Harris powoli zbliża się do końca kariery. Nie może więc dziwić, że bliżej mu obecnie do roli nauczyciela, niż ucznia. W rozmowie ze Speedway Starem wspomina jednak swoje początki. - Młodzi przyglądają się tobie, wzorują się i myślisz, że musisz wyznaczać standardy. Ja miałem szczęście wzrastać przy takich zawodnikach, jak, np. Michael Coles. To była inna era i profesjonalizm był żaden w porównaniu do tego, jak jest teraz - powiedział Harris. Brytyjczyk znany jest z wielkiego serca do walki. W jego CV znajdziemy kilka ikonicznych momentów, z wyszarpanym na ostatnich metrach zwycięstwem w rundzie Grand Prix w Cardiff w 2007 roku. Waleczność i bezkompromisowość zawdzięcza żużlowemu wychowaniu. - Rywale byli twardzi, jak Sean Wilson, Carl Stonehewer, Phil Morris I Armando Castagna. Byli dużymi, silnymi facetami. Nie zostawiali choćby cala miejsca. Takie podejście uformowało się też we mnie - opowiedział 40-letni żużlowiec w rozmowie ze Speedway Starem. Stalowe bandy nie odstraszały zawodników Legendarny żużlowiec, z racji swojego długiego stażu, widział w sporcie już wiele. Niejednokrotnie rywalizował w trudnych warunkach, więc nie może dziwić, że ma inne podejście do tematu, niż zawodnicy z mniejszym doświadczeniem. - W tamtych czasach byli twardzi zawodnicy. Więc gdy jestem przy młodych zawodnikach i narzekają, jak w Birmingham w zeszłym roku, przypominam sobie, że jeździłem na dużo trudniejszych torach niż te obecnie - mówi Harris. Żużlowiec SpecHouse PSŻ-u Poznań dość ostro wypowiedział się o młodych zawodnikach, którzy rywalizują w dużo lepszych, ale przede wszystkim, w dużo bezpieczniejszych warunkach. - Co mnie frustruje, to fakt, że część z młodych, która się przebija, jest rozpieszczona. Tory są dużo równiejsze i są też dmuchane bandy. Gdy ja zaczynałem jeździć w Exeter, uderzałem w stalową bandę, bo taka tam była. I wiedziałeś, że w nią uderzysz! - skomentował zawodnik na łamach Speedway Stara.