Po niedzielnym losowaniu drabinki turnieju WTA 1000 w Madrycie stało się jasne, że w ew. czwartej rundzie zmagań w stolicy Hiszpanii może dojść do starcia pomiędzy Aryną Sabalenką i Amandą Anisimovą. Amerykanka prowadzi 5-2 w bezpośrednich konfrontacjach z aktualną liderką rankingu. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych okazała się lepsza w ich starciu przed trzema laty w tej lokalizacji. Także ostatni pojedynek, rozegrany w ubiegłym roku w Toronto, zakończył się po myśli Anisimovej. To mogła być dla Sabalenki szansa na rewanż. Wiemy już jednak, że do takiego zestawienia nie dojdzie. I nie jest to bynajmniej wina Aryny. Ona wykonała dzisiaj część swojego zadania, pokonując Annę Blinkową 6:3, 6:4. W niedzielnej potyczce o 1/8 finału zmierzy się z Elise Mertens, z która miała okazję rywalizować w minioną sobotę w Stuttgarcie. Problemy z przebrnięciem pierwszej przeszkody miała za to Amanda. W piątkowej potyczce mistrzyni tegorocznych zmagań rangi WTA 1000 w Dosze stanęła do walki ze swoją rodaczką - Peyton Stearns. I sensacyjnie została pokonana w ich pierwszej bezpośredniej rywalizacji na poziomie zawodowym. WTA Madryt: Trzysetowe starcie Stearns - Anisimova. O wyniku decydowała końcówka Mecz rozpoczął się od serwisu 44. rakiety świata. Stearns utrzymała swoje podanie, potem miała 30-15 w gemie Anisimovej. Ostatecznie Amanda doprowadziła jednak do wyrównania na 1:1, a po chwili sama miała okazje na to, by przełamać rywalkę. Wykorzystała już pierwszą z dwóch szans i wyszła na prowadzenie. Na tym zakończyły się pozytywne informacje z perspektywy 16. tenisistki rankingu w premierowej odsłonie. Następne pięć gemów trafiło na konto Peyton. Dzięki temu to zawodniczka plasująca się o 28 lokat niżej triumfowała w pierwszym secie 6:2. Początek drugiej partii wyglądał inaczej. Tym razem Anisimova przypilnowała sytuacji i szybko zbudowała sobie przewagę. Już na "dzień dobry" wywalczyła przełamanie, mimo że Stearns miała piłkę na 1:0. Podczas kolejnego rozdania przy serwisie Peyton, triumfatorka premierowej odsłony znów mogła zdobyć "oczko", ale nie wykorzystała swojej szansy. Chwilę później było już 3:0 dla Amandy z podwójnym breakiem. Po zmianie stron Stearns odrobiła stratę jednego przełamania, ale nacieszyła się tym faktem tylko przez moment. Następne minuty znów należały do Anisimovej, która uzyskała prowadzenie 5:1. W trakcie ósmego gema Peyton próbowała jeszcze wydłużyć rywalizację w drugiej odsłonie, miała trzy break pointy. Ostatecznie to rozdanie trafiło jednak na konto Amandy. Wynik 6:2 zagwarantował nam trzecią partię. Trzeci set okazał się najbardziej wyrównany i emocjonujący. Zaczęło się od przełamania na korzyść triumfatorki z Dohy. Kolejne trzy "oczka" trafiły na konto Peyton, ale po sześciu gemach mieliśmy już remis. W trakcie ósmego i dziewiątego rozdania obie miały swoje szanse na przełamanie. Najpierw trzy break pointy na 5:3 miała Stearns, potem aż cztery szanse na 5:4 z breakiem posiadała Anisimova. Panie utrzymywały się jednak w grze, a ostateczne rozstrzygnięcie zapadło w dwunastym gemie, tuż przed potencjalnym tie-breakiem. Peyton generowała sobie kolejne meczbole i w końcu dopięła swego. Wykorzystała czwartego meczbola i ostatecznie triumfowała 6:2, 2:6, 7:5. Tym samym podczas tegorocznej edycji zmagań w Madrycie na pewno nie zobaczymy starcia Aryna Sabalenka - Amanda Anisimova. Być może ujrzymy za to rywalizację Białorusinki z Peyton Stearns. Najpierw jednak liderka rankingu musi się uporać z Elise Mertens, a Amerykanka ograć triumfatorkę pojedynku Julia Putincewa - Rebeka Masarova.