Nie do wiary, co wydarzyło się pod domem Małysza i jego żony. Tych scen nie zapomni nigdy
Adam Małysz od dawna wspiera akcje charytatywne, dzieląc się tym, co ma, i pomagając potrzebującym. Niestety, jego dobre serce zostało kiedyś perfidnie wykorzystane. Prezes PZN wspomina, jak został oszukany. Było to w okresie, w którym wraz z żoną budowali dom. Pod budynek przyszła pewna kobieta i - klęcząc w błocie - prosiła skoczka o pomoc. Małysz wręczył jej pieniądze, a potem zderzył się z brutalną prawdą. Wspomnienie tych scen mocno wryło mu się w pamięć.

Adam Małysz od lat angażuje się w różne akcje charytatywne. Wsparł inicjatywę "Skok do Życia", która pomaga dzieciom z domu dziecka. Co roku gra też wraz z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, przekazując fundacji różne fanty, a dochód nieraz solidnie zasilał skarbonkę. Przy okazji zeszłej edycji, wspólnie z Polskim Związkiem Narciarskim, którego jest prezesem, ofiarował na licytację wieszak z drewnianych nart, na którym znalazły się autografy naszych skoczków, a także Maryny Gąsienicy-Daniel oraz Oskara Kwiatkowskiego.
"Orzeł z Wisły" został również ambasadorem i aktywnym uczestnikiem biegu charytatywnego Wings for Life World Run, podczas którego zasiada za kierownicą samochodu "goniącego" biegaczy. W tym roku pieniądze zebrane dzięki tej akcji przekazane zostały na rzecz leczenia Mileny Widlak, 18-letniej biathlonistki, która w wyniku wypadku na treningu doznała poważnych obrażeń, w tym przerwania rdzenia kręgowego.
Niestety, dobre serce i otwartość Małysza zostały niegdyś w perfidny sposób wykorzystane. Opowiedział o tym teraz sam zainteresowany.
Małysz perfidnie oszukany. "Przyszła do mnie kobieta i prosiła o pomoc"
Był 2002 rok, Adam Małysz święcił sukcesy na skoczni, a "małyszomania" ogarnęła Polskę. W tamtym okresie skoczek oraz jego żona Izabela zdecydowali o budowie domu w Wiśle. To wtedy wydarzyła się historia, którą prezes PZN dobrze pamięta po dziś dzień.
"Przyszła do mnie kobieta i prosiła o pomoc, bo ma chore dziecko, które potrzebuje operacji. Ja pamiętam, dom budowaliśmy wtedy i akurat miałem pieniądze dla pracowników, którzy mi tam sprzątali. I jej dałem wtedy te pieniądze. To było około 4,5 tysiąca złotych" - opowiada Małysz w programie "Życie po życiu" WP SportowychFaktów.
Znał tę kobietę, mieszkała nieopodal. Zaufał jej słowom, a później okazało się, że po prostu padł ofiarą oszustwa. "Padał wtedy deszcz, było błoto, ona klęczała i prosiła. Mówiła, że oni wszystko oddadzą, że mąż jedzie za granicę, będzie pracował. Nie byłem w stanie jej odmówić. Wszyscy pracownicy stali i patrzyli. To było naprawdę coś takiego, że strasznie mnie wtedy ruszyło. Później okazało się, że mnie oszukała" - wspomina.
Wiem, że jej mąż późnej gdzieś tam w barach się śmiał i pił
Z tamtej sytuacji wyniósł naukę. Od tamtej pory jest bardzo ostrożny, jeśli chodzi o przekazywanie komuś pieniędzy. Dalej pomaga, ale swój gest kieruje głównie w strony sprawdzone i wiarygodne - do fundacji. Wie, że za ich pośrednictwem fundusze trafią w naprawdę potrzebujące ręce.












