Zbigniew Bródka tęskni za normalnym życiem
Dzięki igrzyskom w Soczi panczenistę Zbigniewa Bródkę poznała cała Polska, a zainteresowanie jego osobą nie maleje. Nasz mistrz olimpijski trochę tęskni do spokojniejszych czasów.

Bródka był w piątek gościem poznańskiego festiwalu "Pali się!", poświęconej tematyce straży pożarnej. Nie przypadkowo - w końcu dwukrotny medalista z Soczi jest na co dzień strażakiem Komendy Powiatowej PSP w Łowiczu. Panczenista był bohaterem jednego z filmów przedstawionych na festiwalu. Kilkuminutowy paradokument opowiadał głównie o codziennej pracy strażaków z Łowicza, którzy także opowiadali o swoim znanym koledze.
Mimo ogromnych sukcesów na igrzyskach, Bródka ani przez moment nie myślał o porzucenia swojej pracy. Dla niego sport i służba w straży pożarnej to przede wszystkim pasje.
- Jestem związany z Państwową Strażą Pożarną od pięciu lat i ta współpraca świetnie się układa. To tak naprawdę moja druga pasja, jest tutaj tzw. chemia, synergia, która napędza mnie do działania. Mnie praca pomaga w sporcie, są pewne podobieństwa w działaniach. W pracy i podczas zawodów jesteśmy poddawani dużej ilości stresu, choć ta adrenalina towarzyszy zupełnie innym działaniom - opowiadał Bródka.
Od zakończenia zimowych igrzysk minęły już trzy miesiące, lecz zainteresowanie jego osobą nie maleje. Nie ukrywa, że popularność jest miła, ale też jest druga strona medalu.
- To całe szaleństwo wciąż jest trwa i chyba będzie trwać. Widzę to po ilości osób, które próbują się ze mną skontaktować i umówić spotkania. Byłem przez tydzień w Stanach Zjednoczonych na spotkaniu z miejscowa Polonią, a telefon wciąż dzwonił. Z jednej strony to bardzo miłe, jestem nieco zaskoczony, że to trwa tak długo i te liczne zaproszenia nadal spływają. Staram się z każdym spotkać, odpowiedzieć na każde zaproszenie, ale nie zawsze jestem w stanie. Ta cała sytuacja bywa też trochę uciążliwa, gdyż nie mogę funkcjonować tak, jakbym tego chciał czyli normalnie trenować i służyć w jednostce - stwierdził.
Martwi się trochę, że nie może więcej czasu poświęcić rodzinie: "Po igrzyskach życie się zmieniło. Ta eksploatacja mojej osoby jest bardzo duża, przez co nie mam wolnego czasu, który zwykle po sezonie był wykorzystywany na przebywanie z rodziną. Nad tym najbardziej ubolewam".
Podczas niedawnej wizyty w Stanach Zjednoczonych otrzymał nawet propozycję pracy w amerykańskiej straży pożarnej.
- Chwalili się wysokiej klasy sprzętem, o czym mogłem się przekonać. Ja natomiast wolę jednak moją jednostkę, która też ma coraz lepsze wyposażenie - podsumował z uśmiechem 29-letni panczenista.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje