Błysk następcy Stocha w Falun. Debiutant najlepszym z Polaków
Zawody Pucharu Świata błyskawicznie przeniosły się z norweskiego Lillehammer do szwedzkiego Falun. Po udanym weekendzie dla Kamila Stocha i Kacpra Tomasiaka, to właśnie na nich zwrócone były oczy polskich fanów, a skoczkowie już podczas sesji treningowej na tamtejszym obiekcie pokazali, że skoki w Lillehammer to nie był przypadek i jednorazowy wyskok.

Polscy skoczkowie pokazali w Lillehammer, że ta zima może być przełomowa dla reprezentacji biało-czerwonych - szczególnie za sprawą Kamila Stocha i Kacpra Tomasiaka. Teraz najlepsi skoczkowie na świecie wybrali się do Falun.
W Szwecji, gdzie zawody Pucharu Świata wróciły po prawie 11 latach, zmagania rozpoczęły się już we wtorkowy poranek, od sesji treningowej. Oczy zwrócone były przede wszystkim na Ryoyu Kobayashiego oraz Austriaków, którzy już w Norwegii pokazali, że świetnie przepracowali lato.
Polacy przenieśli się do Falun, a Tomasiak znów błyszczy. Udany trening w Szwecji
Zanim jednak do tego doszło, podopieczni trenera Macieja Maciusiaka zapoznali się ze szwedzką skocznią. Jako pierwszy na belce pojawił się Aleksander Zniszczoł, który miał sporo do udowodnienia po Lillehammer (w sobotę nie przebrnął kwalifikacji, a w niedzielę był 50.). Podczas swojej próby skoczył 89,5 metra i tylko trzech zawodników wtedy mogło pochwalić się takim samym lub lepszym wynikiem.
Nieco lepiej zaprezentował się z kolei Paweł Wąsek, który chwilę później skoczył metr dalej od swojego kolegi z kadry, co pozwoliło mu przeskoczył Zniszczoła i zająć 7. miejsce po swoim skoku (Zniszczoł był 9).
Poziom ten utrzymali Piotr Żyła i Dawid Kubacki, którzy skoczyli kolejno 89 i 88 metrów. Żyła był w stanie wskoczyć jeszcze przed Zniszczoła, ale próba Kubackiego sprawiła, że wylądował dopiero na 17. miejscu.
Maciej Maciusiak oraz Michal Doleżal mogli spodziewać się, że najważniejsze próby dopiero przed nimi - tym bardziej że, chwilę przed skokiem Tomasiaka, jury obniżyło belkę z 14. do 13. platformy startowej. Dla młodego Polaka nie była to przeszkoda, bo osiągnął równo 90 metrów i uplasował się na 4. pozycji.
I był to najlepszy rezultat polskiego skoczka w sesji treningowej. Kamil Stoch bowiem wylądował o 2 metry bliżej i oczywiście uplasował się za plecami 18-latka. W pierwszej sesji treningowej najlepszy okazał się Jan Hoerl, który skoczył aż 95,5 metra.
W drugiej serii skoków treningowych Polacy spisywali się jeszcze lepiej - z pewnymi wyjątkami. Zniszczoł skoczył 84 metry, Wąsek 90 m., Żyła 90 m., Kubacki 87 m., Tomasiak 93,5 m., a Stoch 89,5 metra. Kacper Tomasiak zakończył drugi trening na 11. miejscu - przed Danielem Tschofenigiem i Ryoyu Kobayashim.













