Wielki triumf Mai Chwalińskiej, mistrzyni świata kompletnie bezradna. Na drugiej półkuli
Turniej Billie Jean King Cup w Gorzowie był dla Igi Świątek symbolicznym zakończeniem sezonu, wcześniej taką decyzję podjęły Magda Linette i Magdalena Fręch. Maja Chwalińska, Katarzyna Kawa i Linda Klimovicova mają jeszcze w planie występy, ta pierwsza udała się na tournee po Ameryce Południowej. I w Chile zaczęła rywalizację od boju z Martiną Trevisan, triumfatorką BJK Cup oraz 18. rakietą świata w 2023 roku. Decydował trzeci set, Polka wygrała 6:2, 4:6, 6:2. Wiemy już, z kim zagra o ćwierćfinał.

Mai Chwalińskiej zabrakło tym razem w składzie reprezentacji Polski na turniej BJK Cup - kapitan kadry Dawid Celt tłumaczył to planami związanymi z grą 24-letniej zawodniczki w Ameryce Południowej. Zawodniczka z Bielska-Białej miała bowiem kilkutygodniową przerwę, wyleczyła wszystkie kontuzje. I ruszyła na zawody rangi WTA 125 do Chile, Argentyny i Ekwadoru. Ma do obrony 125 punktów za triumf w zeszłym roku we Florianopolis. Przy korzystnym obrocie spraw może nawet włączyć się do gry o miejsce w głównej drabince Australian Open.
Dziś w Colinie koło Santiago Maja zaczęła rywalizację - od starcia z gwiazdą. Martina Trevisan jeszcze 2,5 roku temu była 18. na świecie, wygrywała wtedy z Marią Sakkari, Jeleną Ostapenko, Jasmine Paolini czy Ons Jabeur. A w Hong Kongu, tam doszła do półfinału, z Magdaleną Fręch. Była też współautorką triumfu Włoch w Billie Jean King Cup, zagrała również w finale United Cup.
Zeszłej jesieni zagrała jeszcze w WTA 250 w Chinach, później zniknęła na dziewięć miesięcy. Od lata próbuje wrócić do wielkiego tenisa - i jest z tym bardzo ciężko.
WTA 125 w Colinie. Maja Chwalińska kontra Martina Trevisan. Gwiazda na drodze Polki
Przełom nie nastąpił także w starciu z Chwalińską, która wracała do rywalizacji po 45 dniach przerwy. Ostatnio grała w półfinale turnieju WTA 125 w Rende, była już "pooklejana" bandażami. A dziś nie było po nich śladu.
Polka zaczęła to spotkanie kapitalnie, po pięciu gemach prowadziła 5:0. Zapowiadało się na szybki "wyrok", seta Chwalińska wygrała 6:2. Kapitalnie funkcjonował jej pierwszy serwis, tego już trochę jednak brakowało w drugiej partii.

A ta była trochę zwariowana, do stanu 3:3 obie wygrywały swoje gemy serwisowe. A później Chwalińska w końcu wywalczyła breaka, wydawało się, że już spokojnie wygra to spotkanie.
Trevisan zaczęła ryzykować, zmieniła też styl - zaczęła grać wysokimi topspinami. I trochę wybiłą Polkę z rytmu. To ona wygrała trzy kolejne gemy - zacięte. Przy piłce setowej trafiła w linię, piłka podskoczyła, Chwalińska nie zdołała jej odbić. Włoszka od razu ruszyła z przeprosinami, ale w meczu było 1:1.

Na szczęście trzeci set był powtórką pierwszego. Znów szybkie 4:0 dla Polki, a później spokojna kontrola wyniku. Skończyło się na 6:2, 4:6, 6:2 - Chwalińska awansowała do drugiej rundy.
O ćwierćfinał zagra z Greczynką Despiną Papamichail - będzie faworytką.












