Lech napiera na fotel lidera
Jeśli Lech Poznań pokona dzisiaj przy Bułgarskiej Koronę Kielce, po raz drugi w tym sezonie zostanie liderem ekstraklasy! Stawka jest ogromna - dla szefów "Kolejorza" pierwsze miejsce może być warte kilka milionów złotych.
Nic w Poznaniu nie rozbudza tak bardzo apetytów kibiców, jak dobre wyniki. W niedzielę "Kolejorz" może zostać po raz pierwszy od inauguracyjnej kolejki zostać liderem ekstraklasy - jeśli wygra, zrówna się punktami z Legią Warszawa, ale ma od niej lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Rywalizacja poznańsko-warszawska to nie tylko prestiż, ale i pieniądze. I to wielkie pieniądze. Oba najlepsze nasze kluby zagrają ze sobą 2 maja w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Tydzień później, jeśli utrzyma się taki układ w tabeli (tzn. dwa pierwsze miejsca dla tych drużyn), dojdzie do powtórki w lidze. Gospodarzem będzie zespół, który wygra rundę zasadniczą. Gdyby to spotkanie miało się odbyć na Inea Stadionie w Poznaniu, można spodziewać się podobnej frekwencji jak podczas niedawnego meczu tych drużyn (41,5 tys. widzów). Tyle że tym razem - zapewne - będą droższe bilety. Druga kwestia - karnety na cztery finałowe spotkania sprzedają się inaczej, gdy wśród tych spotkań jest klasyk z Legią. Taki pojedynek, licząc zwiększone zainteresowanie karnetami, to zapewne kilka milionów złotych więcej w budżecie.
Lech musi jednak najpierw wygrać z Koroną, co w poprzednich latach w Poznaniu przychodziło mu raczej z wielką łatwością. Kielczanie jeszcze nigdy nie zdobyli przy Bułgarskiej w spotkaniu ligowym... choćby jednej bramki. Później "Kolejorz" zagra na wyjeździe z Górnikiem Łęczna, podejmie Śląsk Wrocław, a rundę zakończy w Bielsku-Białej. Legią czekają domowe potyczki z rewelacyjnym Zawiszą Bydgoszcz i Pogonią Szczecin oraz wyjazd do Chorzowa.
Przeciwko Koronie Lech zagra w niemal najmocniejszym składzie - zabraknie tylko Gergoe Lovrencsicsa, który trenuje już indywidualnie, a do meczowej kadry ma wrócić za tydzień w Łęcznej. Być może trener Maciej Skorża dokona kilku roszad z uwagi na zmęczenie piłkarzy dwugodzinnym bojem w półfinale Pucharu Polski z Błękitnymi Stargard. Pewny gry może być Zaur Sadajew, który w czwartek pauzował za żółte kartki. Na uraz po ostatnim spotkaniu narzekał jeszcze Muhamed Keita, ale i tak wątpliwe, by Skorża wystawił Norwega, który przeciwko Błękitnym popełniał proste błędy taktyczne.
Trener Korony Ryszard Tarsaiewicz także nie musi narzekać na osłabienia. Jedyna wątpliwość, aczkolwiek bardzo ważna, dotyczyła Jacka Kiełba. Były pomocnik Lecha jest obecnie w bardzo dobrej formie - w trzech ostatnich spotkaniach zdobył cztery bramki. W tym tygodniu stracił kilka treningów z uwagi na problemy z mięśniem dwugłowym uda, ale trudno sobie wyobrazić, by mógł nie zagrać przeciwko dawnym kolegom. Do składu wróci Paweł Golański, pauzujący w meczu z Górnikiem Łęczna za żółte kartki.
Korona jest jednym z dwóch zespołów w ekstraklasie, obok Zawiszy, który jeszcze w tym roku nie przegrał. Lech przegrał tylko z Zawiszą, ale na własnym stadionie od dawna nie stracił ani jednego punktu. - Najtrudniejszy mecz w tym roku? Niekoniecznie, może tak być, ale nie musi. Oni mają kilku zawodników dobrze grających piłka, ale my chcielibyśmy potwierdzić naszą dobrą dyspozycję fizyczną i piłkarską niezłym rezultatem w Poznaniu. Nie jesteśmy jednak takim zespołem, aby pogardzić punktem w meczu z Lechem - uważa trener Korony Ryszard Tarasiewicz.
W rundzie jesiennej Lech był zespołem dużo lepszym, ale w Kielcach zremisował 2-2, tracąc zresztą gola w ostatniej akcji spotkania. Obie bramki dla kielczan padły po rzutach rożnych i na te elementy zwraca uwagę bramkarz Lecha Maciej Gostomski: - Musimy uważać na ich stałe fragmenty, czyli mało faulować, a jak już się faul zdarzy, to dobrze bronić. Gramy u siebie, musimy przejąć inicjatywę i jako pierwsi strzelić bramkę - twierdzi Gostomski.
W sobotę Lech poinformował, że na mecz rozdysponował już ponad 27 tys. biletów (włącznie z karnetami). To oznacza, że niewiele miejsc jest jeszcze wolnych - z uwagi na decyzję wojewody wielkopolskiego Piotra Florka zamknięta jest bowiem trybuna zwana Kotłem. To efekt rozpalenia rac podczas meczu z Legią. Mecz rozpocznie się o godz. 18.
Andrzej Grupa