31-letni obecnie Wilczek jest w znakomitej formie. Z siedmioma bramkami na koncie otwiera klasyfikację najskuteczniejszych w duńskiej Superlidze. Tyle bramek zdobył w ledwie sześciu ligowych spotkaniach. Równie dobrze radził sobie w eliminacjach Ligi Europy, gdzie w II rundzie pomógł swojemu Broendby w wyeliminowaniu Lechii Gdańsk, zdobywając ważnego gola w meczu rewanżowym (4-1). W europejskich pucharach w sześciu grach strzelił trzy bramki. Dziesięć zdobytych goli, po ledwie kilku tygodniach grania, robi wrażenie. - To, że Kamil zdobywa tyle bramek nie jest jakąś wielką niespodzianką. W naszej Superlidze należy do najlepszych napastników, a na dodatek jest w bardzo dobrej formie. Nawet jego rywale z boiska podkreślają, że potrzebuje pół sytuacji, żeby umieścić piłkę w siatce. Tutaj, co ważne podkreślenia, gra w klubie, który nie jest w tej chwili tym, który jak FC Kopenhaga czy FC Midtjylland nadają ton w rozgrywkach - podkreśla Martin Gottschalk z duńskiej telewizji TV 2 SPORT. Wilczek zakończył poprzedni sezon z 21 bramkami na koncie. 18 z nich strzelił w sezonie zasadniczym, a trzy w fazie play-off. Tytułu króla strzelców to nie dało, bo 29 goli dla FC Kopenhaga strzelił Robert Skov, który teraz jest już zawodnikiem niemieckiego Hoffenheim. Kto wie czy w bieżącym sezonie po koronę nie sięgnie właśnie wychowanek Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej, który na razie wyprzedza o dwa trafienia Jonasa Winda z FC Kopenhaga? Może tak być, chyba że na przeszkodzie stanie zagraniczny transfer do tureckiego Besiktasu, o czym spekulują media nad Bosforem. - Sam piłkarz mówi, że nie czyta informacji na ten temat, a dyrektor sportowy Broendby przekonuje, że do klubu nie wpłynęła żadna oferta z Besiktasu. Jeśli takowa będzie, wtedy klubowe władze będą się nad wszystkim zastanawiały. Jednak z tego, co słyszałem i czytałem, Besiktas nie jest zainteresowany sumą, którą Broendby chce otrzymać. Tak więc tego lata do transferu raczej nie dojdzie - mówi Martin Gottschalk. Duńczycy chcieliby otrzymać za swojego napastnika około 2-3 mln euro. Michał Zichlarz