Tak Legia wchodzi do gry o tytuł. Demonstracja siły przed rewanżem w LE
Z tygodniowym poślizgiem Legia Warszawa dołączyła do wyścigu po tytuł mistrza Polski. Premiera okazała się udana. Wybrańcy Edwarda Iordanescu pokonali 2:0 Koronę Kielce na jej terenie. Bohaterem spotkania okazał się Migouel Alfarela, autor bramki i asysty. Teraz ekipa z Łazienkowskiej myślami jest już przy czwartkowym rewanżu z Banikiem Ostrawa w II rundzie kwalifikacji LE.

Dla Legii to był ligowy debiut w sezonie 2025/26. Z uwagi na batalię toczoną na arenie międzynarodowej mecz z Piastem Gliwice z 1. kolejki odbędzie się w innym terminie. Do Kielc zdobywcy Pucharu Polski przyjechali po pełną pulę, by już w prologu nie komplikować sobie misji odzyskania tytułu mistrzowskiego.
Korona tymczasem na starcie zmagań zaliczyła falstart. Porażka 0:2 z Wisłą Płock na jej terenie nie wróżyła niczego dobrego. "Nafciarze" do rozgrywek przystąpili przecież w roli beniaminka.
Legia nie traci czasu na rozpoznanie rywala. Pierwszy cios już w 9. minucie
Mecz z większym animuszem rozpoczęli gospodarze. Z ich ofensywy niewiele jednak wynikało. Legia grała uważnie w obronie i czyhała na okazje do kontry.
W wyjściowej jedenastce warszawian po raz pierwszy w tym sezonie znalazł się Jean- Pierre Nsame. I podziękował za to już w 9. minucie. Z bocznej strefy pola karnego miękko wrzucał Migouel Alfarela, a Kameruńczyk z francuskim paszportem dostawił głowę jak trzeba i było 0:1.
Wybrańcy Edwarda Iordanescu nie poszli jednak za ciosem. Oddali rywalom inicjatywę, zadowalając się skuteczną destrukcją. To mogło się zemścić po półgodzinie gry, gdy głową sprzed pola bramkowego uderzał Kostas Sotiriou. Próba okazała się minimalnie niecelna.
Na przerwę kielczanie schodzili z niekorzystnym rezultatem. Mieli kwadrans na skorygowanie założeń taktycznych, ale nie wykorzystali tego czasu efektywnie. Niespełna dwie minuty po wznowieniu spotkania przegrywali już 0:2.
Tym razem Alfarela wystąpił w roli egzekutora. Przymierzył z ok. 20 metrów i trafił niemal w samo "okienko". W ten sposób, asystą i golem, zapracował na miano MVP wieczoru.
Korona bliska była zdobycia bramki kontaktowej w 56. minucie. Po strzale Martina Remacle piłka odbiła się najpierw od słupka, potem od nóg Kacpra Tobiasza i wyszła na korner.
Potem jeszcze doskonałą okazję bramkową zmarnował Ryoya Morishita i na tym rejestr wydarzeń się zamknął. Legia zaliczyła udaną inaugurację i wciąż pozostaje w tym sezonie niepokonana. Myślami jest już przy czwartkowym rewanżu z Banikiem Ostrawa w II rundzie kwalifikacyjnej LE.













