Kryterium Asów w Bydgoszczy było tak naprawdę starciem zawodników miejscowej Polonii z PGE Ekstraligą. W zawodach nie wziął udziału żaden z ligowych przeciwników klubu Jerzego Kanclerza. Miało to oczywiście jasny cel - uniknąć tego, by goście mieli zbyt dobrą znajomość toru przy Sportowej. Za to gospodarze mogli przekonać się, że są w stanie powalczyć nawet z najlepszymi na świecie. I ten test wypadł całkiem okazale. Kibice Polonii są bardzo zadowoleni. Kai Huckenbeck i Krzysztof Buczkowski pokazali, że bez problemu mogą pełnić rolę liderów, do której byli przecież kontraktowani. Rywalizowali z czołówką zawodów, Buczkowski przez większość biegu jechał nawet przed samym Bartoszem Zmarzlikiem, ale ostatecznie czterokrotny mistrz świata był gorą. Z nikim innym jednak nie miał aż takich problemów. Huckenbeck zdobył dziewięć punktów i naprawdę udanie się prezentował. Solidnie jechał także Tim Soerensen, nieźle Andreas Lyager. Nieco gorzej wypadł tylko Mateusz Szczepaniak. Kibice dumni, ale boją się o jedną rzecz Fani Polonii chwalą w komentarzach prezesa Jerzego Kanclerza. Dominuje stwierdzenie, że w końcu sprowadzono zawodników, którzy nie tylko mogą być liderami, ale i nimi będą. Kibice mają tylko obawę o ich zdrowie. W niedzielę obaj jeździli brawurowo i bez hamulców w dosłownym znaczeniu. Buczkowski momentami cudem opanowywał motocykl. Tym razem mu się udało, ale w innej sytuacji może tyle szczęścia nie mieć. A co w żużlu oznacza kontuzja lidera, wszyscy wiedzą. Często wielkie problemy jego drużyny. Pozytywem jest tutaj to, że Buczkowski niejeden raz już udowodnił posiadanie wręcz niesamowitej gibkości. Choćby rok temu w Bydgoszczy jeszcze jako zawodnik Falubazu Zielona Góra miał bardzo groźnie wyglądający upadek, po którym publiczność zamarła. Tymczasem po chwili Buczkowski wstał, otrzepał się i nic mu nie było. Nieco gorzej wygląda to u Huckenbecka, który urazy łapie dość regularnie. W Bydgoszczy liczą, że ta tendencja się odwrócić. Do awansu potrzeba obu tych zawodników.