Siatkarski gwiazdor krótko w temacie Polski i PlusLigi. Jaśniej się nie dało
Siatkarze Aluron CMC Warty Zawiercie rozgrywają mecze co trzy dni, ale na razie wytrzymują mordercze tempo. W hicie PlusLigi odprawili z kwitkiem Asseco Resovię, a jedną z gwiazd drużyny był Aaron Russell. Amerykanin rozpoczął drugi sezon w Polsce i w rozmowie z Interia Sport jasno ocenił grę oraz życie w naszym kraju. Zdradził też, jak wpłynęło na niego lato bez siatkówki - w ostatnim sezonie reprezentacyjnym przyjmujący nie występował w kadrze USA.

Hala Podpromie w Rzeszowie miała być w sobotę sceną, na której będą błyszczeć gwiazdy PlusLigi. Niepokonana do niedawna Asseco Resovia Rzeszów podejmowała lidera, Aluron CMC Wartę. Okazało się jednak, że na boisku pełnym blaskiem świeciły tylko gwiazdy z Zawiercia.
Drużyna prowadzona przez Michała Winiarskiego pokonała Resovię 3:0. Gospodarzom w żadnym z setów nie udało się doprowadzić choćby do wyrównanej końcówki czy gry na przewagi. O ile bowiem wygrana Warty niespodzianką nie jest, to już takie jej rozmiary jak najbardziej.
- Byłem bardzo zaskoczony. Spodziewałem się trudnej bitwy, ale myślę, że zagraliśmy bardzo dobrze. Poradziliśmy sobie z zagrywką rywali, ograniczyliśmy liczbę ich asów do minimum. Byliśmy za to w stanie sami wywrzeć na nich presję - podkreśla w rozmowie z Interia Sport Aaron Russell, przyjmujący Warty.
PlusLiga. Warta Zawiercie wykorzystuje szansę. Ale gwiazda drużyny przestrzega
Amerykański siatkarz rozegrał w hicie PlusLigi kapitalną partię. Co prawda nagroda dla MVP spotkania trafiła do Bartosza Kwolka, ale to Russell zdobył najwięcej punktów - 17. Atakował z 62-procentową skutecznością, do tego dołożył dwa asy serwisowe.
Mocno przyczynił się więc do kolejnego zwycięstwa Warty. Zawiercianie radzą sobie bardzo dobrze i pozostają liderem tabeli. Co prawda przegrali dwa spotkania, ale też mają wyjątkowo napięty kalendarz gier. Rozegrali już dziewięć meczów, więcej niż reszta stawki.
Warta pędzi jeszcze szybciej niż cała PlusLiga, bo w grudniu ma wystąpić w Klubowych Mistrzostwach Świata w Brazylii. Russell przestrzega jednak przed hurraoptymizmem. I wskazuje, że miejsce w tabeli może być trochę złudne.
Teraz jest niebezpiecznie. Kiedy spojrzysz na tabelę, jesteśmy na pierwszym miejscu. Ale rozegraliśmy przecież więcej meczów niż reszta stawki. To trochę oszukuje. Wiem, że nie możemy sobie pozwolić nawet na chwilę odprężenia. W każdym meczu musimy dawać z siebie wszystko
Siatkówka. Aaron Russell zadomowił się w PlusLidze. "Najsilniejsza na świecie"
Russell w tym sezonie zdobył już łącznie 104 punkty i znów należy do czołówki przyjmujących PlusLigi. Tym razem jednak przygotowania do sezonu przebiegały u niego nieco inaczej niż zwykle.
32-letni zawodnik od wielu sezonów był podporą reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Zdobył z nią m.in. dwa brązowe medale igrzysk olimpijskich oraz brąz mistrzostw świata. W ostatnim sezonie reprezentacyjnym dostał jednak od trenera kadry wolne, podobnie jak kilka innych gwiazd z Matthew Andersonem na czele. Skupił się więc na pracy w klubie.
- Przygotowania do tego sezonu były dość ciężkie. Byłem w ich trakcie trochę obolały, bo nie grałem tym razem w siatkówkę przez całe lato. Uważam jednak, że to nam w tym sezonie pomoże, wykonaliśmy i wykonujemy świetną pracę. Nasz trener dobrze nas prowadzi, fizjoterapeuci o nas dbają. Naprawdę cieszę się, że gramy tak często - przekonuje Russell.
Amerykanin już w pierwszym sezonie w Zawierciu stał się czołową postacią PlusLigi, ale nie obyło się wówczas problemów zdrowotnych. Te nękały zresztą całą drużynę w kluczowych momentach sezonu. Warta pod wodzą Winiarskiego dotarła aż do trzech finałów, ale wszystkie przegrała: w TAURON Pucharze Polski, PlusLidze i Lidze Mistrzów.
W tym sezonie cele zawiercian również są ambitne. A Russell może błyszczeć jeszcze bardziej, bo już w pełni przyzwyczaił się do gry w PlusLidze.
- W drugim sezonie w Polsce wszystko jest już trochę bardziej znajome. Lepiej rozumiem różnych zawodników, przeciwników, znam ich już z poprzedniego sezonu. Rozpoznaję już poszczególne hale, wiem, czego się spodziewać po podróżach. Wiele razy mówiłem to przez ten rok i nadal uważam, że PlusLiga to najsilniejsza liga na świecie - podkreśla siatkarz.
Amerykański siatkarz jasno o życiu w Polsce. "Świetne miejsce"
Amerykanin zdążył też już zadomowić się w Polsce. Dwa lata przed przyjazdem tutaj mieszkał w Japonii, wcześniej spędził kilka lat we Włoszech. Nie ma jednak przypadku w tym, że po ostatnim sezonie przystał na propozycję przedłużenia współpracy z Wartą.
- Polska to świetne miejsce do życia. Wielu zawodników z mojej drużyny, także Polaków, chwali Zawiercie. Bardzo mi się tam podoba. Nie potrzebuję do życia wielkiego miasta, które czasami może za bardzo rozpraszać - wskazuje Russell.
Jego drużyna po sobotnim zwycięstwie czasu na odpoczynek mieć właściwie nie będzie. Już we wtorek jej kolejnym przeciwnikiem będzie Barkom Każany Lwów.












