Sędzia Stefański jak... Howard Webb

- Sędzia miał podstawy by odgwizdać rzut wolny pośredni, postąpił zgodnie z przepisami, ale wbrew duchowi sportu. Nie tylko w Polsce, ale w żadnej liczącej się lidze takie wolne w ostatnich sekundach meczu nie były dyktowane tylko dlatego, że bramkarz o trzy sekundy za długo przetrzymywał piłkę. Widać jednak, że Polak potrafi - powiedział mi sędzia, który nie chciał ujawniać nazwiska, bo środowisko bywa złośliwe. - Przepis mówi jasno - sześć sekund liczy się od momentu, w którym bramkarz przejmie kontrolę nad piłką. Cabaj kontrolował ją już wtedy, gdy na ziemi złapał futbolówkę. Do momentu wybicia minęło 10 sekund, ale w Polsce najczęściej bezkarnie uchodzi bramkarzom nawet piętnastosekundowe przetrzymywanie futbolówki - dowodzi nasz ekspert.

Drugim aspektem sprawy jest Marcin Cabaj, który mógł sobie jednak darować poprawianie getry przed wybiciem piłki. Pewnie już do końca życia tego robić nie będzie.

Jedno jest pewne - gdyby nie decyzja Daniela Stefańskiego, mecz skończyłby się bardziej sprawiedliwym 1-1. Legia wprawdzie przeważała, ale to Cracovia dochodziła częściej do groźnych sytuacji.

Przyszło mi na myśl takie porównanie Stefańskiego do Howarda Webba (przepraszam obu, jeśli poczują się dotknięci takim porównaniem). Słynny Anglik w ostatnich sekundach meczu Austria - Polska na Euro 2008 podyktował rzut karny dla gospodarzy. Owszem, Webb mógł się tłumaczyć, że palce Mariusza Lewandowskiego zaplątały się w koszulce austriackiego piłkarza, a fakt, że obaj do piłki nie mieli szans dojść, nie interesował go kompletnie. Cała Polska mogła się wściekać i złorzeczyć Webbowi, ale to jednak on poprowadził finał MŚ w RPA...

Dyskutuj na blogu