Celtics ulegli w Los Angeles miejscowym Clippers 100:102. W drużynie z miasta Aniołów brylowali Elton Brand (39 pkt i 11 zbiórek) oraz Corey Maggette (15 pkt i 10 zbiórek). Wśród pokonanych najlepiej sobie poczynali Ricky Davis (23 pkt) i Jiri Welsch (20). <A href="http://nba.interia.pl/wyn/2004w?data=19.02" class="sport1a">Zobacz wyniki oraz zdobywców punktów w spotkaniach NBA z 19 lutego</A>