Obrońcy tytułu na gwałt potrzebowali mocnego uderzenia w postaci przekonującego zwycięstwa. Wciąż siedzi w nich przegrany w ostatnich sekundach finał Superpucharu Włoch (2:3 z Milanem). A w poprzedniej kolejce tylko zremisowali z Bologną (2:2), tracąc dwa kolejne punkty. Tym razem miało być szybko, łatwo i przyjemnie. Na San Siro pojawiła się bowiem ekipa Empoli, która w pięciu wcześniejszych potyczkach ugrała ledwie punkt. W tabeli lawiruje w bliskim sąsiedztwie strefy spadkowej. Cztery gole w meczu Zielińskiego i Skorupskiego. Inter traci punkty, koniec pięknej serii Przewrotka, słupek i gol. Trzecia próba Lautaro Martineza otwiera wynik meczu Tymczasem w pierwszej odsłonie różnica klas w żaden sposób nie przełożyła się na rezultat. Zresztą trudno o inny efekt, skoro gospodarze przez 45 minut oddali tylko jeden celny strzał. Defensywa rywala spisywała się bez zarzutu. W światło bramki już po kwadransie trafił jedynie Lautaro Martinez. Kapitan mistrzów Włoch idealnie złożył się do przewrotki. Stojący między słupkami Devis Vasquez nie dał się jednak zaskoczyć. Dziesięć minut później Argentyńczyk trafił w słupek, ale wcześniej zagrywał piłkę ręką. I to był ostatni emocjonujący moment przed przerwą. Nic nie zwiastowało spektaklu na San Siro w drugiej połowie. Po zmianie stron mur obronny Empoli pękł dosyć szybko. W 55. minucie znów w roli głównej wystąpił Lautaro Martinez. Tym razem przymierzył soczyście zza pola karnego. Kolumbijki golkiper miał futbolówkę na palcach, ale nie zdołał zapobiec utracie gola. W 69. minucie boisko opuścił Piotr Zieliński. Polak nie wykorzystał swojej szansy. Zaliczył kompletnie bezbarwny występ i jeśli w następnym spotkaniu ponownie siądzie na ławce rezerwowych, nie będzie miał prawa czuć się zaskoczonym. Gdy do końcowego gwizdka pozostawało mniej niż kwadrans, pokazał się Denzel Dumfries. Najpierw zmarnował sytuację sam na sam, ale w 79. minucie uderzył głową nie do obrony i było 2:0. Pięć minut później honorową bramkę zdobył Sebastiano Espostio, ale na więcej gości nie było już stać. Rezultat potyczki w samej końcówce ustalił wprowadzony z ławki Marcus Thuram, zdobywając bramkę na 3:1. Wtedy na murawie był już Szymon Żurkowski. Dla pomocnika Empoli to pierwszy mecz od marca 2024 roku.