Trzy rzuty i to był koniec Polaka w rzucie młotem. Znów prysły nadzieje w MŚ
Trzeci dzień lekkoatletycznych mistrzostw świata zaczął się na Stadionie Narodowym w Tokio od... falstartu w biegu maratońskim, co zdarza się wyjątkowo rzadko. A gdy długodystansowi biegacze opuścili już obiekt, do boju mogli przygotować się młociarze. Bez leczącego kontuzję Wojciecha Nowickiego, za to z Pawłem Fajdkiem i Marcinem Wrotyńskim. W pierwszej rzucie znalazł się ten ostatni, szybko przepadł. Jak w Eugene i Budapeszcie. A faworyci nie zawiedli.

Rzut młotem przez lata dostarczał polskim kibicom radości, nasi wybitni młociarze przywozili masę medali. Być może te czasy dobiegają już końca, bo nie widać następców mistrzów, ale w Tokio wciąż Biało-Czerwoni się jeszcze liczą. W poniedziałkowym finale rywalizacji kobiet wystąpi Anita Włodarczyk, o to samo rankiem lokalnego czasu, a w nocy polskiego, walczyli Marcin Wrotyński i Paweł Fajdek.
Zaczął ten pierwszy, w grupie A, a z uwagi na jedną rzutnię, nie mogą oni rywalizować jednocześnie. Minimum kwalifikacyjne ustalono na 76.50 m, niemal tyle Wrotyński (76.17 m) rzucił miesiąc temu w Białymstoku. Gdyby dziś powtórzył taką próbę, mógłby szykować się do finału.
Mistrzostwa świata w lekkiej atletyce. Koniec rywalizacji dla Marcina Wrotyńskiego. Fatalne dwa pierwsze rzuty
Trzeba przyznać, że losowanie kolejności rzutów w grupie A sprawiło, że część zawodników mogła dostać kompleksów. Zaczęło bowiem trzech młociarzy, którzy w tym roku rzucali już ponad 81 metrów, po nich był wicemistrz olimpijski z tego stadionu - Eivind Henriksen.

Francuz Yann Chaussinand tym razem nie błysnął formą, z 75.46 m musiał czekać na wyniki tego, co zrobią rywale półtorej godziny później. Bo jego wynik wystarczył do szóstej pozycji.
Za to Bence Halasz w pierwszej kolejce osiągnął minimum (78.42 m), a za chwilę jego wyczyn powtórzył Mychajło Kochan (77.33 m). Henriksen też posłał młot w okolice linii oznaczającej 76,5 m, ale dosłownie centymetry za promień. I przy jego nazwisku pojawił się znaczek "x". Ale w drugiej kolce poprawił się na 77.70 m, to jego rekord sezonu - i już miał wolne.
A jako siódmy rzucał Wrotyński, odstawał niestety od reszty. Pierwszy rzut był przed linię 65. metra, zawodnik OŚ AZS Poznań tylko pokręcił głową i spalił próbę. Za drugim razem było to samo. W trzeciej młot poleciał pod linię 70. metra, pomiar wykazał 69.33 m. I ostatecznie wystarczyło to do... 18. lokaty w grupie A. Czyli ostatniej.
Podobnie było w 2022 roku w Eugene i w 2023 roku w Budapeszcie, tam też 29-letni dzisiaj młociarz kończył swój udział na eliminacjach.
Pozostaje więc czekać na drugą grupę i Pawła Fajdka.














![Co za wymiana, piłka nie chciała spaść. "Klasa siatkarska" [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000M2RD9DN70F5FO-C401.webp)