Bewley zajmuje siódme miejsce w klasyfikacji przejściowej cyklu. Traci do liderującego Zmarzlika już 18 punktów. - Mimo wszystko oceniam go znakomicie. Pamiętajmy, że taki jest regulamin. Jestem daleki, by mówić, że Dan nie wytrzymuje psychicznie tych półfinałowych wyścigów. Jest to po prostu przypadek, tak te trzy półfinały się ułożyły. Nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków, zwłaszcza negatywnych. Nie budowałbym też jakichś analogii. To czysty przypadek - skomentował dla nas Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia. Daniel Bewley jest jak Darcy Ward Bewley przypomina Frątczakowi zawodnika, z którym miał przyjemność pracować w przeszłości. - Myślę, że trochę z nostalgią cały czas odnosimy się do tego, co ten sport utracił kilka lat temu i on jest namiastką. Mam na myśli Darcy'ego Warda - przyznał. - Dan pisze jednak swoją historię i pracuje na własne nazwisko. Mówimy jednak o postaciach, które dają nam wiele frajdy i mają gigantyczny wkład w podnoszenie poziomu dyscypliny. Uważam, że to tylko kwestia czasu, jak wszystko się ułoży i Bewley wróci na podium. Być może nawet na najwyższy stopień. Nie mam wątpliwości, że to się wydarzy - dodał nasz rozmówca.- Inna sprawa jest taka, że Bewley w półfinałach jedzie trochę inaczej i stąd w jego przypadku różnego rodzaju turbulencje. Po prostu znajduje się w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie, dlatego tak to się kończy. Nie zmieniam zdania, ani wyobrażenia na temat jego przyszłości, tylko bardzo mocno ściskam za niego kciuki - zaznaczył Frątczak. Zmarzlik może być spokojny? Do końca sezonu odbędzie się jeszcze siedem rund Grand Prix. Strata Brytyjczyka do Polaka jest jednak bardzo duża. - Przy zdobywaniu tytułów wiele czynników musi zgrać się w całość, np. szczęście. Jak patrzę na Bewleya, to najważniejsze dla niego jest ściganie. Tak samo było w przypadku Warda. Nie widzę w jego charakterze takiego czegoś, że za wszelką cenę chce zostać mistrzem świata, choć - jak każdy - marzy o wygrywaniu. On przede wszystkim chce zrobić sobie frajdę z jazdy na motocyklu - stwierdził były menedżer.- Każdy bieg jest dla Bewleya osobnym rozdziałem. Proszę zwrócić uwagę na to, jaki jest jego związek z motocyklami. Co się dzieje w okresie między sezonami, na ilu motocyklach różnego przeznaczenia on się bawi. Nie sądzę, żeby nakładał na siebie presję, że jak nie teraz, to nigdy nie zostanie mistrzem świata. Będzie dalej bawił się żużlem na bardzo wysokim poziomie. To przyszłość tego sportu, ma młodzieńczą energię - podsumował Frątczak.Czwarta runda Grand Prix już w najbliższą sobotę (10 czerwca) w niemieckim Teterow.