Tak Polak podbił Rosję. "Mieszkańcy Moskwy musieli wstawać i bić brawo"
Jest jednym z najwybitniejszych polskich sztangistów w historii - 84-letni Zygmunt Smalcerz zaczynał od gimnastyki sportowej, by postawić na sport, który dał mu gigantyczne sukcesy i międzynarodowy splendor, a z jego mistrzowskiej klasy skorzystało wiele światowych nacji. Literalnie największy sukces odniósł w 1972 roku, zdobywając złoto na igrzyskach olimpijskich w Monachium. Przedstawiciel kategorii muszej najbardziej ceni sobie triumf sprzed 50 lat w Moskwie, kreśląc niesamowitą opowieść.

Niewielka wieś Bestwinka, położona w powiecie bielskim (woj. śląskie), została rozsławiona przez dwójkę tuzów polskiego sportu. To tutaj, jako pierwszy, urodził się jeden z najwybitniejszych polskich pięściarzy w historii, trzykrotny medalista olimpijski i czterokrotny mistrz Europy Zbigniew Pietrzykowski. A niespełna siedem lat później na świat przyszedł właśnie Zygmunt Smalcerz.
Polski gigant "przejął" Moskwę i Monachium. Wzruszające wspomnienie
Ten mikrych warunków fizycznych mężczyzna (mierzy 153 cm wzrostu), za sprawą Augustyna Dziedzica, trenera o kilka lat starszego od siebie najwybitniejszego rodzimego sztangisty Waldemara Baszanowskiego (jeden z "20" najlepszych sportowców Polski XX wieku), spróbował swoich sił w tym sporcie, a efekt był spektakularny.
21-krotny rekordzista Polski (sześciokrotny czempion na krajowym podwórku), podbój świata rozpoczął w 1971 roku, gdy wywalczył tytuł mistrza świata w Limie. Rok później, w Monachium, rozsiadł się na tronie igrzysk olimpijskich i ponownie mistrzostw globu, a w kolejnym (Hawana '73) na jego szyi zawisł brąz. Największe światowe sukcesy zwieńczył w 1975 roku, czyli dokładnie 50 lat temu. A dzisiaj polska potęga jest w ruinie.
W swoim królestwie, czyli w dywizji muszej (kat. do 52kg), Smalcerz dał prawdziwy popis w sercu ówczesnego Związku Radzieckiego, a więc w Moskwie. Okoliczności oraz fakt, kogo nasz as pokonał w rozgrywce o najcenniejszy medal sprawiły, że jest to wynik absolutnie szczególny w jego karierze.
To jeden z tych przykładów, gdy ranga imprezy nie ma zero-jedynkowego odzwierciedlenia w hierarchii samego sportowca. Bo, na pierwszy rzut oka, najwyżej powinien cenić sobie złoto olimpijskie z Monachium, jednak jest zupełnie inaczej, o czym nestor polskiego sportu opowiedział w rozmowie z przegladsportowy.onet.pl. Jego odpowiedź sprokurowało następujące pytanie w kontekście igrzysk: "Ten sukces to najbardziej pamiętny moment w pana karierze?".
Chyba jednak wybrałbym rok 1975. Wtedy, po fascynującym boju, pokonałem w ZSRR tamtejszego bohatera Aleksandra Woronina, który przecież był rekordzistą świata. Zdobyłem złoty medal na Łużnikach. Niech pan sobie wyobrazi, że mieszkańcy Moskwy musieli wstawać i bić brawo naszym zawodnikom. To było coś! - wspomina po latach nasz były wspaniały sztangista, a następnie wzięty trener i mentor tego sportu.
Jednak, żeby nie było, na temat wydarzeń z Monachium także ma do opowiedzenia ciekawe wspomnienia. Za naszą zachodnią granicą, o czym z kolei opowiada w dodatku "Historia" do "Przeglądu Sportowego", wzruszające były okoliczności, związane z II wojną światową. "Mój ojciec był wywieziony na przymusowe roboty. Nasz naród wiele wycierpiał przez Niemców i wciąż, w tamtym okresie, mieliśmy do nich sporo pretensji" - opowiada.
Tym bardziej ścisnęło go za serce, gdy Mazurka Dąbrowskiego odegrała mu orkiestra Bundeswehry. - Kiedy stałem na najwyższym stopniu podium, całe dotychczasowe życie przeleciało mi przed oczami. (...) Byłem dumny, że zmusiłem niemiecką orkiestrę wojskową do grania polskiego hymnu - odparł Smalcerz.








![Real Madryt - Manchester City. O której i gdzie obejrzeć? [TRANSMISJA]](https://i.iplsc.com/000M1LC6O6Q94QET-C401.webp)




