Sukces polskiej ekipy na MŚ w kolarstwie torowym. "To dopiero początek"
Zakończone w niedzielę w stolicy Wielkiej Brytanii mistrzostwa były najlepsze w historii startów "Biało-czerwonych". - To dopiero początek naszych sukcesów - twierdzi dyrektor sportowy PZKol. Andrzej Piątek.

Kwalifikacje olimpijskie w pięciu konkurencjach, dwa medale i kilka lokat w czołówce - to plon startu polskich kolarzy torowych w mistrzostwach świata w Londynie.
Po raz pierwszy zdobyli więcej niż jeden medal - po złoto sięgnęła Katarzyna Pawłowska w wyścigu punktowym, a po srebro - Małgorzata Wojtyra na 3 km na dochodzenie.
Ponadto Polacy wywalczyli w Londynie wszystkie kwalifikacje olimpijskie, jakie wchodziły w grę. Na igrzyska do Rio de Janeiro pojedzie więc ośmioro zawodników: trzech sprinterów, cztery kobiety w drużynie na 4 km na dochodzenie oraz zawodniczka specjalizująca się w omnium, czyli wieloboju łączącym konkurencje sprinterskie i średniodystansowe. Sprinterzy wystartują w drużynie oraz po dwóch w sprincie indywidualnym i keirinie.
Czwarte miejsce zajął sprinter Damian Zieliński, powtarzając swój najlepszy wynik sprzed 12 lat. Także czwarty był Krzysztof Maksel na 1 km ze startu zatrzymanego, a do brązowego medalu zabrakło mu 16 tysięcznych sekundy. Rekordy życiowe pobili Kamil Kuczyński w eliminacjach sprintu (200 m ze startu lotnego) i Wojtyra na 3 km, a rekord Polski ustanowiła drużyna pań na 4 km na dochodzenie.
- To, co się wydarzyło w Londynie, jest dopiero początkiem dużych sukcesów naszych torowców. W Rio jeszcze nie będziemy murowanymi kandydatami do medali, ale może już tak być za cztery lata na igrzyskach w Tokio, jeśli dalej konsekwentnie będziemy wdrażać strategię rozwoju polskiego kolarstwa. Stawiamy na kolarstwo torowe choćby z tego względu, że z 18 konkurencji olimpijskich dziesięć jest rozgrywanych na torze. Poza tym mamy talenty, fachowców i obiekt. Tor w Pruszkowie już procentuje - podkreślił Piątek.
Czy zaskoczyły go wyniki Polaków w Londynie? - Całą sztuką jest przygotowanie formy na ten jeden dzień, jedną godzinę. To się udało, o czym świadczą rekordy życiowe. Jechaliśmy głównie po kwalifikacje olimpijskie w drużynach sprinterów i kobiet, a okazało się, że zdobyliśmy znacznie więcej - przyznał.
Piątek uważa, że ósme miejsce, jakie zajęli sprinterzy w drużynie (Grzegorz Drejgier, Rafał Sarnecki, Krzysztof Maksel), nie świadczy o ich potencjale, który jest znacznie większy.
- Gdyby pojechali tak jak w mistrzostwach Europy, gdzie pobili rekord Polski, zajęliby drugie miejsce. Pojechali uważnie, obawiając się przypadkowego błędu, który mógłby spowodować dyskwalifikację, o którą łatwo. Strefa zmian to tylko 15 metrów, a jej przekroczenie oznaczałoby koniec marzeń o igrzyskach. Stąd trochę słabszy wynik. Nasi sprinterzy nie będą faworytami najbliższych igrzysk, choć miłej niespodzianki nie wykluczam. Wiążę z nimi dużą nadzieję na przyszłość - ocenił.
Drużyna pań uplasowała się na siódmej pozycji. Rekord kraju Polki pobiły w trzecim starcie w Londynie, mając już w kieszeni kwalifikację olimpijską, a startowały w składzie z mistrzyniami świata juniorek Justyną Kaczkowską i Darią Pikulik.
- W drużynie sprinterów mamy siedmiu kandydatów do startu na igrzyskach, którzy reprezentują niezwykle wyrównany poziom. Podobnie jest w drużynie pań - również jest siedem kandydatek. Trenerzy Andrzej Tołomanow i Grzegorz Ratajczyk mają duży ból głowy i staną przed bardzo trudnym wyborem. Najpóźniej na początku lipca muszą jednak go dokonać - podsumował Piątek.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje