Do drugiej lokaty, którą zajął Niemiec Andreas Wellinger, zabrakło naszemu skoczkowi 1,1 punktu. Skok o metr dalej w drugiej serii dałby Huli drugie miejsce w konkursie. Do trzeciej lokaty, na której finiszował Słoweniec Peter Prevc, wystarczyłoby pół metra więcej. Hula zamknął konkurs skokiem na 129,5 m. Przyznał się do drobnego błędu, który kosztował go nie tylko stratę pierwszej pozycji, ale w ogóle miejsca na podium. Pojawiło się jednak drobne "ale". W serii finałowej nasz skoczek otrzymał od sędziów łącznie 54 punkty za styl. Do noty "załapały się" trzy "18". Odpadła czwarta "18" oraz jedna nota "18,5". Słoweniec Prevc, który wygrał z Hulą trzecie miejsce o 0,3 punktu, od sędziów otrzymał 55,5 punktu, czyli o półtora więcej od Polaka. Drugi Wellinger został oceniony na 56,5 punktu. Pojawiły się głosy, że wystarczyło, by pół punktu dołożył polski sędzia i Hula byłby na podium. Ale pytanie jest inne. Czy przy ocenie skoku są równi i równiejsi? Co ciekawe Hula już podczas listopadowego konkursu w Wiśle został dość nisko oceniony i wtedy powstały pierwsze znaki zapytania. Nie od dziś oceny skoków przez sędziów budzą kontrowersje i nie dotyczą one tylko "Biało-Czerwonych". Zresztą wczoraj w drugiej serii najwyżej oceniono skoki Dawida Kubackiego i Junshiro Kobayashiego - po 57 punktów. Już za chwilę dziesiąte części punktów mogą decydować o medalach olimpijskich. Wtedy znów mogą pojawić się pytania, dlaczego dany skok oceniono tak, a nie inaczej. Z Zakopanego Michał Białoński, Waldemar Stelmach