W PZPN wewnętrzna walka. Stawką miliony złotych
W PZPN ważą się losy prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjnej umowy w historii związku. W tle są miliony złotych, władza i wiele pytań bez odpowiedzi. PZPN - choćby przez niedochowanie zasady transparentności na etapie prezentacji ofert przed członkami zarządu (o status pośrednika związku przy zawieraniu umów reklamowych rywalizowały dwie firmy) - sam wysłał sygnał, że sprawą warto się interesować. Wewnątrz związku rozpala ona do czerwoności.

Sprawa firmy Publicon i jej mariażu z PZPN-em wraca z regularnością szwajcarskiego zegarka. Ostatnio była tematem reportażu "Czarno na Białym" w TVN24, gdzie pierwszy raz umowa ujrzała światło dzienne. Do tej pory siedziała głęboko w sejfie, a dokładnych zapisów nie znali nawet członkowie zarządu. Teoretycznie mogli, ale - z tego, co słyszeliśmy już jakiś czas temu - wiązać się to miało ze złożeniem podpisu, dzięki któremu na szczyty PZPN-u trafiała informacja, kto miał dostęp do tej wiedzy - zatem kto ewentualnie był źródłem przecieku. Na dokumencie widnieją podpisy sekretarza związku Łukasza Wachowskiego oraz ówczesnego wiceprezesa ds. finansowych i organizacyjnych, Henryka Kuli. Złośliwi od lat twierdzą, że nieprzypadkowo brakuje podpisu prezesa, bo - słyszymy taką sugestię wewnątrz PZPN - "Cezary Kulesza prawdopodobnie wolał nie podpisywać czegoś, co w przyszłości mogą badać odpowiednie organy".
Może słusznie. We wtorek serwis Goniec.pl poinformował, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie, do poniedziałku 1 grudnia, otrzymała dwa zawiadomienia "dotyczące zdarzeń mogących mieć związek z opisywanymi w reportażu stacji TVN 24". Jedno z nich jest anonimowe. "Trwa analiza tych zawiadomień w zakresie łączności podmiotowo - przedmiotowej z innymi postępowaniami" - przekazał Gońcowi Piotr A. Skiba, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Umowa ujrzała światło dzienne
Materiał TVN24 odkrył przed światem umowę z Publiconem. Niektóre zapisy mogą szokować - jak ten, który uniemożliwia PZPN-owi jej wypowiedzenie (!). Poza tym umowa gwarantuje minimum 4,4 mln zł dla pośrednika z tytułu sprzedaży licencji i nowych produktów, nawet jeśli związek… zarobi mniej. Gwarantuje też przelewanie prowizji w wysokości 13 proc. od wartości kontraktu nawet za te umowy sponsorskie, których Publicon nie negocjował i nie dopinał (z umów ujawnionych w reportażu wynika, że w przypadku umów wynegocjowanych przez Publicon było to 15 proc.). Patrząc w kierunku sum, które płacą sponsorzy, mówimy o dziesiątkach milionów złotych płynących do Publiconu. Wyplątać z umowy można się jedynie po upłynięciu czasu, na jaki została podpisana (do 31 lipca 2027), jednak wyłącznie w sytuacji, w której PZPN do końca stycznia 2026 nie zgłosi braku woli kontynuacji.
- Jeżeli mielibyśmy wypowiedzieć się o wynikach, jakie panowie z Publiconu sami prezentują, moglibyśmy powiedzieć: o, jest dobrze. Natomiast mam wątpliwości co do tego, czy ich prezentacje są prawdziwe - słyszymy wśród opozycji. I dalej: - Wydaje mi się, że PZPN jest na tyle dużą organizacją, że nie potrzebuje zewnętrznego partnera do przyprowadzania sponsorów. Powinien mieć dział sponsoringu wewnątrz i własnymi kanałami zachęcać duże marki do reklamowania się u nas. Ja rozumiem, że jeśli równolegle jakaś zewnętrzna firma kogoś by przyprowadziła, to prowizja się nie należy, bo to rynkowe działanie, ale nie kupuję tego, że trzeba mieć z kimś umowę na wyłączność. Zwłaszcza, gdy kosztuje grube miliony złotych, a mówimy o procentach na sztywno, nawet od niezałatwionych sponsorów. Dla mnie to słabe zjawisko.
- Gdyby Publicon pobierał 10-15 proc. prowizji od sponsorów, których sam przyprowadził i załatwił z nimi deal od A do Z, nie stanowiłoby to dla nas żadnego problemu, ale tutaj mówimy o milionach za nieprzyprowadzonych sponsorów. I gdy widzimy slajdy Publiconu, ile wpływa do związku pieniędzy, to wszystko wygląda fajnie, ale brzmi już inaczej, gdy zastanowimy się, na ile jest to efekt pracy zupełnie innych podmiotów, a na ile podpiął się pod to Publicon. Póki co dostaliśmy zapewnienie, że Komisja Rewizyjna przygotuje kontrolę, a później raport. Sam jestem ciekaw, jakie będą wnioski - słyszymy dalej od jednej z osób w PZPN.
Kto przyprowadził sponsorów?
Zajmujący się sprawą dziennikarz Artur Warcholiński otrzymał od szeregu firm z siatki sponsorskiej PZPN zapewnienie, że spółka Publicon nie miała nic wspólnego z ich przyprowadzeniem.
Mowa o Biedronce, Fakro, Tarczyńskim, Maspexie i Kompanii Piwowarskiej, które reporterowi przysłały oświadczenia o braku wpływu Publiconu na związanie się z PZPN. Autorowi wspomnianego reportażu nie udało się uzyskać komentarza prezesa Publiconu. Szymon Sikorski postanowił jednak wypowiedzieć się dla Interii. - Zaoferowaliśmy, przygotowaliśmy ofertę i przekonaliśmy markę Tarczyński do współpracy z federacją. To, że stali się "przekąską reprezentacji" - to nasz format, nasz pomysł. Z Biedronką przepracowaliśmy wiele godzin nad produktem własnym. Robiliśmy całą linię kreatywną, kampanie kreatywne, inicjowaliśmy kontakt z dietetykami reprezentacji męskiej i żeńskiej. Dlaczego ktoś powiedział, że było inaczej? Nie wiem, domyślam się, że to "magiczna" rola telewizji i dziennikarza z agendą. Z Kompanią Piwowarską byliśmy na spotkaniu, gdzie rozmawialiśmy na temat przedłużenia kontraktu. Kładliśmy umowę na stole z miejscem w piramidzie sponsorskiej, ale spółki to nie interesowało, bo ich celem było bycie partnerem meczu, pokazanie się na stadionie. Bronią nas wyniki finansowe, wypracowaliśmy dla polskiej piłki rekordowy budżet, to musi niektórych drażnić. Bawimy się w słowo przeciwko słowu, dla mnie to są absurdalne rzeczy.
Pytamy Sikorskiego, jak to się stało, że Publicon wynegocjował z PZPN tak korzystną dla siebie umowę, że mnóstwo osób podważa jej korzystność dla związku. - Nie będę szczegółowo komentował biznesowych spraw, zarabiamy więcej dla związku, a efektywnie nasza prowizja jest dużo niższa niż poprzedników - poza tym wykluczyliśmy też z naszej umowy spółki skarbu państwa z czego prowizję pobierał Sportfive. Zresztą to żadna tajemnica, bo referował to sekretarz.

Członek zarządu PZPN: - Nie widzieliśmy ofert Publiconu i Sportfive. Zreferował nam je Łukasz Wachowski, ale stan naszej wiedzy na dziś pozwala twierdzić, że nie oddał do końca tego, co faktycznie zostało zawarte w tych umowach.
To też jeden z wątków reportażu TVN24 - chodziło m.in. o zapewnienie, że umowa z Publiconem jest wypowiadalna, co stoi w sprzeczności z prezentowanym przez stację dokumentem.
Kolejny działacz: - Nie jestem przekonany, że konkurs ofert został zrobiony "po Bożemu". Nie wyglądało to ani w pełni transparentnie ani przejrzyście. Z tego, co kojarzę, to informacja na jednym z pierwszych zarządów tej kadencji, nie była jakaś szczegółowa. Jak były porównywane oferty, to zarząd nie był w pełni poinformowany. Wskazano w paru punktach, na czym polegać ma ta lepsza oferta, ale bez żadnych wartości, kwot. Na zasadzie: prowizja będzie niższa od tego, co proponował Sportfive. Ale nie wiedzieliśmy wprost, że tu wynosiła tyle, a tu tyle.
Inna osoba zdaje bardzo podobną relację. - Można było odczuć, że zarząd ma się tym nie interesować. Powiedziano, że oferta jest lepsza i koniec - mówi.
Kto wypracował 60 mln zł?
O tym, jak gorąco jest wewnątrz PZPN-u w sprawie Publiconu, najlepiej świadczy sprawa partnera, którego nazwa nie pojawia się w materiale TVN24. Firma BetClic została jakiś czas temu sponsorem tytularnym 1., 2. i 3. ligi, za co do związkowej kasy płynie rekordowe 15 mln zł rocznie. Przy czteroletnim kontrakcie mówimy więc o kwocie 60 mln zł. W czasie pracy nad tym tekstem, dwie niezależne od siebie osoby zapewniały, iż z ich najlepszej wiedzy wynika, że tego sponsora przyprowadził jeden z działaczy.
Szymon Sikorski: - Wypracowaliśmy ten kontrakt od A do Z. Od pakowania produktu, przez negocjacje. To my zapukaliśmy do BetClica, od dawna wysyłałem sygnał: zróbmy coś razem. I zrobiliśmy projekt, która dziś może być punktem odniesienia dla innych dyscyplin. Mam na to korespondencję, mamy udokumentowaną historię budowania tej współpracy.
Kolejnym zarzutem pojawiającym się w materiale TVN24 jest wystawianie tzw. pustych faktur. Definicyjnie jest to wystawienie dokumentu księgowego, który nie odzwierciedla rzeczywistej transakcji - w świetle oświadczeń sponsorów (publikowanych w TVN24) o braku współpracy z Publiconem przy zawieraniu umów, chodzi o fakturowanie prowizji z tego tytułu. Wystawianie "pustych faktur" jest przestępstwem, które w określonych warunkach jest zagrożone nawet wieloletnim więzieniem.
- To nieprawdziwy zarzut - ucina Szymon Sikorski. Szerzej komentować nie chce.
Co dalej ze związkiem PZPN z Publiconem?
- Oczywiście, że nie chcemy stracić współpracy z PZPN. W polskiej piłce jest jeszcze wiele do zrobienia. Wiem jednak, bo prowadzę firmę od 20 lat, że każdy biznes może się kiedyś skończyć. Byłoby szkoda, bo po prostu związek tworzą świetni, zaangażowani i naprawdę rozumiejący futbol ludzie. Cieszę się, że możemy z nimi pracować pomimo tego, że nie wszystkim się to podoba - mówi Sikorski.
Dziś trudno wyrokować, czy faktycznie to nastąpi, jednak Publicon ma wielu przeciwników w związku, choć są osoby, które kontraktu bronią. Wśród nich - a jakże - jest Henryk Kula, osoba podpisana pod umową, śląski baron i prawa ręka Cezarego Kuleszy, w czerwcowych wyborach pozbawiona teki najważniejszego wiceprezesa - do spraw finansowych i organizacyjnych (jego miejsce zajął Adam Kaźmierczak). Kula znany jest z torpedowania opozycji i jej pomysłów, to on przed wyborami na prezesa związku miał dbać o to, by podmiot udzielający Kuleszy rekomendacji (każdy kandydat musi zebrać 15 takich głosów poparcia, by móc wystartować w wyborach), drugą rekomendację wrzucał do niszczarki (można poprzeć dwóch kandydatów). Słyszymy, że po tym, jak Publicon zaprezentował slajdy ze swojej działalności, a jego przedstawiciele opuścili salę, to z sali pojawiły się pytania działaczy. Kula miał się wściekać na każdą wątpliwość.
Henryk Kula ma być jednak w mniejszości, choć oficjalnie opozycja czeka na raport Komisji Rewizyjnej. Później dojdzie do próby sił. Gra toczy się o miliony złotych. Jedno z pytań brzmi: kto ją wygra. Drugie - jak bardzo będzie brudna.
***
Po publikacji tekstu PZPN postanowił się do niego ustosunkować. - Wszystkie umowy zawierane przez PZPN są zgodne z wewnętrznymi regulaminami oraz powszechnie obowiązującymi przepisami prawa. W trosce o pełną transparentność Zarząd podjął decyzję, że umowa z firmą Publicon Sport, a także dotychczasowy sposób jej realizacji, zostaną poddane weryfikacji przez Komisję Rewizyjną. Wnioski z tej analizy zostaną przedstawione Zarządowi przed podjęciem decyzji dotyczącej dalszych kierunków współpracy w obszarze obsługi marketingowej federacji - powiedział Interii Tomasz Kozłowski, rzecznik prasowy PZPN.












