"Historyczna" decyzja przed losowaniem, wygrała polityka. Tego na MŚ jeszcze nie było
Mundial w Katarze był wyjątkowy, bo "wygenerował" kibiców, którzy świadomie - mimo chęci wspierania swojej reprezentacji i posiadania możliwości finansowych - zbojkotowali turniej. Wyjątkowość mundialu w USA będzie polegać na lustrzanym odbiciu tego zjawiska - tym razem to turniej zbojkotuje kibiców. Wszystko wskazuje na to, że fani dwóch reprezentacji nie będą mogli pojawić się na amerykańskich stadionach. A piątkowe losowanie grup jest preludium do tego, co będziemy obserwować w trakcie mistrzostw.

Jedną z częstszych przyśpiewek na polskich stadionach jest "piłka nożna dla kibiców" - rozpoczynana w momencie, gdy w odczuciu samych fanów organizator próbuje zakłócić im oglądanie meczu. Wyobrażając sobie mundial w USA już teraz można mieć wrażenie, że akurat ten turniej będzie daleki od spełnienia idei z cytowanej przyśpiewki. Bardziej tu pasuje: piłka nożna dla Donalda Trumpa, który robi wiele, by przed ceremonią losowania (a nawet w trakcie) być w centrum uwagi. Do tego stopnia, że FIFA stworzyła specjalnie dla niego nową nagrodę, której amerykański prezydent będzie laureatem - Pokojową Nagrodę FIFA, będącą w założeniu piłkarskim odpowiednikiem pokojowego Nobla.
Mamy więc dosłownie "piłkę nożną dla Donalda Trumpa". A z perspektywy fanów wybierających się do Ameryki Północnej mówimy o gigantycznych odległościach między stadionami, konieczności przemieszczania się pomiędzy trzema krajami, czy horrendalnych cenach biletów - zarówno na mecze, jak i lotniczych - wszystko to sprawia, że nie będziemy mieć mistrzostw dla kibiców, lecz dla ludzi nadzwyczaj bogatych.
Mundial wykluczonych
W przypadku kibiców z Haiti i Iranu nawet pieniądze nie wystarczą.
Oczywiście sprawa jest polityczna, mimo iż FIFA niemal na sztandarach niesie rozdzielenie tej dziedziny od sportu. Światowe media rozpisują się o tym od kilku dni. "Zakazy podróży i polityka imigracyjna USA zdają się przeczyć przyjaznemu duchowi, jaki panował podczas mistrzostw świata" - punktuje sytuację Al Jazeera, medialny moloch z Bliskiego Wschodu. I to w chwili, gdy Komitet Białego Domu organizujący mundial stwierdził, że wydarzenie to będzie "globalnym momentem jedności". Lista krajów, których obywatele nie mają wjazdu do USA, zawiera kilkanaście przypadków. W tym dwa dotyczące finalistów. Wyjątki mają być zastosowane w przypadku piłkarzy i sztabów tych reprezentacji, ale kibice na stadiony niemal na pewno nie wejdą (negocjacje w tej sprawie będą się zapewne jeszcze toczyć). Co ciekawe, nie ma formalnych przeszkód, by… Iran w losowaniu trafił na Haiti, a mecz ten odbył się wówczas przy pustych trybunach - bo ryzykownym byłoby liczenie na przyciągnięcie akurat na takie spotkanie postronnych fanów.
Pierwotnie USA odmówiły wydania wiz nawet przedstawicielom tamtejszych federacji piłkarskich, jednak dosłownie last minute zapalono zielone światło. Rzecznik irańskiej federacji Amir-Mahdi Alavi powiedział agencji informacyjnej powiązanej z tamtejszą telewizją państwową, że selekcjoner reprezentacji Iranu Amir Ghalenoei weźmie udział w wydarzeniu wraz z jednym lub dwoma członkami sztabu, aby "upewnić się, że miejsce reprezentanta Iranu nie pozostanie wakat".
Amerykańskie władze trudno jednoznacznie krytykować, że politykę stawiają nad sportem, gdyż wciąż jest to rywalizacja dziedziny stanowiącej o losach świata z rozrywką. Trudno jednak uciec od faktu, że mundialu bez kibiców - nawet jeśli mowa "tylko" o dwóch zespołach - do tej pory nie wymyślono.
Iran kontra USA. Na boisku i trybunach zawsze był spokój
Reprezentacje Iranu i USA w ostatnim trzydziestoleciu spotkały się w fazie grupowej na dwóch mundialach. Już wtedy oba kraje były zwaśnione, ale nie przełożyło się to na żaden festiwal nienawiści. Wręcz przeciwnie. Przed meczem na mistrzostwach świata w 1998 roku piłkarze Iranu podczas tradycyjnego przywitania obu drużyn, wręczyli Amerykanom kwiaty - białe róże. Trzy lata temu kwiatów nie było, ale zdarzenia spod stadionu w Katarze relacjonowałem w ten sposób:
"Przyjaźń to ostatnie słowo, które może kojarzyć się z relacjami USA i Iranu, ale pierwsze, które przychodzi na myśl będąc pod stadionem. Spodziewałem się wrogości, a otrzymałem coś skrajnie przeciwnego. Gdybym chciał robić zdjęcia wszystkim kibicom irańskim i amerykańskim pozującym do nich razem, ten tekst mógłby się składać wyłącznie z nich. Irańczycy niosący w ręce obie flagi? Na porządku dziennym. Tańczący z nimi? Proszę bardzo.
- Czy ja tutaj widzę przyjaźń pomiędzy… - nie zdołałem do końca zadać pytania młodej dziewczynie krzyczącej "Iran America forever!", gdy ona odpowiada zdecydowanym "TAAAAK!". Hitem jest także inna Iranka, która już po meczu zabijającym marzenia o awansie do 1/8 finału, dołącza do kibiców amerykańskich, by skandować z nimi "USA! USA! USA!". Atmosfera na trybunach? Fantastyczna. Ktoś nie zadbał, by w meczu o podwyższonym ryzyku rozdzielić fanów z obu krajów, ale o bezpieczeństwo postarali się oni sami. Właściwie na wszystkich sektorach ręka w rękę siedzieli Irańczycy i Amerykanie, a o żadnych incydentach nie słychać.
To może chociaż wygwizdanie hymnu bezwzględnego imperialisty? Nie, nie tutaj. Braw ze strony Irańczyków nie było, ale szacunek - jak najbardziej. Jeśli ktoś wybrał się na to spotkanie, by oglądać nienawiść, musiał się srogo rozczarować. Otrzymał w zamian dowód, że konflikty i wojny to wymysł zidiociałych polityków. Zwykli ludzie chcą normalności".
Dziennikarze skaczący do gardeł
W zupełnie innej atmosferze przebiegała wówczas przedmeczowa konferencja prasowa. Kontekst polityczny był ogromny, bo - nie wdając się w szczegóły, bo nie o tym jest ten tekst - od 1979 roku, gdy w wyniku irańskiego zamachu stanu, podczas którego obalono Szacha Iranu w związku z irańską rewolucją i atakiem na ambasadę amerykańską w Iranie oraz amerykańskim wsparciem dla Iraku podczas wojny iracko-irańskiej, stosunki między obydwoma krajami były wrogie.
Wrogość tę dało się wyczuć na wspomnianej konferencji. Na sali pojawi się selekcjoner kadry USA Gregg Berhalter i piłkarz Tyler Adams. Jeden z irańskich dziennikarzy wypalił do tego ostatniego, jak to jest reprezentować rasistowski kraj, w którym wskutek nierównego traktowania czarnoskórych powstał ruch Black Lives Matter. Jego kolega dopytywał o wysoką inflację. Padły też pytania o obecność wojsk amerykańskich w Zatoce Perskiej, słowa Juergena Klinsmanna krytykującego irańskich piłkarzy za wywieranie presji na sędziach, o incydent z flagą oraz o ruch wizowy. Był nawet edukacyjny element konferencji, gdy dziennikarz z Iranu uczył Adamsa prawidłowo wymawiać nazwę swojego kraju. Warto zapamiętać: to I-ran, nie Aj-ren.
- Co pan uważa o tym, że obywatele USA mogą wjeżdżać do Iranu używając tylko paszportu, a odwrotnie to nie działa? Pan byłby witany w Iranie z otwartymi ramionami, ale my w USA nie - rzucił ktoś z sali. - Ja nie mam pojęcia o polityce i trudno mi na to odpowiedzieć - próbował wyciszyć atmosferę amerykański trener.
Berhalter wyglądał na świetnie przygotowanego mentalnie do tego starcia, bo ani na moment nie stracił spokoju. Ani raz nie poprosił rzecznika o ucinanie pytań niezwiązanych z piłką. Gdyby tak postanowiono, ze strony Irańczyków nie padłoby żadne. Dosłownie nikt nie zapytał o taktykę, skład, czy presję przed meczem o tak gigantyczną stawkę. Berhalter mimowolnie został wcielony w rolę polityka, który miał odpowiadać za wszystkie przewinienia - patrząc z perspektywy prorządowych Irańczyków - władz swojego kraju. Jedyne pytanie, które jakkolwiek zahaczało o sport, dotyczyło wyproszenia irańskich dziennikarzy z treningu USA. - Czemu nie pozwalacie wykonywać nam naszej pracy?
Tu odezwał się rzecznik: - To pytanie jest do FIFA, która decyduje o zamykaniu niektórych treningów. Nie ma żadnego drugiego dna.
Było też takie pytanie: Jaki procent światowej populacji będzie szczęśliwy, jeśli Iran wygra ten mecz? Po chwili z irańskich ust padło natomiast stwierdzenie, że Amerykanom nikt nie kibicuje nawet w ich kraju, na co Berhalter odparł, że ich poprzednie mecze oglądało w telewizji kilkadziesiąt milionów osób. - Dla nas to mecz piłki nożnej z dobrą drużyną. I niewiele więcej - mówił, próbując łagodzić napięcie. Bezskutecznie.
Trudno liczyć na przełom
Trudno wierzyć, że ewentualna zgoda na udział irańskich kibiców w mundialu mogła wpłynąć pozytywnie na stosunki USA z Persami. Jej brak sytuację natomiast jeszcze bardziej zaogni. Wszystko pod hasłem "United 2026" (Zjednoczeni 2026), które wybrano na motto przyszłorocznych mistrzostw świata.
Start losowania w piątek o godz. 18 polskiego czasu. Relację "na żywo" przeprowadzi Interia.












