Agnieszka Kocela: Nie jesteśmy na straconej pozycji
- Nie jesteśmy na straconej pozycji. Bilans ostatnich lat w potyczkach z tymi zespołami mamy dodatni - mówi Agnieszka Kocela przed turniejem kwalifikacyjnym szczypiornistek do igrzysk w Rio de Janeiro.

- Przeciwniczki są z wysokiej półki, ale jesteśmy bojowo nastawione i chcemy wygrać nasze olimpijskie marzenia - powiedziała przed odlotem do Astrachania na turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Rio de Janeiro piłkarek ręcznych skrzydłowa Kocela.
Rywalkami podopiecznych Kima Rasmussena podczas weekendu w rywalizacji o paszporty do Brazylii będzie ekipa gospodarzy Rosja oraz Szwecja i Meksyk. Awansują dwie najlepsze drużyny. Polskie szczypiornistki jeszcze nigdy nie wystąpiły w igrzyskach.
- Rosjanki prezentują się coraz lepiej, ale jak będziemy w optymalnej formie to każdego potrafimy pokonać. Ostatnie mecze, w tym zwycięstwo w ćwierćfinale grudniowych mistrzostw świata w Danii, pokazały, że potrafimy im się przeciwstawić. Podobnie jest ze Szwedkami - oceniła Kocela.
Podobnie sądzi obrotowa reprezentacji Patrycja Kulwińska, która zauważyła też, że po stronie Rosjanek będą trybuny.
- Nie jesteśmy na straconej pozycji. Bilans ostatnich lat w potyczkach z tymi zespołami mamy dodatni. Zdrowy rozsądek podpowiada, że Rosjanki będą faworytkami, bo grają u siebie, a u nich różne cuda się zdarzają. Jeśli nikt im z zewnątrz nie będzie pomagać, mam na myśli sędziów, to możemy wygrać - zaznaczyła 26-letnia zawodniczka.
Co do pozostałych przeciwniczek nie wiadomo czego się spodziewać. - Ostatni mecz w grupie na MŚ ze Szwedkami minimalnie przegrałyśmy, ale wcześniej to my byłyśmy górą. U nich nastąpiła po mistrzostwach zmiana trenera (Helle Thomsen - PAP) i do końca nie wiadomo czego się spodziewać. Meksyk to inna kultura gry. Dopiero podczas turnieju przekonamy się czy przyjechały tylko na kolejną egzotyczną wycieczkę - dodała.
Walki na kole z rosłymi Rosjankami Kulwińska się nie obawia. Jest do tego przyzwyczajona. Twierdzi wręcz, że największym koszmarem dla rywalek jest gra przeciwko... polskiej defensywie.
- Obrotowa to taka pozycja, na której zawsze obrywa się po głowie. I to przy każdej okazji. Ale nie ma się czemu dziwić, wszyscy wszystkimi sposobami chcą zwyciężyć. W piłce ręcznej fair play nie istnieje. Dla mnie najgorszym przeżyciem jest gdy staję na treningach przeciwko naszym dziewczynom - wspomniała.
Do Astrachania pojechała 20-letnia Monika Kobylińska, podbudowana swoją postawą. W ostatnim meczu reprezentacji z Węgierkami w eliminacjach mistrzostw Europy, wygranym na wyjeździe 26:25, brylowała na parkiecie i zdobyła siedem bramek.
- Takie udane spotkania dodają skrzydeł, jednak to zasługa całego zespołu. Z Rosjankami i Szwedkami ostatnio albo zwyciężałyśmy albo minimalnie przegrywałyśmy. Trybuny będą Rosjankom pomagać, ale pokazałyśmy już, że na obcym terenie też potrafimy grać - powiedziała.
Młoda zawodniczka jest pod wrażeniem w jak miły sposób przyjęto ją w ekipie biało-czerwonych.
- Od samego początku zaskoczyła mnie atmosfera panująca w reprezentacji. Od razu poczułam się w niej doskonale. Koleżanki pomagają nie tylko w grze, ale i poza boiskiem. Przed każdym spotkaniem czuję lekki stres, podobnie mają też zawodniczki bardziej doświadczone. Ale jest to stres motywujący - podkreśliła Kobylińska.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje