Mecz Gwiazd NBA: Zachód rządzi!
Shaquille O'Neal po efektownej akcji wziął kamerę video od jednego z kibiców i zrobił sobie zbliżenie - to obrazek najlepiej charakteryzujący 53. Mecz Gwiazd NBA w Los Angeles.

Spotkanie w Staples Center zgodnie z oczekiwaniami wygrał Zachód 136:132, a center Lakers otrzymał tytuł najbardziej wartościowego zawodnika (MVP).
To właśnie lepsza dyspozycja największych gwiazd Konferencji Zachodniej (Shaqa, Kobe Bryanta i Tima Duncana) oraz błędy ich vis a vis (Allena Iversona i Tracy McGrady'ego) w samej końcówce spowodowały, iż to zacięte spotkanie zakończyło się czwartym w ostatnich pięciu latach sukcesem Zachodu. Drużyna Wschodu wciąż prowadzi w klasyfikacji wszech czasów - 32-21.
Czwarty w historii pojedynek gwiazd w LA (pierwszy od 1983 roku) zaczął się od efektownych akcji. Przewagę z początku uzyskała ekipa z Zachodu, ale szybko grający w ataku gracze Wschodu dogonili rywali. W końcówce świetną "paką" z powietrza po zagraniu Kidda popisał się partner Jasona z Nets Kenyon Martin. Na 0,2 s przed końcem pierwszych 12 minut Jamaal Magloire (12 pkt do przerwy) trafił "lay-upem" i Wschód prowadził po I kwarcie 33:31.
Przewaga Wschodu, który grał zdecydowanie bardziej zespołowo, urosła nawet do 9 "oczek" (46:55 w 5. minucie II kwarty) i coach Flip Saunders był zmuszony do wzięcia czasu. Na parkiet wrócili Bryant oraz zdobywca MVP w ubiegłym roku Kevin Garnett i szybko przewaga graczy z Konferencji Wschodniej została zmniejszona do jednego punktu. W odpowiedzi McGrady najpierw odbił piłkę od tablicy, a chwilę później efektownie zapakował ją do kosza.
- W II połowie będziemy grać bardziej poważnie - zapowiedział schodzący do szatni Garnett, którego zespół przegrywał do przerwy 58:64. W pierwszych 24 minutach sędziowie odgwizdali tylko 4 przewinienia (po dwa dla obu ekip).
Początek III kwarty nie potwierdził słów skrzydłowego Wolves. Obie drużyny grały wciąż w stylu "run and gun", a Wschód powiększył przewagę do 9 "oczek" (62:71) po rzucie za trzy T-Maca, który wykorzystał obecność na parkiecie Iversona i zaprezentował efektowny "dunk" od tyłu.
Poodrażnione popisami rywali gwiazdy Zachodu wzięły się jednak do pracy. Świetna "paka" Steve'a Francisa, punkty Garnetta i Bryanta i Duncana i w 6. minucie tej części faworyzowany team prowadził 86:81.
Na parkiet powrócił Kidd, a wraz z nim powróciła bardziej zespołowa gra Wschodu. Rozgrywający Nets znów świetnymi podaniani obsługiwał partnerów (m.in. Martin) i ekipa prowadzona przez Ricka Carlise'a wróciła do gry. Tylko różnicą jednego kosza (103:101) prowadził więc po III kwarcie Zachód, dla którego swoje pierwsze punkty efektownym "dunkiem" równo z syreną zdobył Andriej Kirilenko z Jazz.
W IV kwarcie żaden z zespołów nie potrafił uzyskać większej przewagi. Po "3" Raya Allena Zachód prowadził różnicą pięciu punktów (5 minut do końca). Mimo zbliżających się decydujących minut Shaq popisał się akcją przez całego boisko ("coast to coast") i nikt z rywali nie chciał stanąć mu na drodze. - Tak wymagający może być tylko coach - skomentował sytuację szkoleniowiec Wschodu.
Celne dwa wolne Kidda spowodowały, że znów wygrywał Wschód (127:126 na niespełna 3 minuty przed końcem).
Carlise wysłał z powrotem na parkiet McGrady'ego, który zaczął brać ciężar gry na własne barki. Na Zachodzie rolę tę pełnił Kobe i po rzutach tych dwóch graczy znów był remis (131:131).
Na 37 sekund przed końcem T-Mac wykorzystał tylko jeden z dwóch wolnych (wcześniej dwóch wolnych nie trafił Iverson), a w rewanżu piłka powędrowała do mało eksponowanego w tym meczu Duncana, który zrobił co do niego należało - trafił w swoim stylu od tablicy i Zachód prowadził 133:132 (26 s do końca). - To była akcja, którą Flip (Saunders - przyp. red.) rozrysował w różnych wariantach - powiedział później lider Spurs. - Ja byłem jakąś trzecią opcją.
Prowadzący ekipę Wschodu Rick Carlise przedyskutował z gwiazdami następną akcję, ale McGrady postąpił chyba wbrew jego zaleceniem i zamiast bohaterem stał się grabarzem swojej drużyny. Próba jego efektownego (chyba nazbyt) podania zakończyła się stratą i Iverson musiał szybko faulować Allena, który nie pomylił się z wolnych (135:132 na 14,4 s przed syreną).
Ostatnią szansę dla Wschodu zmarnował Michael Redd, ale trzeba przyznać, iż - jak na świetną defensywę Zachodu w tej akcji - pomylił się minimalnie przy rzucie za trzy.
Wynik meczu ustalił celnym rzutem wolnym Duncan (2,1 s do końca), a po chwili wszystkie gwiazdy mogły już uścisnąć sobie dłonie i podziękować za kolejny wspaniały weekend.
- Po prostu wyszedłem na parkiet i dobrze się bawiłem - powiedział Shaq (24 pkt i 11 zbiórek), odbierając nagrodę MVP z rąk komisarza NBA Davida Sterna. Center Lakers, który chwilę wcześniej głośno krzycząc chwalił się wyróżnieniem, został uhonorowany tym trofeum po raz drugi w karierze. W 2000 roku O'Neal otrzymał ją wspólnie z Duncanem.
Pojedynek w Staples Center oglądał komplet publiczności, w tym niezliczona liczba VIP-ów z pobliskiego Hollywood. Na całym świecie widzowie mogli oglądać relację z meczu dzięki transmisjom telewizyjnym.
W Polsce sobotnie konkursy (po raz pierwszy w historii) oraz niedzielny mecz zaprezentował Canal Plus, który przygotował także liczne powtórki z tego wydarzenia.
Do zobaczenia za rok w Denver!!!
Zachód - Wschód 136:132 (31:33, 27:31, 45:37, 33:31)
Zachód: S. O'Neal 24, K. Bryant 20, R. Allen 16, Y. Ming 16, T. Duncan 14, S. Francis 13, K. Garnett 12, B. Miller 8, P. Stojakovic 5, S. Cassell 4, D. Nowitzki 2, A. Kirilenko 2.
Wschód: J. Magloire 19, J. O'Neal 16, J. Kidd 14, M. Redd 13, T. McGrady 13, V. Carter 11, P. Pierce 8, R. Artest 7, B. Davis, 7, B. Wallace 4, A. Iverson 3.