W tym roku zmieniono formułę spotkania debiutantów z drugoroczniakami. Składy zostały wymieszane, a drużyny poprowadziły legendy NBA Shaquille O'Neal (Team Shaq) i Charles Barkley (Team Chuck). Irving brylował w tym drugim zespole, a zaimponował zwłaszcza w rzutach za trzy punkty - na osiem prób wszystkie były udane. W meczu nazwanym Rising Stars Challenge podopieczni Barkleya zwyciężyli 146:133. W drużynie O'Neala pojawił się bohater nowego fenomenu w NBA - "Linomanii" - Jeremy Lin. Pierwszy Amerykanin chińskiego pochodzenia w lidze tym razem nie zachwycał tak, jak w ostatnich meczach New York Knicks. Na parkiecie przebywał ledwie dziewięć minut, oddał cztery rzuty i tylko raz trafił do kosza. Jeszcze na początku lutego Lin był anonimowym graczem (średnio w meczu 2,6 pkt i 1,4 asysty w poprzednim sezonie w Golden State Warriors), a dziś jest gwiazdą zespołu z Nowego Jorku (średnio 22,4 pkt i 8,8 asysty). - Jestem naprawdę zaskoczony tym, że wszyscy mówią o "Linomanii" (Lin-sanity). Mam nadzieję, że po przerwie na Weekend Gwiazd moja drużyna będzie wygrywać i że więcej będzie się mówić o Knicks niż o mnie - powiedział skromnie Lin. 61. Mecz Gwiazd Wschód - Zachód odbędzie się w niedzielę. W hali w Orlando pojawi się jedyny Polak w NBA - Marcin Gortat z Phoenix Suns, jednak nie w roli zawodnika (po raz pierwszy został wytypowany przez ekspertów jako kandydat, ale w głosowaniu fanów zajął piąte miejsce wśród środkowych drużyn Zachodu), lecz w charakterze gwiazdy telewizji oraz przewodnika po Florydzie. Poprzednio Gortat występował właśnie w Orlando.