Thriller mistrza Polski w Krakowie. Najpierw sabotaż, potem wymiana ciosów
Cracovia zremisowała z Lechem Poznań 2:2 w 18. kolejce Ekstraklasy. Obrońcy tytułu objęli prowadzenie, ale potem zapłacili wysoką cenę za akt sabotażu. Dopuścił się go Pablo Rodriguez, wyrzucony z boiska jeszcze przed przerwą - po dwóch kartkach pokazanych w niespełna 120 sekund. Grające w przewadze "Pasy" wyszły na prowadzenie, ale heroiczny zryw obrońców tytułu zapewnił im ostatecznie punktową zdobycz.

Stawką tego spotkania był awans na pozycję premiowaną grą w europejskich pucharach. Pod Wawelem meldowali się obrońcy tytułu, ale trudno ich było stawiać w roli niekwestionowanego faworyta. Po komplet punktów należało bowiem sięgnąć na trudnym terenie.
W trzech poprzednich potyczkach "Kolejorz" nie stracił bramki. Z czystym kontem kończył potyczki w Ekstraklasie, Lidze Konferencji i Pucharze Polski. Przedłużenie dobrej passy miało stanowić klucz do zgarnięcia pełnej puli również w konfrontacji z "Pasami".
Cracovia - Lech. Koszmarne minuty "Kolejorza". Pablo Rodriguez w popisowej roli sabotażysty
Gospodarze mogli objąć prowadzenie już w 5. minucie. Przed doskonałą szansą na zdobycie bramki stanął wówczas Filip Stojilković. W decydującym momencie zabrakło mu jednak precyzji.
Po kwadransie gry arbiter dostrzegł faul na Mateuszu Skrzypczaku w polu karnym Cracovii. Bez wahania podyktował "jedenastkę". Po uderzeniu Mikaela Ishaka piłka była już na rękawicach Sebastiana Madejskiego, ale ostatecznie wpadła do siatki.
W kolejnych minutach golkiper "Pasów" znakomicie wybronił jednak dwa kąśliwe strzały Luisa Palmy. Obrońcy tytułu łatwo zyskali przewagę optyczną. Tyle że niewiele z niej wynikało.
Do kluczowego incydentu doszło pod koniec pierwszej połowy. Na przestrzeni niespełna 120 sekund dwa brzydkie faule popełnił Pablo Rodriguez. Za każdy z nich obejrzał żółtą kartkę i przedwcześnie zakończył spotkanie.
Krakowianie grę w przewadze wykorzystali jeszcze przed przerwą. Po serii zablokowanych strzałów do futbolówki dopadł Mikkel Maigaard i głową z bliskiej odległości wpakował ją do siatki. Druga odsłona zapowiadała się dla "Kolejorza" na wyjątkowo ciężką przeprawę.
Już pierwszy kwadrans po zmianie stron mógł w zasadzie rozstrzygnąć spotkanie. Najpierw Joel Pereira zatrzymał piłkę zmierzającą do pustej bramki, zaraz później Bartosz Mrozek obronił strzał z kilku metrów Oskara Wójcika. A Stojilković trafił w dogodnej sytuacji w słupek.
Cracovia dopięła swego dopiero w 79. minucie. Na listę strzelców wpisał się wprowadzony na murawę chwilę wcześniej Mateusz Praszelik. Przymierzył z 25 metrów, zaskakując źle ustawionego Mrozka.
Ale radość z prowadzenia trwała tylko dwie minuty. W polu karnym gospodarzy na strzał z woleja zdecydował się inny zmiennik, Ali Gholizadeh, i zrobiło się 2:2. Krakowianie mimo gry z przewagą jednego zawodnika nie byli już w stanie odpowiedzieć kolejnym ciosem.













