Double-double Gortata i zwycięstwo Wizards w NBA
Koszykarze Washington Wizards z Marcinem Gortatem w składzie wygrali w środę z Brooklyn Nets 113:107. To ich drugie z rzędu wyjazdowe zwycięstwo w lidze NBA. Polak dziewiąty raz w sezonie uzyskał double-double, uzyskując 10 punktów i tyle samo zbiórek.

"Czarodzieje" podbili Nowy Jork. W poniedziałek w starej Madison Square Garden wygrali z Knicks 102:101, teraz w nowej Barclay Center pokonali drużynę młodego trenera Jasona Kidda, prowadząc, z wyjątkiem pierwszych minut, przez całe spotkanie.
Aż siedmiu zawodników gości, którzy zdominowali walkę o zbiórki (51-31), szczególnie w ataku (19-5), i byli skuteczniejsi w rzutach z dystansu (12/20 - 9/21), miało dwucyfrowy dorobek punktowy.
Najwięcej zdobyli John Wall - 21 i wracający do gry po czterech meczach przerwy spowodowanej kontuzją Brazyliczyk Nene - 17. Bradley Beal i Trevor Ariza dorzucili po 15, Martell Webster - 13, a francuski środkowy Kevin Seraphin i Gortat - po 10, a Trevor Booker (7 pkt) zebrał 13 piłek z tablic.
W ekipie gospodarzy wyróżnili się wchodzący z ławki rezerwowych weteran Paul Pierce - 27, który rozegrał swój najlepszy mecz w barwach Nets, Brook Lopez - 22, Joe Johnson 20 i Deron Williams - 15 i 13 zbiórek.
Jedyny Polak w NBA przebywał w środę na parkiecie 30 minut, trafił cztery z 11 rzutów z gry i obydwa wolne, miał osiem zbiórek w obronie i dwie w ataku, asystę, blok, stratę i cztery faule.
Skutecznością nie imponował, jego rzuty z półdystansu nie wpadały do kosza, ale miał bardzo dobry, ośmiominutowy okres gry w decydujących fragmentach czwartej kwarty. Zebrał w tym czasie siedem piłek, w tym dwie w ataku i zdobył cztery punkty.
Akcje te były bardzo potrzebne zespołowi, który na początku tej odsłony kolejny raz w meczu prowadził najwyższą, 12-puntową różnicą (91:79). Rywale jednak systematycznie odrabiali straty i na 1.57 min przed końcem spotkania zmniejszyli je do jednego punktu (101:100). Po 22 sekundach bardzo ważne punkty zdobył Gortat, dobijając niecelny rzut Walla. Po chwili za trzy trafił Beal, było 106:103 i goście nie pozwolili już odebrać sobie wygranej.
Było to drugie zwycięstwo Wizards nad Nets w tym sezonie. 8 listopada na własnym parkiecie pokonali ich 112:108 po dogrywce. Z zespołami z Nowego Jorku stołeczny zespół wygrał w tym sezonie wszystkie cztery mecze.
Po środowym spotkaniu Wizards z 11 zwycięstwami i 13 porażkami zajmują siódmą lokatę w Konferencji Wschodniej, a Nets (9-16) są w niej na 11. miejscu.
Kolejny mecz drużyna z Waszyngtonu rozegra w sobotę, również na wyjeździe, z Boston Celtics (12-15).
Koszykarze Miami Heat pokonali Indianę Pacers 97:94 w meczu dwóch czołowych ekip ligi NBA. Goście doznali piątej porażki w sezonie, a drugiej z rzędu.
W Miami długo nic nie wskazywało na sukces miejscowych. W połowie trzeciej kwarty przegrywali oni różnicą 15 punktów, a do tego ich lider LeBron James grał z kontuzją kostki.
Pacers jeszcze 3.20 przed końcową syreną wygrywali 92:85, ale później przez ponad dwie minuty nie potrafili trafić do kosza. Gospodarze w tym czasie zdobyli 10 pkt, a kluczowe dla losów meczu były "trójki" Chrisa Bosha i Raya Alllena.
Heat objęli prowadzenie 95:92, po chwili dwoma celnymi rzutami wolnymi zmniejszył je David West, ale po drugiej stronie boiska w odpowiedzi nie pomylił się też Allen. Rzut Paula George'a cztery sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry okazał się nieskuteczny i obrońcy tytułu zwyciężyli 97:94.
- Wiele przeszliśmy w tym pojedynku, ale końcówka należała do nas. Pokonaliśmy świetny zespół - przyznał James, który zdobył 24 pkt, miał dziewięć zbiórek i siedem asyst. Skuteczniejszy okazał się Dwyane Wade - 32 pkt.
Wśród pokonanych prym wiedli George - 25 pkt i West, który uzyskał 23.
- Nie robimy tragedii z tej porażki. Dopiero grudzień, a nasze ambicje sięgają końca sezonu. Dziś spotkały się chyba dwa najlepsze teamy na Wschodzie. Coś czuję, że w play off znowu na siebie trafią i to nie na początku - przyznał szkoleniowiec drużyny z Indianapolis Frank Vogel.
Pacers, z bilansem 20 wygranych i pięciu porażek, wciąż zajmują pierwsze miejsce w swojej konferencji, ale Heat (19-6) są już tuż za nimi.
Lepszy dorobek niż dominujące zespoły na Wschodzie mają dwie ekipy z Zachodu - Oklahoma City Thunder (20-4) oraz koszykarze Portland Trail Blazers (22-5), którzy w środę przegrali w Minneapolis z Timberwolves 109:120.
Gospodarze już do przerwy wypracowali sobie 26-punktową przewagę. Świetnie zagrał czarnogórski środkowy Nikola Pekovic, który uzyskał 30 pkt, a jego przeciętna do tej pory to 16,6. Kevin Love dodał 29 pkt, 15 zbiórek i dziewięć asyst.
- Zabrał mi robotę. Był wszędzie, robił wszystko i to skutecznie - powiedział o Love hiszpański rozgrywający "Leśnych Wilków" Ricky Rubio.
Liderem gości był tym razem z 36 pkt Damian Lillard. Dorobek LeMarcusa Aldridge'a, w którym niektórzy widzą MVP sezonu, to 15 pkt i 14 zbiórek, ale z gry trafił tylko siedem z 22 prób.
Wyniki środowych meczów sezonu regularnego koszykarskiej ligi NBA:
Miami Heat - Indiana Pacers 97:94
Orlando Magic - Utah Jazz 82:86
Toronto Raptors - Charlotte Bobcats 102:104 (po dogrywce)
Atlanta Hawks - Sacramento Kings 124:107
Boston Celtics - Detroit Pistons 106:107
Brooklyn Nets - Washington Wizards 107:113
Milwaukee Bucks - New York Knicks 101:107 (po dwóch dogrywkach)
Minnesota Timberwolves - Portland Trail Blazers 120:109
Dallas Mavericks - Memphis Grizzlies 105:91
Phoenix Suns - San Antonio Spurs 101:108
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje