Trzy rekordy świata nie wystarczyły. Duplantis pobił więc cztery. Oficjalny powrót
Niewiele jest w zawodowym sporcie osób, które byłyby w stanie tak zdominować rywalizację, jak w skoku o tyczce czyni to Armand Duplantis. I choć wygrywa, choć pobija rekordy świata, to wciąż jego sportowe show przyciąga na stadiony tysiące osób. Genialny Szwed budzi ogromne zainteresowanie, widać to choćby rokrocznie w Chorzowie podczas Diamentowej Ligi. A mimo że rok temu zdobył olimpijskie złoto, dołożył do tego trzy rekordy świata, to nie okazał się tym najlepszym. Teraz jednak przyszedł czas rewanżu.

Początek grudnia w lekkiej atletyce to czas... ciężkiej pracy. Nie licząc specjalistów od biegów przełajowych, ale także i maratończyków (w najbliższą niedzielę w Walencji Adam Nowicki zaatakuje rekord Polski), reszta trenuje już pod kątem kolejnego sezonu. Dla większości zacznie się już w końcówce stycznia, pod dachem, dla specjalistów od rzutów - zapewne późną wiosną.
To też czas podsumowań, o takie w końcu pokusiła się World Athletics - organizacja zajmująca się lekkoatletyką. I wydaje się, że wybór tych najlepszych jest mniej kontrowersyjny niż rok temu.
Oficjalne ogłoszenie World Athletics. Najlepsi na świecie. Powtórka z 2022 roku
Armand Duplantis wszelkie możliwe granice pobija od kilku lat, nic więc dziwnego, że znajduje to też odzwierciedlenie w rozmaitych plebiscytach. W 2020 i 2022 roku został wybrany najlepszym lekkoatletą świata, w 2023 roku - najlepszym specjalistą od skoków, bo wtedy nastąpił podział na trzy specjalizacje. I nie wybierano tej jednej osoby "naj" z tercetu: Duplantis - Noah Lyles - Kevin Kiptum.
Rok temu też był taki podział, ale wybór już nastąpił. Duplantis trzykrotnie bił rekordy świata - najpierw w Diamentowej Lidze w Xiamen (6.24 m), później w olimpijskim finale w Paryżu (6.25 m), wreszcie w Diamentowej Lidze w Chorzowie (6.26 m). Było też oczywiście olimpijskie złoto, ale podczas gali w Monaco nagrodę dla tego najlepszego odebrał Letsile Tebogo - mistrz z Paryża na 200 metrów. I to było spore zaskoczenie.
W tym roku "Mondo" zdominował absolutnie wszystko - gdzie się pojawiał, tam wygrywał. I choć chyba powoli rośnie ktoś, kto może mu delikatnie napsuć krwi, czyli Emanuil Karalis. Grek regularnie skacze 6 metrów, choć to wciąż o 20-30 cm za nisko.

Duplantis po raz pierwszy w karierze pobił rekord świata aż cztery razy w sezonie - zaczął zimą w Clermon-Ferrand (6.27 m), później dołożył centymetr w czerwcu w Sztokholmie, w sierpniu w Budapeszcie, wreszcie we wrześniu w Tokio (6.30 m). I dołożył kolejne dwa tytuły mistrza świata, bo przecież w marcu był już najlepszy pod dachem w Nankinie.
- Staram się być najlepszą wersją siebie, jaką tylko mogę. Mam mnóstwo radości, którą mam nadzieję zarażać innych na stadionach. I mam ogromną pasję i radość z tego, co robię - mówił w niedzielę w Monaco "Mondo", odbierając nagrodę.
Dostał też drugie trofeum - za triumf w konkurencjach niebiegowych. Na bieżni najlepszy był bowiem specjalista od 800 metrów Emmnuel Wanyonyi, a poza stadionem: maratończyk Sebastian Sawe.
U pań kontrowersji tym razem też nie było. Triumfowała Sydney McLaughlin-Levrone, powtórzyła więc osiągnięcie z 2022 roku. Tym razem jednak nie dzięki występom na 400 metrów przez płotki, ale na płaskim dystansie jednego okrążenia. Genialna Amerykanka zdobyła w Tokio złoto z drugim czasem w historii - 47.78 s, szybsza od niej była jedynie 40 lat temu Marita Koch. A czwarta w stolicy Japonii finiszowała we wrześniu Natalia Bukowiecka.

Amerykanka triumfowała też w plebiscycie na najlepszą zawodniczkę w konkurencjach biegowych na stadionie. W tych pozabiegowych puchar zgarnęła Nicola Olyslagers - Australijka w Nankinie obroniła tytuł halowej mistrzyni świata, a w Tokio zdobyła swoje pierwsze złoto na stadionie. I była tą jedyną, która pokonała Marię Żodzik. Trzeci puchar, poza stadionem, wywalczyła Maria Perez - hiszpańska specjalistka od chodu sportowego.












