Andriej Rublow w środowisku tenisowym w ostatnich latach dał się poznać, jako zawodnik, który pewnych momentach traci nad sobą panowanie. Wystarczy przypomnieć sobie, jak zachował się podczas turnieju ATP 500 w Barcelonie. Wówczas bowiem Rublow w furii po nieudanych zagraniach tak mocno uderzał w kort swoją rakietą, że nie tylko sprzęt do gry w tenisa ucierpiał, ale także obiekt imienia Rafaela Nadala musiał zostać natychmiastowo naprawiony, bo powstała w korcie dziura. Iga Świątek ma urodziny, a tu telefon od Andrzeja Gołoty. "To się w głowie nie mieści" Mimo tej swojej często nieposkromionej porywczości Rublow w ostatnich latach przyzwyczaił swoich kibiców, że jest niezwykle regularny, jeśli chodzi o występy w turniejach rangi Wielkiego Szlema. Gdy spojrzymy bowiem na jego ostatnie występy w takich imprezach, to śmiało można powiedzieć, że nie jeden tenisista na świecie, chciałby osiągać takie wyniki. Na osiem ostatnich udziałów w turniejach tej rangi bowiem Rublow aż sześć razy dotarł do etapu ćwierćfinałów, którego nigdy w karierze nie przebrnął. Rublow żegna się z Paryżem. Nerwy puściły Rosjaninowi Udawało mu się to niezależnie od nawierzchni. Na tegoroczną rywalizację na kortach imienia Rolanda Garrosa z pewnością przyjechał więc z bardzo jasnym celem, a tym musiało być pokonanie właśnie tej wspomnianej wcześniej bariery. Miał podstawy ku myśleniu, że w końcu tej sztuki dokona. Na kilka tygodni przed startem turnieju udowodnił całemu światu bowiem, że na mączce grać potrafi bardzo dobrze i pokonał wielkiego Carlosa Alcaraza w ćwierćfinale turnieju w Madrycie. Występ w Paryżu w pierwszych dwóch rundach był dla Rublowa raczej mało wymagający, ale jasne było, że pierwszy poważny test dla Rosjanina przyjdzie w trzeciej rundzie, gdzie czekać na niego będzie utalentowany 23-letni Włoch - Matteo Arnaldi. Dość wyraźnym faworytem tej rywalizacji zdawał się od początku być Rublow, choćby ze względu na to, że plasuje się zdecydowanie wyżej w rankingu ATP. Rosjanin zajmuje szóste miejsce, a Arnaldi dopiero 35. Najpierw bolesna porażka, a teraz taki triumf Linette. 6:0 dla Polki w Roland Garros Szybko jednak Rublow przekonał się, że tego popołudnia droga do wygrania meczu z Arnaldim będzie bardzo kręta i wyboista. Pierwszy set był niezwykle wyrównany, choć w pewnym momencie to Rublow był bliżej zwycięstwa, bo przełamał Włocha. Chwilę później nic z tej przewagi jednak nie zostało i wróciliśmy do stanu równowagi w gemach. Następnie obaj panowie obronili swoje podania i doprowadzili do tie-breaka, który również rozgrywany był na "żyletki". W nim ostatecznie lepszy był Arnaldi, który zakończył tę tenisową dogrywkę w sposób zjawiskowy, dobiegając do skrótu, do którego zdawało się niemożliwym dobiec, a odegranie Włocha było jeszcze lepsze. Rublow tylko stał i nie wierzył, w to co się wydarzyło. Jak się okazało, ten pierwszy set był tak naprawdę końcem wyrównanej walki w tym spotkaniu. Druga partia rozegrana została przez Arnaldiego koncertowo, choć na początku stracił serwis. Szybko jednak się otrząsnął i kompletnie zdominował swojego rywala, przełamując swojego wiele bardziej utytułowanego rywala trzy razy. Ostatecznie 23-latek tego seta wygrał do dwóch i zbliżył się bardzo mocno do sprawienia bardzo dużej niespodzianki. Z kolei Rublowowi kompletnie puściły nerwy i jak to ma w swoim zwyczaju, nerwy wyładował na rakiecie, ławeczce oraz korcie. Trzeci set zaczął się wyraźnie lepiej dla obu, bo do stanu 3:3 zgodnie bronili swojego podania. Wówczas jednak nastąpił moment nieco słabszej gry Rublowa, który bezwzględnie wykorzystał Włoch. Arnaldi znakomicie zaatakował returnem drugie podanie Rosjanina i przełamał swojego rywala na 4:3. Nic więcej już się nie wydarzyło, przewaga jednego przełamania wystarczyła, aby osiągnąć sukces w tym spotkaniu, dziesiąty gem był absolutnym popisem Arnaldiego, który przypieczętował wygraną 6:4 w trzecim secie i ostatecznie także szokujące zwycięstwo bez straty seta.