Barcelona ograbiona z marzeń. Trzy czerwone kartki. Wrzask w ostatniej sekundzie
Awans Fuchse Berlin do finału Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych żadną niespodzianką nie jest, ale sam fakt, że nowi mistrzowie Niemiec pokonali HBC Nantes aż 34:24 już zastanawia. A to dlatego, że już w 9. minucie z boiska wyleciał z czerwoną kartką Mathias Gidsel, najlepszy obecnie gracz na świecie. Dramat był za to w drugim półfinale, Barcelona straciła kontuzjowanego Dikę Mema, a później trzech jej graczy zobaczyło czerwone kartki. W tym dwóch w 59. minucie, gdy "Duma Katalonii" prowadziła z Magdeburgiem 30:29. W osłabieniu straciła dwie bramki.

Gdy po raz ostatni polscy kibice emocjonowali się zmaganiami naszej drużyny w Final 4 Ligi Mistrzów, też w najlepszej czwórce były ekipy Barcelony i Magdeburga. Dwa lata temu Industria Kielce najpierw pokonała w półfinale PSG, a później w dramatycznym finale przegrała właśnie z niemieckim klubem, po dogrywce. Rok wcześniej była jeszcze bliżej trofeum, Barcelona w wielkim finale okazała się lepsza po karnych.
W tym roku Industria i Orlen Wisła Płock pożegnały się z marzeniami już na poziomie 1/8 finału - kielczanie przegrali dwumecz z Fuchse Berlin, "Nafciarze" kompletnie zawalili sprawę w rewanżu w Nantes, tracąc zaliczkę z pierwszego spotkania. I to właśnie pogromcy polskich ekip znaleźli się w Kolonii, w pięknej Lanxess Arenie. Stoczyli pierwszą batalię półfinałową, po nich na parkiet wyszły siódemki Barcelony i Magdeburga.
Były to dwa zupełnie różne spotkania, z takim samym finałem. Otóż już po meczach półfinałowych wiadomo, że tytuł zdobędą Niemcy.
Final 4 Ligi Mistrzów w Kolonii. Fatalny początek Fuchse, czerwona kartka dla Gidsela. A później koncert
W starciu "Lisów" z Berlina z Nantes faworyt był wyraźny - Fuchse. Nowi mistrzowie Niemiec grają porywająco w ataku, mają przede wszystkim fenomenalnego Mathiasa Gidsela. Duńczyk w pierwszych minutach zdobył dwie bramki, jego zespół prowadził w 9. minucie 6:3. I wtedy doszło do sytuacji dziwnej, niecodziennej. Gidsel w obronie dosuwał do skrzydła, chciał zamknąć drogę skrzydłowemu Nantes Kauldiemu Odriozoli. Tyle że Duńczyk się poślizgnął, ściął z nóg reprezentanta Hiszpanii. Sędziowie z Islandii zobaczyli tę akcję na monitorach, wrócili i... pokazali zaskoczonemu Gidselowi czerwoną kartkę.

Miał być spacerek, nagle przed berlińczykami stanęło spore wyzwanie. Stracili MVP mistrzostw świata, najlepszego strzelca. Tyle że rolę Gidsela przejęli choćby Lasse Andersson czy Tim Freihofer, świetnie wykonujący rzuty karne, ale też skuteczny na skrzydle. Tak naprawdę Francuzi niewiele byli w stanie zrobić, nawet wówczas, gdy gracze Fuchse dostali dwie kary po sobie: najpierw Fabian Wiede, później Max Darj. Przewaga Fuchse była bezpieczna, po 30 minutach wynosiła sześć trafień (18:12). A w końcówce spotkania przekroczyła już nawet 10 goli. Skończyło się na 34:24.
Półfinały
14.06.2025
15:00
Barcelona jednak nie zagra w finale Ligi Mistrzów. Powtórzyła się historia z 2023 roku
Stosunkowo spokojne trybuny w Lanxess Arenie ożyły jednak w trakcie drugiego półfinału - Barcelona starła się z Magdeburgiem. Chyba jak nikt inny zespół Benneta Wiegerta ma patent na Katalończyków, tak jest od kilku lat. A to w klubowych mistrzostwach świata, a to w Lidze Mistrzów. Dwa lata temu też w półfinale Niemcy pozbawili Barcelonę marzeń o trzecim z rzędu pucharze, wygrali wtedy po rzutach karnych. Teraz one nie były potrzebne, ale emocje obie ekipy zgotowały podobne.
Wiegert niemal przez cały sezon doświadczał urazów swoich kolejnych zawodników, a jego zespół i tak dawał radę przechodzić kolejne etapy. Pokonanie Telekomu Veszprem w ćwierćfinale było niemal jak cud, zwłaszcza po remisie w swojej hali w pierwszym spotkaniu. A udało się wygrać jedną bramką na wyjeździe. Teraz jednak na drodze stanęła Barcelona, może już nie tak mocna jak dwa-trzy sezony temu, ale wciąż potężna. I to na nią spadły wszystkie plagi świata w tym spotkaniu.
W pierwszej połowie mistrzowie Hiszpanii nie przegrywali ani razu, bywały zaś fragmenty, gdy mieli cztery bramki na plusie. A tymczasem po 30 minutach ekipy udały się do szatni przy remisie - 18:18. Chwilę wcześniej Barca straciła Thiagusa Petrusa - jej brazylijski obrońca zobaczył czerwoną kartkę za faul. Decyzja macedońskich sędziów - Nachevskiego i Nikolova była kuriozalna, powinno skończyć się na dwóch minutach.

A później było jeszcze gorzej - w drugiej połowie kontuzji doznał lider drugiej linii Barcelony - Dika Mem. Na cztery minuty przed końcem, przy remisie 29:29, bramkarz mistrza Hiszpanii Emil Nielsen obronił rzut karny Omara Ingiego Magnussona. Za moment sędziowie wyrzucili z boiska na dwie minuty obrońcę Magdeburga Antonio Serradillę, a Aitor Arino rzucił do pustej bramki, na 30:29.
Dramat Barcelony zaczął sie w 59. minucie. Najpierw sędziowie z Macedonii uznali, że Jonathan Carlsbogard celowo uderzył w twarz swojego rodaka Felixa Claara, zobaczył za to czerwoną kartkę. Raczej było to przypadkowe, powinna być zwykła kara. Magdeburg grał w osłabieniu, rozrzucił akcję do skrzydła, do Tima Hornke. A ten... został ścięty przez Arino, który zwyczajnie się poślizgnął, jak Gidsel trzy godziny wcześniej. I tak jak Duńczyk - też zobaczył czerwoną kartkę. Hornke z karnego zaś wyrównał.

Barcelona miała piłkę, zostało 80 sekund, ale grała już w podwójnym osłabieniu. Rzucać musiał w końcu Melvyn Richardson, wkrótce gracz Orlenu Wisły Płock. W trudnej pozycji, przy sygnalizacji gry pasywnej. I nie zdołał pokonać Nikoli Portnera.
To Magdeburgowi została ostatnia akcja, a po czasie trenera Wiegerta - 10 sekund na rzut. Wykonał go Hornke, ze skrzydła, tuż przed syreną. W hali w Kolonii zrobił się straszliwy tumult - oto dwa niemieckie zespoły zagrają w niedzielę o najważniejsze trofeum.
Półfinały
14.06.2025
18:00
Zobacz również:
