Pożegnanie z Thomasem Thurnbichlerem wydawało się przesądzone od wielu tygodni. Zagadką pozostawało nazwisko jego następcy. Został nim Maciej Matusiak. Tak się złożyło, że PZN ogłosił wyczekiwaną roszadę w dniu 43. urodzin nowego szefa kadry. Detale nominacji ustalone zostały jednak wcześniej. - Zaskoczyła mnie ta decyzja, nie ukrywajmy tego - przyznaje w rozmowie z Eurosportem trener Maciej Maciusiak. - Zdaję sobie sprawę, z czym się to wiąże. Ale mamy określony cel. Jest nawet siedmiu kandydatów do startu w igrzyskach, a potrzebujemy czterech. I to takich, którzy nie będą tylko kandydatami, ale takich, którzy powalczą o medale. Thurnbichler jednak zostanie? Polski trener w potrzasku. "To trochę nie fair" Maciusiak przejmuje stery od poniedziałku. Pierwsze zgrupowanie już na horyzoncie Olimpijska rywalizacja niemal za rok. Tymczasem w Planicy trwa ostatni weekend z PŚ w sezonie 2024/25. W roli dyrygenta wciąż wciela się tam Thurnbichler. - Umówiliśmy się tak z Thomasem, to już było wcześniej obgadane. Decyzja miała być ogłoszona w niedzielę. Tak się ułożyło, że to wszystko wyszło dzisiaj. Thomas jest głównym trenerem do końca zawodów w Planicy, a od poniedziałku zaczynamy pracować po nowemu - tłumaczy Maciusiak. Reporter Eurosportu zapytał o powody rozstania z Austriakiem. Jak można było się spodziewać, usłyszał dyplomatyczną odpowiedź. - Wiemy, co nie działało - odparł następca Thurnbichlera. - Podsumowaliśmy to, rozmawiałem z zawodnikami. Z mojej strony chciałbym podziękować Thomasowi, bo na pewno dużo wniósł do polskich skoków. Jest za co dziękować. Jeśli chodzi o błędy, to w przygotowaniach może nie było ich dużo. Ale ta relacja trener - zawodnik, kwestia zaufania, to na pewno było naruszone. Pierwsze zgrupowanie pod wodzą Maciusiaka rozpocznie się już 14 kwietnia. Kadra nie zamelduje sie na nim w komplecie. Wiadomo, że pozwolenie na dłuższy odpoczynek po sezonie otrzymał Kamil Stoch.