Sceny na Malcie. Pajac skasował Polakom bramkę. Kontrowersyjna interwencja VAR-u
Polacy długo męczyli się, aby otworzyć wynik poniedziałkowego spotkania z Maltą. W końcu jednak Robert Lewandowski dał "Biało-czerwonym" upragnione trafienie. Maltańczycy jednak szybko wyrównali stan rywalizacji. Ponowne wyjście na prowadzenie Polacy osiągnęli dopiero w drugiej połowie, lecz tym razem szybko poszli za ciosem, zdobywając również trzecią bramkę. Sędzia główny spotkania - Igor Pajac - zdecydował się jednak cofnąć do akcji sprzed strzału Świderskiego. To zakończyło się anulowaniem bramki i przyznaniem rzutu karnego dla rywali.

Od samego początku reprezentacja Polski zaznaczyła intencje, z jakimi przyleciała 17 listopada do Ta' Qali. Dla piłkarzy z kraju nad Wisłą zwycięstwo w meczu z Maltą było absolutnie kluczowe w kontekście dalszej walki o "przepustkę" na przyszłoroczny mundial. Nic zatem dziwnego, że zawodnicy Jana Urbana weszli w to spotkanie na bardzo dużej intensywności.
Początkowo jednak ich liczne ataki kończyły się niedokładnymi strzałami, bądź też neutralizacją zagrożenia w wykonaniu maltańskich defensorów. Wreszcie jednak nadeszła 32. minuta, która odmieniła panujący impas. To właśnie wtedy kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski wykorzystał dośrodkowanie, które posłał w jego kierunku Piotr Zieliński. Strzał głową kompletnie zaskoczył golkipera gospodarzy, dając jednocześnie prowadzenie piłkarzom z kraju nad Wisłą. Radość była ogromna, lecz nie trwała ona zbyt długo.
Błąd na błędzie przed polem karnym Polaków. To nie mogło się skończyć inaczej
Choć gol Lewandowskiego z pewnością był dość bolesny dla Maltańczyków, postanowili oni nie chować głowy w piasek. Tuż po wznowieniu gry przeorganizowali oni swoje szyki co ostatecznie zakończyło się rajdem Ylyasa Chouarefa wzdłuż bocznej linii boiska. Sytuację próbował uspokoić Jakub Kiwior oraz Przemysław Wiśniewski. Obydwaj zostali jednak dość łatwo oszukani przez napierającego rywala, który jednak został wyprowadzony z równowagi. Chwilę przed upadkiem posłał on dośrodkowanie w pole karne, gdzie czekał już Joseph Mbong. Futbolówkę mógł jeszcze wybić Michał Skóraś, lecz defensor ustawił się nieco za daleko, skutkiem czego nie dosięgnął futbolówki.
Mbong będący w dogodnej pozycji oddał strzał, który jednak Bartłomiej Drągowski skutecznie obronił. Niestety polski golkiper nie miał już szans przy dobitce, której nie dali rady zaasekurować powracający defensorzy. Tym sposobem, raptem 4 minuty po golu Lewandowskiego, na tablicy wyników ponownie zagościł niekorzystny dla Polaków remis.
Sytuacja znów odmieniła się na korzyść Polaków, choć dopiero w drugiej połowie. Za swój błąd zrehabilitował się bowiem Paweł Wszołek, który w 59. minucie ponownie wyprowadził Polaków na jednobramkowe prowadzenie.
"Biało-czerwoni" poszli tym razem za ciosem, czego skutkiem było trzecie trafienie w wykonaniu wprowadzonego na plac gry Karola Świderskiego. Podjęcie decyzji o zatwierdzeniu gola 28-latka przedłużało się jednak, co wprawiło kibiców z kraju nad Wisłą w niemałe przerażenie. Mieli oni bowiem przed oczami sytuację sprzed raptem kilku minut, w której to Jakub Kiwior powalił jednego z rywali we własnym polu karnym. To właśnie ta sytuacja była chwilę później rozpatrywana przez arbitra Igora Pajaca.
Ostatecznie po interwencji VAR-u podjął on decyzję kuriozalną z perspektywy Polaków. Arbiter anulował trafienie Świderskiego i przyznał rzut karny dla Maltańczyków. Pajac zrobił to, mimo iż z perspektywy jednej z kamer można było odnieść wrażenie, że zawodnik faulowany w momencie przyjmowania piłki znajdował się na delikatnym spalonym. Ostatecznie jednak kontrowersyjny karny został zamieniony przez Teddy'ego Teumę na bardzo bolesnego z perspektywy Polaków gola.













