Tę lokatę zajmują wspólnie z trzema innymi ekipami, które w przeszłości odniosły 17 kolejnych sukcesów. Prowadzą Lakers (33 zwycięstwa z rzędu na przełomie 1971 i 1972 roku), ale do drugiej w klasyfikacji drużyny z Milwaukee (z 1971 roku) podopiecznym Mike'a D'Antoniego brakuje już tylko trzech wygranych. Ale mecz! Były emocje, nerwy, a nawet język Kobe'ego Bryanta przedrzeźniającego rywali. Gwiazdor Lakers pokazał go Robertowi Horry'emu (kiedyś obaj byli klubowymi kolegami), gdy ten nie doczekał się gwizdka arbitrów w przedostatniej akcji normalnego czasu gry w starciu zespołu z LA oraz San Antonio Spurs. Horry był faulowany przez Bryanta, ale sędziowie powstrzymali się przed przerwaniem akcji, podobnie jak kilkanaście sekund wcześniej przy próbie wsadu Kobe'ego. Bryant mógł jeszcze przesądzić o wygranej Lakers, ale równo z syreną zablokował go Manu Ginobili i doszło do dogrywki. Tam trwała walka kosz za kosz i dopiero Michael Finley trafił za trzy na 1,3 s przed upływem czasu, przesądzając o wygranej Spurs 96:94. - To był dla mnie normalny rzut - stwierdził. To był jego wieczór... Mo Williams jest jednym z bardziej niedocenianych obrońców w lidze. Pora więc go wyróżnić, tym bardziej, że to właśnie jego 30 punktów i 10 asyst walnie przyczyniło się do "domowego" zwycięstwa Milwaukee Bucks nad New York Knicks 107:105. Williams, który jest jednym z trzech graczy (obok LeBrona Jamesa oraz Kobe'ego Bryanta) ze średnią co najmniej 17 pkt, pięciu zbiórek i pięciu asyst, rzucił pięć ostatnich "oczek" dla gospodarzy w tym spotkaniu. - Chcieliśmy wrócić do stylu gry prezentowanego w grudniu i Mo bardzo nam w tym pomógł - powiedział Terry Stotts, coach "Kozłów", które wciąż muszą radzić sobie bez kontuzjowanego Michaela Redda Po końcowej syrenie - To wspaniałe. Będę miał chyba jakiś kawałek tortu do zjedzenia - powiedział Flip Saunders. Prowadzeni przez niego Pistons pokonali u siebie Pacers 95:87, fundując swojemu szkoleniowcowi zwycięstwo nr 500 na ławce trenerskiej w NBA.