Ogromne problemy w niektórych częściach kraju zaczęły się już w niedzielny wieczór, gdy pojawiły się marznące opady deszczu.I to właśnie to zjawisko atmosferyczne, a nie śnieg, sprawiło, że na wielu drogach zaczęła tworzyć się gołoledź. A tam, gdzie ruch był mniejszy, jezdnie na niektórych odcinkach zamieniały się w ślizgawki.W tych bardzo trudnych warunkach do Polski wracał Adam Małysz. Wyruszył z Klingenthal, w Saksonii, gdzie w ostatni weekend skoczkowie rywalizowali w zawodach Pucharu Świata. Dyrektor w PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej już mnóstwo lat jeździ za kółkiem, przez kilka lat również parał się wyczynową rywalizacją, ale takiego ekstremum nigdy wcześniej nie doświadczył."Droga z Klingenthal do Wisły była okropna - deszcz, śnieg, wiatr, wszystko co najgorsze. Widać to po samochodzie. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim, żeby przy - 7 stopniach padał deszcz, a później marzł na szybie. Warunki na drodze są teraz bardzo zdradliwe, dlatego uważajcie i jedźcie ostrożnie" - napisał w mediach społecznościowych Orzeł z Wisły, a jako dowód dodał fotografię oblodzonego samochodu.