Początek meczu był pod dyktando Timberwolves, którzy prowadzili 9:3 czy 23:12, nie byli jednak w stanie na dłużej utrzymać dwucyfrowej przewagi. Zmieniło się to w 5. minucie drugiej kwarty (52:38), ale Spurs znowu dali radę skrócić dystans, jeszcze 12 sekund przed przerwą było tylko 65:60, ale wtedy "trójką" popisał się Naz Reid (łącznie w tym meczu trafił trzy takie rzuty). Wynik drugiej kwarty "netto" brzmiał 31:31, więc zawodnicy z Minnesoty po prostu podtrzymali 8-punktową zaliczkę z otwierającej odsłony spotkania. Grało Spurs Sochana, ale wszyscy mówią o LeBronie. Pierwszy zawodnik w historii Pięć punktów Jeremy'ego Sochana. San Antonio Spurs przegrało W trzeciej podopieczni Mitcha Johnsona próbowali gonić, ale przez niemal całą jej długość tracili 6, 8 czy 9 oczek. W ostatnich dwóch minutach tej kwarty gospodarze jeszcze wysłali ostry sygnał do rywali "trójkami" Reida, Nickeila Alexandra-Walkera i Jaylena Clarka, przez co ze stanu 100:90 zrobiło się 109:94. W ostatnich 12 minutach Timberwolves musieli więc zagrać na "podtrzymanie" rezultatu, co udało się całkiem sprawnie, bo zwyciężyli w niej 32:30 i zarazem 141:124 w całym meczu. "Ostrogi" nie otarły się o "remontadę", w pewnym momencie traciły do oponentów 13 punktów, ale nie były w stanie już wywalczyć więcej. Jeremy Sochan po raz kolejny był zmiennikiem, do czego można było się w ostatnim czasie przyzwyczaić. Rozegrał łącznie 18 minut, rzucił 5 punktów, miał też 3 zbiórki, z czego 2 w obronie. Tym razem nie zanotował żadnej asysty. Dla Spurs była to druga porażka z rzędu, ale aż szósta na przestrzeni ośmiu meczów. Obecnie zajmują 13. miejsce w Konferencji Zachodniej z bilansem 26 wygranych i 36 przegranych. W pewnością dobrą wiadomością jest dla nich, że kolejne 4 spotkania rozegrają u siebie. Z kolei Timberwolves są na 7. pozycji z 37 zwycięstwami i 29 porażkami. Najlepszy mecz Sochana w tym roku. Spurs wreszcie wygrywają