Nędzny okres transferowy w ekstraklasie
Minionej nocy skończył się w Polsce okres transferowy. Na szczęście. Kluby ekstraklasy sprowadziły ponad stu piłkarzy, ale za ilością nie poszła jakość. Bez dużych pieniędzy nie mogła iść. Z próżnego nawet Edward Socha i im podobni cudotwórcy transferowi nie naleją.

Transferowym wydarzeniem lata w Polsce jest z pewnością sprowadzenie przez Wisłę za 400 tys. euro Andraża Kirma. To piłkarz klasowy, z wyjściowej "jedenastki" reprezentacji Słowenii. Andraż ma 25 lat i jak na ten wiek spore umiejętności i co ważne - poukładane w głowie. Żel na włosach, gwiazdorstwo, piękne, drogie bryki i szybkie dziewczyny nie zaprzątają mu "gitary".
Sęk w tym, że to nie Wisła powinna się wzmacniać, a jej konkurencja, która z coraz większej odległości ogląda plecy "Białej Gwiazdy".
Lech Poznań teoretycznie wszystko robi, by dogonić konkurencję z Krakowa. Drugi rok z rzędu wygrał wyścig po najlepszego strzelca zaplecza ekstraklasy (rok temu kupił ze Znicza Roberta Lewandowskiego, a teraz z Podbeskidzia zakupił Krzysztofa Chrapka za 800 tys. zł), sprowadził solidnego bramkarza (Grzegorz Kasprzik, również za 800 tys. zł) i bardzo dobrego lewego obrońcę Seweryna Gancarczyka. Niby wszystko sielankowo, jest tylko jedno i to duże "ale": "Kolejorz" pozbył się charyzmatycznego dowódcy armii, jakim był Franz Smuda. Prezes Jacek Rutkowski pokłócił się z Franzem o transfery i o 20 tys. zł miesięcznie (rocznie 240 tys. zł). Przez brak awansu do Ligi Europejskiej Rutkowski i Lech stracili milion euro, czyli nieporównywalnie więcej. Nie licząc nawet drastycznego spadku frekwencji na meczach ekstraklasy nurkującego w ligową szarzyznę "Kolejorza" (z 4,5 tys. do 3,5 tys. właściwie z tygodnia na tydzień).
Nie tylko w Poznaniu przy budowie marki kierują się zasadą: "Najważniejsze jest widzi mi się właściciela/prezesa" zamiast: "Interes klubu ponad wszystko". Półtorej roku temu argumenty "nie, bo nie" wyrzuciły z Wisły Kamila Kosowskiego, który na Cyprze spełnił marzenia o awansie do Ligi Mistrzów, którą szefostwo krakowskiego klubu może oglądać tylko w TV.
Legia sprzedała Rogera, któremu nie zawsze chciało się biegać, ale posiada największe umiejętności spośród wszystkich piłkarzy z Łazienkowskiej. Na zasadzie wolnego transferu wicemistrzowie Polski pozyskali 34-letniego napastnika Marcina Mięciela, który szczyt kariery ma już za sobą. Do sukcesów na miarę aspiracji właścicieli i kibiców Legii nie poprowadzi. Za ewentualne fiasko w walce o najwyższe trofea kto zapłaci? Trener Jan Urban.
Czwarta siła polskiego futbolu - Polonia Warszawa za 200 tys. euro kupiła Węgra Tamasa Kulcsara, jednak to nie on dostarcza kibicom "Czarnych Koszul" najwięcej radości, tylko sprowadzony za "darmoszkę" Marcelo Sarvas. Szkoda tylko, że Brazylijczyk gra "w kratkę".
Dzięki Orestowi Lenczykowi (ale też pieniądzom prof. Janusza Filipiaka) Cracovia w ciągu tygodnia dokonała lepszych transferów (Radosław Matusiak i Michał Goliński), niż przez wcześniejsze cztery lata. Po zakupie Dariusza Pawlusińskiego (pomysł ówczesnego wiceprezesa Pawła Misiora) w 2005 r. "Pasy" brały piłkarzy bardziej na wagę i ilość, a z pewnością nie na jakość. Wyjątek stanowiły zimowe nabytki Pawła Sasina i Bartosza Ślusarskiego, ale i po nich fani Cracovii spodziewali się większych dokonań.
Na lidera w dokonywaniu wzmocnień za przysłowiowe "pięć groszy" wyrasta Jagiellonia Białystok, która sprowadziła wartościowych Marco Reicha i Wahana Geworgjana.
Korona weszła w ekstraklasę, jak burza (4-0 z Polonią W.), później nastąpiły trzy sromotne porażki. To one sprawiły, że kielczanie rzutem na taśmę zatrudnili bojowych Serbów - Nikolę Mijailovicia i Aleksandara Vukovicia (nieco wcześniej przyszedł Edson). Z nimi Korona będzie miała taki charakter, jak jej trener Marek Motyka. "Marcyś" musi z tych serbsko-brazylijsko-polskich klocków zbudować zespół z prawdziwego zdarzenia.
Z zaciągów czesko-słowackich ciągle za mało piłkarzy klasy Miroslava Barczika, którego zatrudniła Polonia Bytom. Z leżącego na południu Bytomia bliżej na Słowację (z tamtejszego Spartaka Trnawa przyszedł Barczik), więc w Gdańsku postanowili poszperać w krajach nadbałtyckich. I na Łotwie znaleźli duet Skonto Ryga: Siergiej Kożans - Igor Łukjanows. Zwłaszcza ten drugi, napastnik stanowi okrasę ekstraklasy.
Ogólnie jednak okienko transferowe było kiepskie, jak spadająca frekwencja na stadionach ekstraklasy: w ostatniej kolejce wyniosła już ledwie 6,3 tys. widzów na mecz. W ten sposób, wobec wygnania liderów pod względem frekwencji - Lecha i Wisły (przebudowa stadionów), na spotkania polskiej ekstraklasy przychodzi tylko nieco więcej ludzi, niż na mecze 3. ligi niemieckiej, gdzie średnia frekwencja na ostatniej kolejce wyniosła 5,5 tys. widzów na mecz.
Jeśli tak dalej pójdzie, polskie kluby z europejskich pucharów będą wycinane w pień już w lipcu.
Czytaj też:
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje